Dumbledore siedział w
swoim gabinecie przy biurku, przerzucając jakieś papiery. Szukał czegoś
gorączkowo i wyglądał na zdenerwowanego. Od ostatniego spotkania Zakonu
Feniksa, przez słowa Moodyego ciągle miał dziwne wrażenie, że zapomniał o czymś
ważnym.
I teraz mu się
przypomniało.
Spectrum.
Znał tę nazwę.
Pamiętał ją. Grupa Elitarnych Zabójców. Pamiętał, że prosił Severusa by ich
odnalazł, co Mistrzowi Eliksirów się nie udało. Chciał ich po swojej stronie.
Podobno nawet Voldemort docenił ich siłę.
A teraz miał ich za
wrogów. Może nawet przyłączą się do Czarnego Pana.
Z westchnieniem,
osunął się głębiej w fotelu, zaprzestając poszukiwań.
-Jest źle…
*
Widmo oraz dezerterzy
siedzieli przy stole w jadalni, gorączkowo nad czymś dyskutując. A tym czymś,
był otrzymany przed chwilą przez Harrego list. Niby nic nadzwyczajnego, gdyby
nie fakt iż jego adresatem był sam Czarny Pan.
Wiadomość nie była
długa. Tom poprosił o spotkanie, ale pozwolił Harremu wybrać miejsce. I to
właśnie było przedmiotem dyskusji w której każdy (prawie) miał coś do
powiedzenia.
-To może być
pułapka.- Stwierdziła Hermiona.
-Nie wydaje mi się.-
Zaprzeczył Quiet. Zadowolony chłopak siedział na kolanach swojego ojca, który
niespecjalnie był z tego powodu szczęśliwy, w przeciwieństwie do jego syna.
Dzięki interwencji Harrego pogodzili się, przez co albo dzięki czemu (zależy
dla kogo) głupi uśmiech nie schodził z twarzy Shadowa.
-Dlaczego?
-Spotkaliśmy się z
Voldemortem.- Zastępca szefa znów stał się poważny.- Pomógł nam w…ee… operacji:
Szaleństwo. Nie wydawał się
negatywnie nastawiony, wręcz przeciwnie, raczej wolałby mieć nas za
sojuszników.
-Kilka lat temu,
kazał Lucjuszowi was odnaleźć.- Wtrącił Severus.- Był bardzo zły, że mu się nie
udało. Jedynym pocieszeniem było to iż Dumbledore też do was nie dotarł.
-Dokładnie, do tego
istnieje prawdopodobieństwo iż on wcale nie zabił rodziców Ghosta.- Dodała
Phantom.
-Co?- Mistrz
Eliksirów spojrzał po nich zdezorientowany.
-Nie powiedzieliście
mu?- Mruknął Harry, podnosząc wzrok znad książki. Chłopak siedział w fotelu w
lekkim oddaleniu od reszty a na jego oparciu usadowiła się Victorique, jedząca
czekoladę i zaglądająca przyjacielowi przez ramię.
-Myśleliśmy, że ty to
zrobisz.- Usprawiedliwił się Alexander.
-Quiet, uświadom ojca.-
Poleciła Blood, uśmiechając się ironicznie. Shadow szybko wyjaśnił starszemu
Snapeowi sytuację oraz to czego Harry dowiedział się podczas spotkania z Tomem
w czasie pełni. Zszokowało to Seva, ale udało mu się opanować i niczego po
sobie nie pokazać. Teraz mieli ważniejsze rzeczy na głowie.
-Prawdopodobnie
będzie chciał przeciągnąć Spectrum na swoją stronę.- Podsunął.
-Pewnie tak.- Zgodził
się Regulus.
-I co zrobicie?
-Decyzja nie należy
do nas.- Wzruszył ramionami Quiet.- Ale prawdopodobnie, jeśli okaże się, że
Marvolo naprawdę nie zabił rodziców Harrego, oraz nie jest taki jak przedstawił
go Drops… to przyłączymy się do niego.
-A żeby się tego
dowiedzieć, musimy odnaleźć Lily i Jamesa.- Wywnioskował Remus.
-Tak, oraz spotkać
się z Riddlem.- Dodał Nicholas.
-Zapominacie, że to
nie my mamy się z nim spotkać.- Wtrącił się Fred.
-Tylko Harry.- Dodał
George.
-To do niego
skierowane było zaproszenie.- Po tych słowach, wszyscy jak jeden mąż spojrzeli na
młodego przywódcę. Ten westchnął.
-Dziękuje Chaos, że
ktoś raczył to zauważyć.- Mruknął.
-Co zrobisz, Harry?-
Chciała wiedzieć Hermiona.
-Oczywiście, że się z
nim spotkam.- Oznajmił, wzruszając ramionami.- Nie widzę powodu, dla którego miałbym
tego nie robić.
-Przecież to
Voldemort!- Wykrzyknęła Tonks.
-Chyba zapomniałaś z
kim rozmawiasz.- Zaśmiał się, wstając. Uśmiechnął się przerażająco a dziewczyna
zadrżała.- Przecież to ten straszny Ghost.
-Dobra, dobra.-
Przerwał Alex.- Ale gdzie zamierzasz się z nim spotkać?
-A, to już moja
tajemnica.
-W jakimś opuszczonym
hangarze?- Zaproponowali bliźniacy.
-Pubie ze
Striptizem?- Zgadywał Quiet.
-Lochy?- Podsunął
neutralnym tonem Snape.
-Cmentarz?-
Zmarszczyła brwi Hermiona.
-W jakiejś jaskini?
-Starym, walącym się
budynku?
-Nawiedzonym domu?
-Za kogo by mnie
macie?- Zapytał oszołomiony.
-Zło.- Odparli
jednocześnie wszyscy członkowie Spectrum z powagą, po czym wybuchli śmiechem.
Potter pokręcił tylko głową z politowaniem.
-Wbrew temu co o mnie
myślicie, mam o wiele lepsze wyczucie, co do wyboru miejsca w którym będę
negocjował z Czarnym Panem.
*
Dlatego też Harry od dziesięciu
minut czekał przed Mugolskim Lunaparkiem. Przyszedł wcześniej, przed umówioną
godziną spotkania. Ubrał się w czarne, skórzane spodnie,
butelkowozieloną koszulę której podwinął rękawy i rozpiął górne guziki oraz
postawił kołnierz. Włosy rozpuścił, tak że opadały mu miękko na plecy. Na szyi
chłopaka błyszczał złoty medalion. Wysokie pod kolana buty, zrobione były ze
smoczej skóry. Łuski połyskiwały, odbijając światło wielu kolorowych lamp. Lewą
rękę od dłoni aż do łokcia przewiązaną miał bandażem.
Odstawił się
zupełnie, jakby szedł na randkę. Nawet się perfumami spryskał.
-Odstawiłeś się
zupełnie, jakbyś szedł na randkę.- Poderwał gwałtownie wzrok, gdy ktoś
wypowiedział jego myśli na głos. Z przyzwyczajenia sprawdził bariery umysłu,
ale były na miejscu. Spojrzał na Riddla i od razu odzyskał swoje opanowanie.
-I kto to mówi?-
Uniósł brew, mierząc mężczyznę spojrzeniem, od góry do dołu. Ubrany był
podobnie. Czarne spodnie, opinające nogi, tego samego koloru buty na delikatnym
obcasie oraz koszula koloru krwi z opuszczonymi rękawami. Zasłaniającymi
mroczny znak. Na szyi miał złoty medalion z literą S, ułożoną ze szmaragdów.
-Dlaczego akurat
Lunapark?- Zapytał Tom, spoglądając ponad ramieniem chłopaka na miejsce pełne
różnych atrakcji, sklepów oraz ludzi.
-Nie wiem.- Wzruszył
ramionami.- Moi przyjaciele proponowali Lochy, Cmentarz albo jakąś ciemną
Jaskinie. Jak chcesz, możemy zmienić miejsce.
-To jest dobre.-
Zapewnił szybko.
-Nigdy nie byłem w
Lunaparku.- Przyznał Harry.- Zgaduje, że ty też nie. To dobra okazja by się
dowiedzieć, jakie to uczucie.
-Nie jesteś trochę za
stary?- Uśmiechnął się ironicznie.
-I to mówi osoba
mająca całe…- Urwał widząc mordercze spojrzenie, po czym uśmiechnął się
niewinnie i dokończył.- Lat?
-Arogancki dzieciak.
-Brzmisz jak profesor
Snape.
-Broń Merlinie!
-Czyżbyś nie lubił
starego, dobrego Severusa?- Zmarszczył brwi.
-Nie ważne, chodźmy.-
Pośpieszył go. Potter podał dwa bilety kasjerce i weszli. Rozejrzał się
dookoła.
-Od czego zaczynamy?
