Merlin: Rozdział 4

-Kto…?- Wyrwało się Charliemu. Chłopak stał w bezruchu, wpatrując się w nieznajomego. Normalnie nikt oprócz niego nie wchodził do tej jaskini. Było to zbyt niebezpieczne. Rogogon tolerował tylko jego obecność. Dlatego zdziwił się, kiedy smok nie wykonał żadnego gwałtownego ruchu, słysząc obcy głos.
Wpatrywał się chwilę w pięknego chłopaka, stojącego przy barierce. Nagle, zawiał wiatr, unosząc grzywkę nieznajomego i ukazując bliznę. Bliznę w kształcie błyskawicy. I Charlie już widział kto przed nim stoi, ale nie mógł w to uwierzyć. Widział zdjęcia. W gazetach oraz te, które przysłał mu Ron.
-Harry Potter.- Wyszeptał. Tyle, że Złoty Chłopiec powinien wyglądać zupełnie inaczej. Nie nosił okularów a jego włosy były o wiele za długie.- Prawda?- Zapytał jeszcze, by się upewnić, czy na pewno nic mu się nie przewidziało.
-Tak, to ja.- Przytaknął ze spokojem Harry i zaczął powoli schodzić po kamiennych stopniach.
-Nie powinieneś tutaj podchodzić!- Ostrzegł go Weasley, stając pomiędzy chłopakiem a smokiem.- On nie lubi obcych…, toleruje tylko mnie więc lepiej nie podchodź, bo jeszcze coś ci zrobi.
-Tylko ciebie?- Mruknął.- Dlaczego tak jest?
-Ja, n-nie wiem.
-A chciałbyś się dowiedzieć?- Szepnął kuszącym głosem. Intensywnie zielone jak Avada tęczówki spotkały się z niesamowicie Lazurowymi, głębokimi jak morze. Charlie wpatrywał się w oczy chłopaka jak zahipnotyzowany i nie wiedział, że Harry robi dokładnie to samo. Nim młody poskramiacz smoków się zorientował nastolatek stał tuż przed nim. Wyciągnął rękę i delikatnie przejechał opuszkami palców po policzku starszego chłopaka. Weasley zadrżał pod tym dotykiem a jego ciało zalała fala gorąca. Delikatnie ujął rękę Harrego w obie swoje dłonie, przytulając policzek do chłodnego dotyku.
-Dlaczego tak jest?- Spytał szeptem, przymykając oczy.- Czuje się, jakbym znał cię od dawna…
-Bo mnie znasz.- Wyszeptał w odpowiedzi Potter, wspinając się na palce.- Tylko przypomnij to sobie.- I przycisnął swoje wargi do warg Charliego, łącząc ich usta w namiętnym pocałunku.

