Spec: Rozdział 19


Dumbledore siedział w swoim gabinecie przy biurku, przerzucając jakieś papiery. Szukał czegoś gorączkowo i wyglądał na zdenerwowanego. Od ostatniego spotkania Zakonu Feniksa, przez słowa Moodyego ciągle miał dziwne wrażenie, że zapomniał o czymś ważnym.
I teraz mu się przypomniało.
Spectrum.
Znał tę nazwę. Pamiętał ją. Grupa Elitarnych Zabójców. Pamiętał, że prosił Severusa by ich odnalazł, co Mistrzowi Eliksirów się nie udało. Chciał ich po swojej stronie. Podobno nawet Voldemort docenił ich siłę.
A teraz miał ich za wrogów. Może nawet przyłączą się do Czarnego Pana.
Z westchnieniem, osunął się głębiej w fotelu, zaprzestając poszukiwań.
-Jest źle…

*

Widmo oraz dezerterzy siedzieli przy stole w jadalni, gorączkowo nad czymś dyskutując. A tym czymś, był otrzymany przed chwilą przez Harrego list. Niby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt iż jego adresatem był sam Czarny Pan.
Wiadomość nie była długa. Tom poprosił o spotkanie, ale pozwolił Harremu wybrać miejsce. I to właśnie było przedmiotem dyskusji w której każdy (prawie) miał coś do powiedzenia.
-To może być pułapka.- Stwierdziła Hermiona.
-Nie wydaje mi się.- Zaprzeczył Quiet. Zadowolony chłopak siedział na kolanach swojego ojca, który niespecjalnie był z tego powodu szczęśliwy, w przeciwieństwie do jego syna. Dzięki interwencji Harrego pogodzili się, przez co albo dzięki czemu (zależy dla kogo) głupi uśmiech nie schodził z twarzy Shadowa.
-Dlaczego?
-Spotkaliśmy się z Voldemortem.- Zastępca szefa znów stał się poważny.- Pomógł nam w…ee… operacji: Szaleństwo. Nie wydawał się negatywnie nastawiony, wręcz przeciwnie, raczej wolałby mieć nas za sojuszników.
-Kilka lat temu, kazał Lucjuszowi was odnaleźć.- Wtrącił Severus.- Był bardzo zły, że mu się nie udało. Jedynym pocieszeniem było to iż Dumbledore też do was nie dotarł.
-Dokładnie, do tego istnieje prawdopodobieństwo iż on wcale nie zabił rodziców Ghosta.- Dodała Phantom.
-Co?- Mistrz Eliksirów spojrzał po nich zdezorientowany.
-Nie powiedzieliście mu?- Mruknął Harry, podnosząc wzrok znad książki. Chłopak siedział w fotelu w lekkim oddaleniu od reszty a na jego oparciu usadowiła się Victorique, jedząca czekoladę i zaglądająca przyjacielowi przez ramię.
-Myśleliśmy, że ty to zrobisz.- Usprawiedliwił się Alexander.
-Quiet, uświadom ojca.- Poleciła Blood, uśmiechając się ironicznie. Shadow szybko wyjaśnił starszemu Snapeowi sytuację oraz to czego Harry dowiedział się podczas spotkania z Tomem w czasie pełni. Zszokowało to Seva, ale udało mu się opanować i niczego po sobie nie pokazać. Teraz mieli ważniejsze rzeczy na głowie.
-Prawdopodobnie będzie chciał przeciągnąć Spectrum na swoją stronę.- Podsunął.
-Pewnie tak.- Zgodził się Regulus.
-I co zrobicie?
-Decyzja nie należy do nas.- Wzruszył ramionami Quiet.- Ale prawdopodobnie, jeśli okaże się, że Marvolo naprawdę nie zabił rodziców Harrego, oraz nie jest taki jak przedstawił go Drops… to przyłączymy się do niego.
-A żeby się tego dowiedzieć, musimy odnaleźć Lily i Jamesa.- Wywnioskował Remus.
-Tak, oraz spotkać się z Riddlem.- Dodał Nicholas.
-Zapominacie, że to nie my mamy się z nim spotkać.- Wtrącił się Fred.
-Tylko Harry.- Dodał George.
-To do niego skierowane było zaproszenie.- Po tych słowach, wszyscy jak jeden mąż spojrzeli na młodego przywódcę. Ten westchnął.
-Dziękuje Chaos, że ktoś raczył to zauważyć.- Mruknął.
-Co zrobisz, Harry?- Chciała wiedzieć Hermiona.
-Oczywiście, że się z nim spotkam.- Oznajmił, wzruszając ramionami.- Nie widzę powodu, dla którego miałbym tego nie robić.
-Przecież to Voldemort!- Wykrzyknęła Tonks.
-Chyba zapomniałaś z kim rozmawiasz.- Zaśmiał się, wstając. Uśmiechnął się przerażająco a dziewczyna zadrżała.- Przecież to ten straszny Ghost.
-Dobra, dobra.- Przerwał Alex.- Ale gdzie zamierzasz się z nim spotkać?
-A, to już moja tajemnica.
-W jakimś opuszczonym hangarze?- Zaproponowali bliźniacy.
-Pubie ze Striptizem?- Zgadywał Quiet.
-Lochy?- Podsunął neutralnym tonem Snape.
-Cmentarz?- Zmarszczyła brwi Hermiona.
-W jakiejś jaskini?
-Starym, walącym się budynku?
-Nawiedzonym domu?
-Za kogo by mnie macie?- Zapytał oszołomiony.
-Zło.- Odparli jednocześnie wszyscy członkowie Spectrum z powagą, po czym wybuchli śmiechem. Potter pokręcił tylko głową z politowaniem.
-Wbrew temu co o mnie myślicie, mam o wiele lepsze wyczucie, co do wyboru miejsca w którym będę negocjował z Czarnym Panem.