-Może od strzelnicy?-
Zaproponował, idąc w tamtym kierunku. Zapłacił człowiekowi za ladą i chwycił
czarną wiatrówkę.- Patrz i podziwiaj.- Szepnął do Toma i wycelował. Rozległy
się strzały i po chwili każdy kubek leżał na ziemi a sprzedawca wpatrywał się w
niego z niedowierzaniem.- Hm… może tamtego węża poproszę.- Wskazał na zieloną,
pluszową zabawkę. Widać, że została mu oddana niechętnie. Wepchnął węża w ręce
Toma.
-A to co?- Ten uniósł
brwi.
-Nie oglądasz filmów?
-Odpowiadanie
pytaniem na pytanie jest niegrzeczne.- Zauważył.- I nie, nie oglądam.
-No więc w każdym
filmie który oglądałem i gdzie ktoś szedł do Lunaparku, kiedy jedna osoba
wygrywała coś na strzelnicy, oddawała nagrodę drugiej.
-Dziwne.- Zmarszczył
brwi.- Ale jak przystało na gangstera, dobrze strzelasz.
-To kwestia pewnej
sztuczki.- Uśmiechnął się przebiegle.- Tak naprawdę te puszki wypełnione są
piaskiem. Jeśli będziesz celował w narożniki, uda ci się ją strącić.
-Rozumiem, czyli
sprzedawca oszukiwał.
-To tylko interes.-
Zaśmiał się.- Chodźmy teraz tam!
*
-A to co?- Riddle
wpatrywał się w swoje odbicie. Znajdowali się w gabinecie luster. Czarny Pan z
równoległego świata za szkłem miał ogromną głowę i małe ciałko. Stojący obok
niego Harry zaśmiewał się do łez.
-To przedstawia twoje
ogromne ego.- Wykrztusił pomiędzy kolejnymi salwami śmiechu.
-Śmiesznie by było,
gdyby te lustra potrafiły mówić.- Oznajmił ze złowrogim błyskiem w oku a różdżka wyleciała z jego rękawa.
Potter wyszczerzył się. Tego wieczora jeszcze wiele razy da się usłyszeć krzyki
z gabinetu luster.
*
-Dom strachów.
-Poważnie?
-Chcesz się założyć?
Kto pierwszy wybiegnie stamtąd z krzykiem.- Zaproponował z psotnym błyskiem w oku.
-Zgoda, o co?
-Hm… o watę cukrową?
-To takie różowe na
patyku?
-Odpowiadanie
pytaniem na pytanie jest niegrzeczne.- Rzekł.- I tak, to różowe.
-Nie obracaj przeciwko
mnie moich własnych słów.
-Będę.
-Och, Merlinie.-
Marvolo wzniósł oczy do nieba, błagając o cierpliwość.
-Nie narzekaj, tylko
chodź, będzie fajnie!- Chwycił Toma za rękę i pociągnął za sobą w głąb ciemnego
korytarza. Nagle, z sufitu spadły węże oraz pająki. Harry urwał jednego z
białego sznurka na którym był zawieszony i obejrzał dokładnie.- Sztuczne.-
Stwierdził, rzucając zabawkę za plecy. Szli dalej. Co chwilę dało się słyszeć
przerażający albo pełen udręczenia krzyk. Jakieś duchy (poprzebierani ludzie)
wyskakiwali z najróżniejszych zakamarków z okrzykami na ustach.
Zatrzymali się przed
ciężko wyglądającymi, żelaznymi drzwiami. Ghost pchnął je. W ogóle nie zwrócił
uwagi na to iż przez całą wycieczkę po nawiedzonym domu, trzyma Toma za rękę.
Przez chwilę stali w ciemności. Nagle błysnęło czerwone światło, oświetlając pokój
pełen rozczłonkowanych ludzi. Wszędzie leżały odcięte ręce, nogi, palce… czy
inne części ciała a podłogę pokrywały kałuże krwi. Rozległ się kobiecy krzyk.
-Hm…- Mruknął z
namysłem Harry, przechodząc. W pewnym momencie, jedna z wystających z podłogi rąk,
złapała go za kostkę. Zatrzymał się.- Ey, Tom.- Zawołał starszego czarodzieja,
który przeszedł do przodu.
-Tak?- Obejrzał się
na niego, przez ramię.
-Złapało mnie, zrób
coś.
-Niby co?
-No nie wiem.-
Wzruszył ramionami.- Każ temu puścić.
-Puść.- Rozkazał,
władczym tonem.- Nie słucha mnie. Radź sobie sam.
-Cholera.- Burknął
nastolatek, kucając. Sprawił, że w jego ręce pojawił się nóż. Przyłożył ostrze
do nadgarstka trzymającej go kurczowo ręki.- Myślisz, że powinienem to odciąć?- Zapytał
z anielskim uśmiechem i całkowicie poważnie.
-Tak, tak myślę.-
Zgodził się Marvolo. Słysząc odpowiedź, ręka automatycznie go puściła. Harry
zaśmiał się i wstał. Wyszli z domu strachów, już nie trzymając się za ręce.
*
-Chodź tu, ty głupia,
przeklęta, cholero, ty…- Złorzeczył pod nosem zirytowany Ghost, próbując po raz któryś już
złapać złotą rybkę. Niestety siateczka na której miał unieść zwierzątko, za
każdym razem pękała.- Leviosa.- Syknął w końcu cicho.
Tom uśmiechnął się do
niego zwycięsko, widząc trzymaną przez chłopaka rybkę w woreczku. Nastolatek
nic sobie z tego nie robiąc, dumnym krokiem ruszył dalej.
-A mówiłem, że
użyjesz magii.- Zachichotał Riddle.
*
Potter rozpędził swój
samochodzik i przycisnął gaz do dechy. Z impetem uderzył swoim czerwonym autem
w zielone, w którym siedział Tom. Ten został odepchnięty do tyłu i okręcił się
kilka razy wokół własnej osi. Ghost wyszczerzył się zwycięsko a Czarny Pan
uśmiechnął niebezpiecznie, mocniej chwytając swoją kierownicę.
*
-I co?- Zapytał
ciekawie Voldemort.- Żaden z nas nie uciekł z krzykiem. Zakład jest nieważny?
-Nie, teraz ja kupię
watę tobie a ty mi.- Zawyrokował, ruszając w stronę stoiska.- Tak będzie
sprawiedliwie.
-Zgoda.- Po chwili
obaj mieli w rękach puszyste kulki na patykach. Harry niebieską a Riddle
zieloną.
-Mniam.- Stwierdził
nastolatek, wkładając sobie kawałek waty do budzi i oblizując z zadowoleniem
palce.- Pyszne!
-Mhm.- Mruknął Tom,
przyglądając się uważnie chłopakowi. Odkąd się spotkali, Harry zachowuje się
jakoś inaczej. Minęła ich jakaś grupka dziewcząt. Śmiały się i chichotały,
pokazując na nich palcami. Czarny Pan spiorunował je wzrokiem, za to Potter
pomachał im, uśmiechając się jak idiota.
-Cześć!
-Co jest z tobą nie
tak?- Zapytał Riddle. Spojrzały na niego duże, błyszczące ciemnozielone oczy z
bystrym wzrokiem.
-Nic.- Odparł krótko
Ghost.- Chodźmy tam.- Pociągnął Czarnego Pana za sobą na RollerCostera. Ludzie,
zapewne dzięki działaniu jakiegoś niewerbalnego i bezróżdżkowego zaklęcia
przepuścili ich w kolejce. Usiedli w pierwszym wagoniku a metalowa barierka
opadła. Po chwili kolejka ruszyła. Harry zaśmiał się wesoło, wyrzucając ręce w
górę, gdy zatrzymali się na samym szczycie, skąd dało się zobaczyć całe wesołe
miasteczko. Tom tymczasem spojrzał niepewnie w dół.
-Nie wydaje mi się,
żeby to był dobry pomysł…- Zaczął.
-Co?- Potter spojrzał
na niego i w tym samym momencie kolejka ruszyła w dół. Szarpnęło nimi a wiatr
uderzył w twarze. Riddle pobladł, przykładając sobie dłoń do ust. Zrobiło mu
się niedobrze a w oczach stanęły łzy.
Rozległ się krzyk
podniecenia, zjeżdżających na Rollercosterze osób.
*
-Proszę.- Harry podał
butelkę wody, siedzącemu na ławce Czarnemu Panu. Ten przyjął zimny napój z
wdzięcznością i wypił go duszkiem. Odetchnął. Nadal był lekko zielony.-
Wszystko w porządku?- Zapytał chłopak, siadając obok niego.
-Mugole to złe istoty
są.- Jęknął w odpowiedzi Voldemort.- Merlinie, jak oni mogli skonstruować taką
diabelską maszynę? Myślałem, że umrę…
-A ja myślałem, że
jesteś nieśmiertelny.
-… chyba jeszcze rozważę,
wymordowanie ich.
-Może nie powinniśmy
byli jeść waty, tuż przed kolejką.- Zasugerował łagodnie Harry a Tom posłał mu
mordercze spojrzenie.
-To był twój pomysł.-
Wysyczał.
-No wiec, może, ee…-
Rozejrzał się szybko dookoła, w poszukiwaniu ratunku.- Już wiem! Tam chodźmy!
-O nie, ja nigdzie z
tobą nie idę.- Skrzyżował ręce na piersi i spojrzał na niego podejrzliwie.- Ty
jesteś pewien, że nie usiłujesz mnie zamordować?
-Daj spokój, nie
zachowuj się jak dziecko.- Złapał go za rękę i pociągnął za sobą.- Diabelski młyn
to nie jest nic strasznego…
-Nazwa sugeruje coś
innego.
-…, nie ważne,
chodź.- I nim Marvolo zdążył zaprotestować, został wciągnięty do niewielkiego
wagonika. Usiedli naprzeciwko siebie. Milczeli. Atrakcja ruszyła a twarz
Harrego straciła swój beztroski wyraz oraz głupi uśmiech. Stała się obojętna.
Szmaragdowe oczy wpatrywały się z powagą w ciemne, usiane gwiazdami niebo. Ich
blask odbijał się w tęczówkach nastolatka, któremu przyglądał się uważnie
pewien Czarny Pan.
-Dlaczego się tak
zachowywałeś?- Chciał wiedzieć. Ghost przeniósł na niego spokojny i opanowany
wzrok.
-Jak?
-Inaczej.
-Skąd wiesz, że to
nie jest moja prawdziwa twarz?- Uniesienie brwi. Westchnął.- Czasami dobrze
jest się wyluzować…, zachować jakby się nie miało żadnych zmartwień.
-Stworzyć iluzje.-
Zgadł.- I tobie to pomaga?
-Nie, ale czasami tak
trzeba.- Wzruszył ramionami.- Wolę rzeczywistość.- Do końca jazdy żaden z nich
już się nie odezwał. Kiedy wysiedli z Diabelskiego Młyna, skierowali się w
stronę wyjścia z parku. Stanęli przed bramą. Tom nadal trzymał pluszowego węża.
Spojrzeli na siebie.
-Więc Harry…- Zaczął
poważnie.- Było naprawdę zabawnie, ale spotkaliśmy się tutaj w innym celu. Chcę wiedzieć. Czy przyłączysz się do mnie?
Strasznie podobał mi się ten rozdział. Jest taki inny, beztroski, ale bardzo, bardzo fajny.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Sev i Quietus pogodzili się. I miałam prawdziwy napad śmiechu, kiedy wyobraziłam sobie, jak Quiet siedzi na kolanach Staremu Nietoperzowi.
Dzień spędzony w Lunaparku. Taaak! Ja też tak chcę. Aż im zazdroszczę. Naprawdę świetnie to opisałaś. No i dobrze, że Harry mógł się tak po prostu bawić, że mógł zapomnieć o problemach. Szkoda, że skończyło się to tak szybko.
I jeszcze taki pytanie: Jak mogłaś skończyć w takim momencie?! Dobra, rozumiem, sama często tak robię, ale i tak jestem na ciebie zła. Dodaj więc następny rozdział jak najszybciej, bo zżera mnie ciekawość.
Pozdrawiam,
Seya.
Ps. Co z Merlinem?
Boski rozdział! Harry i Tom w Lunaparku, to jest to! Uwielbiam, kocham i wszystko co najlepsze! Quiet jako synuś tatusia siedzący na kolankach, to mnie rozwaliło. Oh... nie mogę się doczekać odpowiedzi Harry'ego. Pisz, pisz i życzę weny.
OdpowiedzUsuńnie no brak mi słów Lunapark jestes genialna normalnie brak słów reakcja Czarnego Pana taż była niezła gdy wyszli z kolejki
OdpowiedzUsuńzycze duzo weny i miłego wieczoru
BAY
Hahahahahaha... Ja też, jak sobie wyobraziłam Quieta siedzącego z wielkim i głupawym wyszczerzem na kolanach Seva to... hahahah... No i Lunapark... Jjeeeej, ale fajnieee..!! I jeszcze ta reakcja Toma na RollerCoastera... hahah, nie pomyślałabym, że ma taki wrażliwy żołądek..!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, życzę weny i pędzę dalej!!!
Witam,
OdpowiedzUsuńbosko, wygrany wąż, zabawa, Voldemort i rollercoster cudo, szkoda, że nie powiedział, ze przyjaciele proponowali klub ze striptizem, dobrze, że się pogodzili, ciekawe co odpowie Harry, i co z nowym rokiem Quintin chciał do Hogwartu uczęszczać, ale Dumbledorf go widział może coś knuć...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie
Ah ten Tom... Jak dla mnie za dziecinny ,ale całkiem fajnie go przedstawiłaś . Uroczo.. .
OdpowiedzUsuń