*

Dwie osoby pędziły na koniach przez las. Jedna jechała na białym a druga dosiadała smoliście czarnego rumaka.
-Spróbuj mnie dogonić, Luke!- Wykrzyknął młodzieniec, popędzając swoją klacz o śnieżnobiałym futrze. Miał kręcone złote blond włosy, brzoskwiniową cerę i jasnozielone oczy. Śmiejąc się pognał do przodu. Towarzyszący mu brunet tylko uśmiechnął się lekko, widząc oddalające się plecy towarzysza.
-To jak Vanessa, pokażemy dzieciakowi kto tutaj rządzi?- Wyszeptał głębokim głosem. Koń był jak najbardziej chętny do poparcia pomysłu swojego jeźdźca. Stanął dęba a gdy tylko jego przednie kopyta na powrót dotknęły podłoża puścił się galopem przed siebie w szaleńczym pędzie. Długie czarne włosy jeźdźca rozwiał wiatr. Z łatwością wyprzedził blondyna.
-Hey, to nie fair!- Wykrzyknął tamten, jeszcze przyśpieszając. Nie chciał przegrać wyścigu, który sam zainicjował.- Zaczarowałeś go?!
-Nie potrzebuje magii by wygrać w wyścigu konnym z tobą!- Zaśmiał się.
-To się jeszcze okaże! Heya!- Popędził konia. Dwóch młodych ludzi ścigało się na swoich klaczach, klucząc pomiędzy drzewami. Białej nawet na chwilę nie udało się wyprzedzić czarnej, mającej niewątpliwie lepszego jeźdźca. Zatrzymali się dopiero przed ogromnym, kamiennym klifem.
-Koniec.- Oznajmił Luke, zeskakując z grzbietu zwierzęcia. Chwycił bukłak wody i wypił trochę. Po chwili dołączył do niego towarzysz. Blondyn zeskoczył z konia.
-Naprawdę, pokonanie ciebie jest chyba niemożliwe.- Westchnął z udawanym żalem, chwytając oferowany napitek.
-Trening czyni mistrza.- Odpowiedział Brunet.- Kiedyś na pewno ci się uda.
-Tak?- Spojrzał na niego podejrzliwie.- Kiedy?
-Kto wie.- Odpowiedział tajemniczo, spoglądając w niebo. Nagle, rozległ się przerażający ryk, przeszywający spokój lasu. Ptaki z drzew poderwały się do lotu, zasłaniając swoją chmarą niebo. Dwójka przyjaciół spojrzała jednocześnie na klify w stronę znajdującej się tam jaskini, uspakajając spłoszone konie.
To niewątpliwie z niej dochodziło wycie.
-Powinieneś tutaj zostać.- Powiedział Luke ze spokojem.
-Nie ma mowy!- Zaprzeczył chłopak, dobywając broni.- Idę z tobą, czy tego chcesz czy nie.
-Niech ci będzie, ale schowaj miecz.- Blondyn postąpił jak zostało mu polecone i schował ostrze do pochwy. Chwycił wyciągniętą dłoń swojego towarzysza. Wiatr zawirował wokół nich i unieśli się w górę. Zaraz stanęli na skalnej płycie przed jaskinią. Weszli w ciemność. Blondyn uważnie rozglądał się dookoła w każdej chwili gotów na odparcie ataku, ale jego towarzysz szedł w spokoju, zupełnie rozluźniony. Dostrzegli światło na końcu tunelu. Weszli w nie. Gdy znów mogli coś widzieć po tym jak ich poraziło, oczom dwójki młodych ludzi ukazał się widok niezwykły.
Przerażający ale i przepiękny.