*

Dlatego też Harry od dziesięciu minut czekał przed Mugolskim Lunaparkiem. Przyszedł wcześniej, przed umówioną godziną spotkania. Ubrał się w czarne, skórzane spodnie, butelkowozieloną koszulę której podwinął rękawy i rozpiął górne guziki oraz postawił kołnierz. Włosy rozpuścił, tak że opadały mu miękko na plecy. Na szyi chłopaka błyszczał złoty medalion. Wysokie pod kolana buty, zrobione były ze smoczej skóry. Łuski połyskiwały, odbijając światło wielu kolorowych lamp. Lewą rękę od dłoni aż do łokcia przewiązaną miał bandażem.
Odstawił się zupełnie, jakby szedł na randkę. Nawet się perfumami spryskał.
-Odstawiłeś się zupełnie, jakbyś szedł na randkę.- Poderwał gwałtownie wzrok, gdy ktoś wypowiedział jego myśli na głos. Z przyzwyczajenia sprawdził bariery umysłu, ale były na miejscu. Spojrzał na Riddla i od razu odzyskał swoje opanowanie.
-I kto to mówi?- Uniósł brew, mierząc mężczyznę spojrzeniem, od góry do dołu. Ubrany był podobnie. Czarne spodnie, opinające nogi, tego samego koloru buty na delikatnym obcasie oraz koszula koloru krwi z opuszczonymi rękawami. Zasłaniającymi mroczny znak. Na szyi miał złoty medalion z literą S, ułożoną ze szmaragdów.
-Dlaczego akurat Lunapark?- Zapytał Tom, spoglądając ponad ramieniem chłopaka na miejsce pełne różnych atrakcji, sklepów oraz ludzi.
-Nie wiem.- Wzruszył ramionami.- Moi przyjaciele proponowali Lochy, Cmentarz albo jakąś ciemną Jaskinie. Jak chcesz, możemy zmienić miejsce.
-To jest dobre.- Zapewnił szybko.
-Nigdy nie byłem w Lunaparku.- Przyznał Harry.- Zgaduje, że ty też nie. To dobra okazja by się dowiedzieć, jakie to uczucie.
-Nie jesteś trochę za stary?- Uśmiechnął się ironicznie.
-I to mówi osoba mająca całe…- Urwał widząc mordercze spojrzenie, po czym uśmiechnął się niewinnie i dokończył.- Lat?
-Arogancki dzieciak.
-Brzmisz jak profesor Snape.
-Broń Merlinie!
-Czyżbyś nie lubił starego, dobrego Severusa?- Zmarszczył brwi.
-Nie ważne, chodźmy.- Pośpieszył go. Potter podał dwa bilety kasjerce i weszli. Rozejrzał się dookoła.
-Od czego zaczynamy?
-Może od strzelnicy?- Zaproponował, idąc w tamtym kierunku. Zapłacił człowiekowi za ladą i chwycił czarną wiatrówkę.- Patrz i podziwiaj.- Szepnął do Toma i wycelował. Rozległy się strzały i po chwili każdy kubek leżał na ziemi a sprzedawca wpatrywał się w niego z niedowierzaniem.- Hm… może tamtego węża poproszę.- Wskazał na zieloną, pluszową zabawkę. Widać, że została mu oddana niechętnie. Wepchnął węża w ręce Toma.
-A to co?- Ten uniósł brwi.
-Nie oglądasz filmów?
-Odpowiadanie pytaniem na pytanie jest niegrzeczne.- Zauważył.- I nie, nie oglądam.
-No więc w każdym filmie który oglądałem i gdzie ktoś szedł do Lunaparku, kiedy jedna osoba wygrywała coś na strzelnicy, oddawała nagrodę drugiej.
-Dziwne.- Zmarszczył brwi.- Ale jak przystało na gangstera, dobrze strzelasz.
-To kwestia pewnej sztuczki.- Uśmiechnął się przebiegle.- Tak naprawdę te puszki wypełnione są piaskiem. Jeśli będziesz celował w narożniki, uda ci się ją strącić.
-Rozumiem, czyli sprzedawca oszukiwał.
-To tylko interes.- Zaśmiał się.- Chodźmy teraz tam!

*

-A to co?- Riddle wpatrywał się w swoje odbicie. Znajdowali się w gabinecie luster. Czarny Pan z równoległego świata za szkłem miał ogromną głowę i małe ciałko. Stojący obok niego Harry zaśmiewał się do łez.
-To przedstawia twoje ogromne ego.- Wykrztusił pomiędzy kolejnymi salwami śmiechu.
-Śmiesznie by było, gdyby te lustra potrafiły mówić.- Oznajmił ze złowrogim błyskiem w oku a różdżka wyleciała z jego rękawa. Potter wyszczerzył się. Tego wieczora jeszcze wiele razy da się usłyszeć krzyki z gabinetu luster.

*

-Dom strachów.
-Poważnie?
-Chcesz się założyć? Kto pierwszy wybiegnie stamtąd z krzykiem.- Zaproponował z psotnym błyskiem w oku.
-Zgoda, o co?
-Hm… o watę cukrową?
-To takie różowe na patyku?
-Odpowiadanie pytaniem na pytanie jest niegrzeczne.- Rzekł.- I tak, to różowe.
-Nie obracaj przeciwko mnie moich własnych słów.
-Będę.
-Och, Merlinie.- Marvolo wzniósł oczy do nieba, błagając o cierpliwość.
-Nie narzekaj, tylko chodź, będzie fajnie!- Chwycił Toma za rękę i pociągnął za sobą w głąb ciemnego korytarza. Nagle, z sufitu spadły węże oraz pająki. Harry urwał jednego z białego sznurka na którym był zawieszony i obejrzał dokładnie.- Sztuczne.- Stwierdził, rzucając zabawkę za plecy. Szli dalej. Co chwilę dało się słyszeć przerażający albo pełen udręczenia krzyk. Jakieś duchy (poprzebierani ludzie) wyskakiwali z najróżniejszych zakamarków z okrzykami na ustach.
Zatrzymali się przed ciężko wyglądającymi, żelaznymi drzwiami. Ghost pchnął je. W ogóle nie zwrócił uwagi na to iż przez całą wycieczkę po nawiedzonym domu, trzyma Toma za rękę. Przez chwilę stali w ciemności. Nagle błysnęło czerwone światło, oświetlając pokój pełen rozczłonkowanych ludzi. Wszędzie leżały odcięte ręce, nogi, palce… czy inne części ciała a podłogę pokrywały kałuże krwi. Rozległ się kobiecy krzyk.
-Hm…- Mruknął z namysłem Harry, przechodząc. W pewnym momencie, jedna z wystających z podłogi rąk, złapała go za kostkę. Zatrzymał się.- Ey, Tom.- Zawołał starszego czarodzieja, który przeszedł do przodu.
-Tak?- Obejrzał się na niego, przez ramię.
-Złapało mnie, zrób coś.
-Niby co?
-No nie wiem.- Wzruszył ramionami.- Każ temu puścić.
-Puść.- Rozkazał, władczym tonem.- Nie słucha mnie. Radź sobie sam.
-Cholera.- Burknął nastolatek, kucając. Sprawił, że w jego ręce pojawił się nóż. Przyłożył ostrze do nadgarstka trzymającej go kurczowo ręki.- Myślisz, że powinienem to odciąć?- Zapytał z anielskim uśmiechem i całkowicie poważnie.
-Tak, tak myślę.- Zgodził się Marvolo. Słysząc odpowiedź, ręka automatycznie go puściła. Harry zaśmiał się i wstał. Wyszli z domu strachów, już nie trzymając się za ręce.

*


-Chodź tu, ty głupia, przeklęta, cholero, ty…- Złorzeczył pod nosem zirytowany Ghost, próbując po raz któryś już złapać złotą rybkę. Niestety siateczka na której miał unieść zwierzątko, za każdym razem pękała.- Leviosa.- Syknął w końcu cicho.
Tom uśmiechnął się do niego zwycięsko, widząc trzymaną przez chłopaka rybkę w woreczku. Nastolatek nic sobie z tego nie robiąc, dumnym krokiem ruszył dalej.
-A mówiłem, że użyjesz magii.- Zachichotał Riddle.

*

Potter rozpędził swój samochodzik i przycisnął gaz do dechy. Z impetem uderzył swoim czerwonym autem w zielone, w którym siedział Tom. Ten został odepchnięty do tyłu i okręcił się kilka razy wokół własnej osi. Ghost wyszczerzył się zwycięsko a Czarny Pan uśmiechnął niebezpiecznie, mocniej chwytając swoją kierownicę.

*

-I co?- Zapytał ciekawie Voldemort.- Żaden z nas nie uciekł z krzykiem. Zakład jest nieważny?
-Nie, teraz ja kupię watę tobie a ty mi.- Zawyrokował, ruszając w stronę stoiska.- Tak będzie sprawiedliwie.
-Zgoda.- Po chwili obaj mieli w rękach puszyste kulki na patykach. Harry niebieską a Riddle zieloną.
-Mniam.- Stwierdził nastolatek, wkładając sobie kawałek waty do budzi i oblizując z zadowoleniem palce.- Pyszne!
-Mhm.- Mruknął Tom, przyglądając się uważnie chłopakowi. Odkąd się spotkali, Harry zachowuje się jakoś inaczej. Minęła ich jakaś grupka dziewcząt. Śmiały się i chichotały, pokazując na nich palcami. Czarny Pan spiorunował je wzrokiem, za to Potter pomachał im, uśmiechając się jak idiota.
-Cześć!
-Co jest z tobą nie tak?- Zapytał Riddle. Spojrzały na niego duże, błyszczące ciemnozielone oczy z bystrym wzrokiem.
-Nic.- Odparł krótko Ghost.- Chodźmy tam.- Pociągnął Czarnego Pana za sobą na RollerCostera. Ludzie, zapewne dzięki działaniu jakiegoś niewerbalnego i bezróżdżkowego zaklęcia przepuścili ich w kolejce. Usiedli w pierwszym wagoniku a metalowa barierka opadła. Po chwili kolejka ruszyła. Harry zaśmiał się wesoło, wyrzucając ręce w górę, gdy zatrzymali się na samym szczycie, skąd dało się zobaczyć całe wesołe miasteczko. Tom tymczasem spojrzał niepewnie w dół.
-Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł…- Zaczął.
-Co?- Potter spojrzał na niego i w tym samym momencie kolejka ruszyła w dół. Szarpnęło nimi a wiatr uderzył w twarze. Riddle pobladł, przykładając sobie dłoń do ust. Zrobiło mu się niedobrze a w oczach stanęły łzy.
Rozległ się krzyk podniecenia, zjeżdżających na Rollercosterze osób.

*

-Proszę.- Harry podał butelkę wody, siedzącemu na ławce Czarnemu Panu. Ten przyjął zimny napój z wdzięcznością i wypił go duszkiem. Odetchnął. Nadal był lekko zielony.- Wszystko w porządku?- Zapytał chłopak, siadając obok niego.
-Mugole to złe istoty są.- Jęknął w odpowiedzi Voldemort.- Merlinie, jak oni mogli skonstruować taką diabelską maszynę? Myślałem, że umrę…
-A ja myślałem, że jesteś nieśmiertelny.
-… chyba jeszcze rozważę, wymordowanie ich.
-Może nie powinniśmy byli jeść waty, tuż przed kolejką.- Zasugerował łagodnie Harry a Tom posłał mu mordercze spojrzenie.
-To był twój pomysł.- Wysyczał.
-No wiec, może, ee…- Rozejrzał się szybko dookoła, w poszukiwaniu ratunku.- Już wiem! Tam chodźmy!
-O nie, ja nigdzie z tobą nie idę.- Skrzyżował ręce na piersi i spojrzał na niego podejrzliwie.- Ty jesteś pewien, że nie usiłujesz mnie zamordować?
-Daj spokój, nie zachowuj się jak dziecko.- Złapał go za rękę i pociągnął za sobą.- Diabelski młyn to nie jest nic strasznego…
-Nazwa sugeruje coś innego.
-…, nie ważne, chodź.- I nim Marvolo zdążył zaprotestować, został wciągnięty do niewielkiego wagonika. Usiedli naprzeciwko siebie. Milczeli. Atrakcja ruszyła a twarz Harrego straciła swój beztroski wyraz oraz głupi uśmiech. Stała się obojętna. Szmaragdowe oczy wpatrywały się z powagą w ciemne, usiane gwiazdami niebo. Ich blask odbijał się w tęczówkach nastolatka, któremu przyglądał się uważnie pewien Czarny Pan.
-Dlaczego się tak zachowywałeś?- Chciał wiedzieć. Ghost przeniósł na niego spokojny i opanowany wzrok.
-Jak?
-Inaczej.
-Skąd wiesz, że to nie jest moja prawdziwa twarz?- Uniesienie brwi. Westchnął.- Czasami dobrze jest się wyluzować…, zachować jakby się nie miało żadnych zmartwień.
-Stworzyć iluzje.- Zgadł.- I tobie to pomaga?
-Nie, ale czasami tak trzeba.- Wzruszył ramionami.- Wolę rzeczywistość.- Do końca jazdy żaden z nich już się nie odezwał. Kiedy wysiedli z Diabelskiego Młyna, skierowali się w stronę wyjścia z parku. Stanęli przed bramą. Tom nadal trzymał pluszowego węża. Spojrzeli na siebie.
-Więc Harry…- Zaczął poważnie.- Było naprawdę zabawnie, ale spotkaliśmy się tutaj w innym celu. Chcę wiedzieć. Czy przyłączysz się do mnie?

6 komentarzy:

  1. Strasznie podobał mi się ten rozdział. Jest taki inny, beztroski, ale bardzo, bardzo fajny.
    Cieszę się, że Sev i Quietus pogodzili się. I miałam prawdziwy napad śmiechu, kiedy wyobraziłam sobie, jak Quiet siedzi na kolanach Staremu Nietoperzowi.
    Dzień spędzony w Lunaparku. Taaak! Ja też tak chcę. Aż im zazdroszczę. Naprawdę świetnie to opisałaś. No i dobrze, że Harry mógł się tak po prostu bawić, że mógł zapomnieć o problemach. Szkoda, że skończyło się to tak szybko.
    I jeszcze taki pytanie: Jak mogłaś skończyć w takim momencie?! Dobra, rozumiem, sama często tak robię, ale i tak jestem na ciebie zła. Dodaj więc następny rozdział jak najszybciej, bo zżera mnie ciekawość.
    Pozdrawiam,
    Seya.
    Ps. Co z Merlinem?

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski rozdział! Harry i Tom w Lunaparku, to jest to! Uwielbiam, kocham i wszystko co najlepsze! Quiet jako synuś tatusia siedzący na kolankach, to mnie rozwaliło. Oh... nie mogę się doczekać odpowiedzi Harry'ego. Pisz, pisz i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. nie no brak mi słów Lunapark jestes genialna normalnie brak słów reakcja Czarnego Pana taż była niezła gdy wyszli z kolejki

    zycze duzo weny i miłego wieczoru


    BAY

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahahahaha... Ja też, jak sobie wyobraziłam Quieta siedzącego z wielkim i głupawym wyszczerzem na kolanach Seva to... hahahah... No i Lunapark... Jjeeeej, ale fajnieee..!! I jeszcze ta reakcja Toma na RollerCoastera... hahah, nie pomyślałabym, że ma taki wrażliwy żołądek..!!
    Pozdrawiam, życzę weny i pędzę dalej!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    bosko, wygrany wąż, zabawa, Voldemort i rollercoster cudo, szkoda, że nie powiedział, ze przyjaciele proponowali klub ze striptizem, dobrze, że się pogodzili, ciekawe co odpowie Harry, i co z nowym rokiem Quintin chciał do Hogwartu uczęszczać, ale Dumbledorf go widział może coś knuć...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Ah ten Tom... Jak dla mnie za dziecinny ,ale całkiem fajnie go przedstawiłaś . Uroczo.. .

    OdpowiedzUsuń