*

-Luke… Harry...- Wydyszał Charlie, przejmując dominację nad pocałunkiem. Wepchnął język do buzi chłopaka, pieszcząc jego policzki i podniebienie. Drażnił jego zmysł smaku, zapraszając do zabawy a Potterowi dwa razy nie trzeba było tego powtarzać.- Merlinie…- Wszeptał młody poskramiacz gdy musieli się od siebie odsunąć przez brak powietrza.- Tak bardzo…- Urwał, składając pocałunki na bladej szyi. Harry zabrał się za odpinanie guzików koszuli Weasleya, podczas gdy ten delikatnie pchnął go na kupkę siana, znów miażdżąc usta chłopaka w pocałunku. Charlie nie chciał czekać. Wyszeptał zaklęcie, zdejmując z nich obu ubrania. Poczuł jak Harry zadrżał. Wodził językiem po jego klatce piersiowej, zjeżdżając coraz a nastolatek wplótł palce w jego rude włosy. Potter wygiął plecy w łuk, gdy Charlie włożył mu język do pępka.
-Charlie…- Wykrztusił. Był podniecony. Tak cholernie podniecony. Tak samo jak jego towarzysz.- Proszę…- Wychrypiał, sięgając do nabrzmiałej męskości kochanka. Ten złapał go za nadgarstek i przytrzymał ręce młodszego czarodzieja nad jego głową. Drugą ręką, delikatnie zataczał kółeczka na udzie chłopaka, bardzo blisko tego strategicznego miejsca. Harry wił się pod jego dotykiem i jęczał cichutko.- Kurwa… nie wytrzymam… Charlie.- Jęknął z frustracją.
-Mhm?
-Weź go…- Zadrżał.- Weź go w usta…
-Poproś.
-Mowy nie ma…ah.- Jęknął gdy poskramiacz przygryzł jego sutek i zaczął intensywnie ssać brodawkę.
-Proś.
-P-p-proszę…- Wydusił z siebie. Oczy zasnute miał mgiełką pożądania. I chociaż mógł z łatwością wydostać się z uścisku nie zrobił tego. Coś ekscytującego było w byciu tym na dole. W pozwoleniu się zdominować. Charlie uśmiechnął się przebiegle. Wziął w usta czubek nabrzmiałej erekcji kochanka i mocno go zassał. Harry krzyknął, wyginając się w łuk i zaciskając ręce w pięści na włosach Weasleya. Ten rozluźnił gardło, biorąc w usta całego penisa kochanka. Zaczął poruszać głową, jednocześnie pieszcząc palcami jego jądra. Spomiędzy nabrzmiałych od pocałunków wiśniowych warg Harrego wydobywały się coraz głośniejsze jęki i westchnięcia. Poskramiacz dwoma palcami rozszerzył pośladki Pottera a trzeci delikatnie w niego wsunął. Chłopak zadrżał i spiął się automatycznie, ale zaraz się rozluźnił. Charlie zaczął poruszać palcem, rozmasowując spięte kręgi mięśni. Po chwili dodał drugi i trzeci palec i zaczął nimi poruszać.
-Ja…ah… już nie… - Wysapał Harry, ciężko oddychając. Był na granicy wytrzymałości. Krople potu spływały po jego idealnie wyrzeźbionym ciele.- … wytrzymam… proszę…- Jęczał. Gdy rudowłosy wyczuł, że jego kochanek jest na granicy, zmniejszył mu doznania. Odsunął się, delikatnie wyjmując palce. Zawisnął nad Potterem i zmiażdżył jego usta w pocałunku.
-Chwyć się mnie.- Polecił zachrypniętym szeptem. Harry ani myślał się sprzeciwiać. Posłusznie zarzucił ręce na ramiona starszego chłopaka, obejmując go nogami w pasie. Charlie wszedł w niego delikatnie. W oczach nastolatka stanęły łzy. Syknął z bólu.- Boli? Cii, spokojnie... Zaraz przestanie…- Szeptał uspakajająco poskramiacz, obejmując go jedną ręką. Zaczął się poruszać, z każdą chwilą coraz szybciej.
-Merlinie… jaki ciasny… ah…- Nie mógł powstrzymać swoich jęków. Słuchanie podnieconego głosu Harrego, to było dla niego za wiele. Poczuł, że niedługo dojdzie. Ujął w dłoń członek kochanka i zaczął poruszać ręką w rytmie swoich pchnięć. Doszli jednocześnie, odrzucając głowy do tyłu z głośnym krzykiem. Potter poczuł jak Weasley rozlewa się w nim i nie mógł wyobrazić sobie przyjemniejszego uczucia. Wypełnił go całego. Stali się jednością.

*

-Smok…- Wymamrotał blondyn, wpatrując się z podziwem i nieskrywaną fascynacją w ogromne, pokryte łuskami zwierzę.
-Złoty Rogogon Węgierski.- Odpowiedział szeptem Luke.- W niektórych kręgach, znany jest jako…
-Król wszystkich smoków.
-Tak, dokładnie.

4 komentarze:

  1. No wreszcie się doczekałam nowego rozdziału. I muszę powiedzieć, że warto było czekać. Jest naprawdę świetny. I całkowicie zaskakujący.
    Scena erotyczna... mmm... miodzio. Doprawdy, jestem zaskoczona paringiem, ale myślę, że spodoba mi się.
    Jak zwykle nadal nie mam odpowiedzi na swoje pytania. Chociaż już wiem, że Harry i Charlie znali się już wcześniej.
    Ale właściwie, to kim był Charlie?
    Proszę, zawrzyj w następnym rozdziale troszkę więcej wyjaśnień.
    Ten był absolutnie cudowny, ale nadal pozostaje wiele tajemnic.
    Czekam na kolejną część. Mam nadzieję, że nie każesz mi czekać tak długo, jak na ten rozdział.
    Pozdrawiam,
    Seya.;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Opowiadanie boskie . Czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozpoznali się... i zaczęli się pieprzyć.
    A temu wszystkiemu przyglądał się smok... xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    piękne, przypomniał sobie, i się wyjaśniło, czemu smok go akceptuje..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń