-Mistrzu!-
Krzyknął przystojny młodzieniec, wypadając przez drzwi z rozłożonymi rękami, ale
potknął się na progu i wylądował rozłożony na posadzce.
-Auć.-
Skrzywił się Harry i zachichotał, podchodząc do zbierającego się z ziemi
chłopaka. Miał długie, proste zielone włosy z grzywką, jasną cerę i intensywnie
fioletowe tęczówki o pionowych źrenicach.- Dawno się nie widzieliśmy Travis, co
u ciebie?- Zapytał swobodnie.
-Co u mnie?
Co u mnie?!- Wykrzyknął zielonowłosy, szlochając.- Mistrzu! Nie widzieliśmy się
ponad pięćdziesiąt lat! Czy ty w ogóle masz jakiekolwiek pojęcie, jak ja się
martwiłem?! Dlaczego się do mnie nie odezwałeś? A jeżeli nie miałeś czasu, to
mogłeś przecież napisać list!- Płakał, tuląc Pottera jak dopiero co
odzyskanego, pluszowego misia.
-Hey,
spokojnie Vis.- Szepnął brunet, głaszcząc zielonowłosego delikatnie po głowie.-
Przecież już wróciłem, prawda? Nie musisz się martwić.
-Ale… ale…-
Podciągnął nosem, zerkając na niego zaczerwienionymi oczyma.
-Chodź, to
wszystko ci opowiem.- Zaproponował, prowadząc go do salonu znajdującego się
naprzeciwko jadalni. Usiedli na kanapie przed kominkiem w którym buchnęły
płomienie.- Po mojej śmierci w 1942 odrodziłem się dopiero piętnaście lat temu
a wspomnienia wróciły dzisiaj o północy, czyli tak jak zwykle, w dniu moich
piętnastych urodzin.
-Och…
rozumiem… przepraszam, nie powinienem był tak na ciebie najeżdżać Mistrzu… ja…
-Miałeś
mówić do mnie po imieniu.- Zauważył ze spokojem chłopak.
-Którym?-
Zaśmiał się wymuszenie, ale zaraz spoważniał.- Wybacz, odzwyczaiłem się przez
ten czas.- Westchnął z delikatnym uśmiechem.- Co masz zamiar teraz zrobić? W
końcu jesteś Harrym Potterem…
-Na razie
jestem nim tylko po części, ale po części jestem również sobą, tak samo jak
było to za każdym innym razem.- Odpowiedział.- Moja moc jeszcze wraca…, ach,
czy moje imię ma teraz jakiekolwiek znaczenie?
-Nie, nie
ma, oczywiście, że nie tylko…
-Travisie.-
Przerwał mu z lekkim uśmiechem.- Ni myślałeś chyba, że was wszystkich zostawię
ponieważ teraz mam nowych przyjaciół, prawda?
-Um…-
Zielonowłosy spuścił wzrok, rumieniąc się. Harry westchnął.
-O niezwykle
niskim poziomie inteligencji jest z ciebie człowiek, wiesz?- Rzekł profesorskim
tonem a Harvey spojrzał na niego z urazą.- Idiota.- Dodał, patrząc na niego
ciepło.- To oczywiste, że nigdy bym was nie zostawił. Po tylu latach?- Uniósł
brew w pytającym geście.- Nie żartuj sobie ze mnie. Tak właściwie, to chciałem
cię prosić byś sprowadził wszystkich do posiadłości. Zrobisz to dla mnie?
-Oczywiście!-
Przytaknął energicznie.- Dla ciebie wszystko, mistrzu…- Urwał, gdy chłopak
posłał mu z pozoru spokojne spojrzenie w którym kryło się coś niebezpiecznego.-
Harry. Ale co z Tomem?
-Został
opętany.- Odpowiedział Potter.- I chociaż każdego demona można wyegzorcyzmować
z tym nie pójdzie nam tak łatwo, jest częścią księgi chaosu.
-Niemożliwe..
-A jednak.-
Brunet uśmiechnął się ponuro.- Ale nie martw się. Mogę oddzielić ciało Toma od
ciała demona które on sam sobie stworzył w zeszłym roku szkolnym na cmentarzu.
Nie będzie to dla mnie problemem. Zniszczenie samego demona może już bardziej…,
ale tym zajmiemy się później.- Zdecydował, wstając.- Będziemy mieli trochę
czasu nim odzyska siły po rytuale.
-A co z
Dumbledorem?- Zainteresował się Travis, również się podnosząc.- Masz zamiaru mu
powiedzieć o tym, kim jesteś naprawdę?
-Tak, ale
jeszcze nie teraz.- Uśmiechnął się po Ślizgońsku.- Ten przebiegły starzec na za
dużo sobie pozwalał, próbował mnie kontrolować. Cóż z tego, że nie miałem
wspomnień… to był błąd i chociaż każdy je popełnia, to za błędy trzeba płacić.
-Oczywiście.-
Zgodził się z nim Harvey.- Ostatnia kwestia… Charles?
-Nie
odzyskał wspomnień.- Mruknął Potter, w zamyśleniu marszcząc brwi.- Sam mu je
oddam, ale zastanawia mnie, dlaczego tak się nie stało? Poprzednim razem
wróciły w tym samym momencie… odległość nie ma znaczenia, zaklęcie działa prawidłowo.
Możliwe, że ma to jakiś związek z tym iż w tym życiu nie spotkaliśmy się ani
razu, więc jego magia mogła nie zadziałać na zaklęcie.
-Tak, to
prawdopodobne.
-Cóż,
zajmiemy się tym jutro…- Ziewnął.- …jestem naprawdę zmęczony. Czy mój pokój
nadal stoi, czy postawiłeś tam sobie ołtarzyk?
-Nie
zrobiłbym czegoś takiego!- Oburzył się zielonowłosy, ale jego policzki pokryły
się lekkim rożen. Prawdopodobnie postawił ten ołtarzyk, gdzieś indziej. Harry
pokręcił z rozbawieniem głową, ale nic nie powiedział tylko wyszedł z salonu i
skierował się do swojej sypialni. Znajdowała się ona na drugim piętrze w
najbardziej oddalonej od reszty części domu. Chłopak z zadowoleniem zauważył,
że niewiele się zmieniła przez te lata. Travis tylko trochę ją unowocześnił o
czym świadczył, między innymi, plazmowy telewizor wiszący na ścianie czy laptop
na biurku.
Harry
wyrzucił z torby wszystkie swoje zakupy. Powiększył je i machnął ręką a rzeczy
zaczęły same układać się na półkach i w szafie, która tak jak podejrzewał chłopak,
pełna była czarodziejskich szat z różnych epok oraz krajów. Zielonowłosy w tym
temacie był nieugięty. Zawsze dbał o to by jego ,,mistrz’’ miał odpowiednią
garderobę na każdą okazję. Chłopak wszedł do łazienki, wziął długą przyjemną
kąpiel z bąbelkami, po czym położył się spać w królewskich rozmiarów łożu.
Zapadł w spokojny, niedręczony koszmarami ani wizjami sen, którego nie mógł
zaznać od dawna.
*
Obudził się
około południa. Podejrzewał, że Travis wykonał już jego wczorajszą prośbę, więc
nie zamierzał kazać mu czekać dłużej niż to konieczne. Wziął szybki prysznic,
ubrał się i zszedł do jadalni.
Harvey już
tam siedział, właśnie podawano obiad.
-Dobrze
spałeś Harry?- Przywitał go z uśmiechem. Wyglądało na to, że zdążył się przez noc otrząsnąć po wczorajszym szoku,
spowodowanym nagłym powrotem chłopaka.
-Jak nigdy w
ostatnim czasie.- Przyznał nastolatek zgodnie z prawdą, zajmując miejsce u
szczytu stołu. Vis siedział po jego lewej.- Ach, jak dobrze w końcu wrócić do
domu. Brakowało mi tego miejsca.- Rzekł, nakładając sobie na talerz kurczaka z
ryżem.- I jak zwykle nasze Skrzaty gotują lepiej, nawet od tych w Hogwarcie.
-Helga by
się z tobą nie zgodziła.- Zauważył Travis, rozbawiony błogim wyrazem twarzy swojego
mistrza.
-Helga się
nie zna.- Odparł lekceważąco, Potter.- A ich, pewnie nie sprowadziłeś tutaj,
prawda?
-Więc oni…
są martwi?- Zdziwił się.
-Nie, nie do
końca.- Zaprzeczył Harry.- Powiedziałbym raczej, że hibernują. Zamknęli się w
swoich komnatach w Hogwarcie… a raczej zostali tam zamknięci.
-Przez tego
demona.- Westchnął zielonowłosy.- To nie. Niestety, nie sprowadziłem ich.
Przepraszam. Mam się włamać do Hogwartu?
-Nie rób
tego.- Zaśmiał się Potter.- Wakacje niedługo się kończą i wtedy pójdę do
szkoły. Zajmę się wszystkim, co jest związane z tą czwórką… zresztą, mógłbyś
się postarać o posadę nauczyciela OPCMu…
-Raczej nie
będzie z tym problemu.- Zgodził się.
-Yhym. Ach i
resztą zajmiemy się… trochę później. Teraz, wybieram się do Rumunii. Niech
skrzaty przygotują pokoje dla wszystkich i sprowadź mu tu proszę, twojego
kochasia Nicholasa. Może zostać, jeżeli zechce.
-Zrozumiałem.-
Kiedy tylko Harvey wypowiedział ostatnią literę tego zdania, Harry zniknął z
krzesła bez charakterystycznego trzasku.
*
W tym czasie
w kwaterze głównej Zakonu Feniksa, trwało nadzwyczajne zebranie. Poprzedniego
dnia po południu, do domu wpadł zdyszany Fletcher i oznajmił, że Potter uciekł
z domu wujostwa.
-Niby w jaki
sposób mu się to udało?- Zapytał zdumiony Dumbledore.
-Nie jestem
do końca pewien…- Odparł łysy mężczyzna cicho.
-Po prostu
powiedz, co się stało?
-Wyszedł na
spacer, tak mi się zdaje. Poszedł do parku, przez jakiś czas siedział na ławce
i… wpatrywał się w krzaki w których się ukryłem. Wydawało mi się, że mnie
widzi, ale przecież to było niemożliwe…
-Tak.-
Zgodził się Moody.- Wszyscy wiemy, że marny z Pottera czarodziej.
-Niech
Mundungus kontynuuje.- Powiedział Remus, piorunując szalonookiego wzrokiem. Nie
podobał mu się sposób w jaki wyrażał się o Harrym.
-Więc, tak
sobie siedział przez pewien czas i nagle wstał. Myślałem, że ma zamiar już
wrócić do domu, ale on zamiast tego podszedł do krzaków, odsunął gałęzie i
spojrzał wprost na mnie tak jakby od samego początku wiedział, że tam jestem.
Chciał wiedzieć jak się nazywam, kiedy już mu powiedziałem rzekł, że to pewnie
mnie Dumbledore kazał go szpiegować i po chwili namysłu dodał: pilnować. Byłem
zbyt zdumiony, niczego nie odpowiedziałem a on kontynuował. Cytuje: Ale mi nie na rękę jest teraz, by ktokolwiek
za mną szedł więc zaśnij, proszę.- To nie było zaklęcie, ale stało się tak
jak chciał. Machnął mi ręką przed twarzą a ja zasnąłem, nie mogłem się nawet
opierać, jego moc była zbyt silna…
-To
niespodziewane.- Powiedział z zamyśleniem dyrektor.
-Albusie!-
Wtrąciła pani Weasley.- I co my teraz zrobimy? Co jeśli coś mu się stanie? Musimy
go znaleźć!
-Tak,
zgadzam się.- Przytaknął starzec.- Severusie, czy Voldemort wie cokolwiek, co
związane jest z nagłym zniknięciem Harrego?
-Czarny Pan
nic o tym nie wspominał.- Odpowiedział szpieg.- A z tego co wiemy z opowieści
pana Fletchera, pan Potter uciekł z własnej inicjatywy a nie został porwany.
-Co nie
zmienia faktu, że mogło się to zdarzyć po jego ucieczce.- Warknął Moody.
-Harry nie
jest głupi.- Zaprzeczył Lupin.- Nawet jeżeli uciekł od wujostwa, to na pewno
gdzieś się ukrywa. Nie naraziłby siebie na niebezpieczeństwo włócząc się po
dworze a nawet gdyby, to nie zrobiłby tego niewinnym Mugolom.
-Ale i tak
musimy go znaleźć.- Upierała się Molly.
-I ja się z
tobą zgadzam.- Zapewnił Lunatyk.
-W takim
razie zarządzam poszukiwania.- Oznajmił poważnie Dumbledore.- Musimy jak
najszybciej odnaleźć Harrego, inaczej będzie w niebezpieczeństwie. Jakieś
propozycje, gdzie powinniśmy zacząć szukać?
-Radziłbym
zacząć od dziurawego kotła.- Uśmiechnął się ironicznie Snape.- Może Potter nie
jest idiotą, ale na pewno nie grzeszy kreatywnością.
-Dobrze.-
Poparł jego pomysł Albus.- Arturze, Molly wiem, że zakazałem, ale poproście
swoje dzieci niech napiszą do Harrego i poproszą go o powrót na Privet Drive
lub chociaż wyjawienie miejsce swojego aktualnego pobytu, byśmy mogli go
stamtąd zabrać.
-Zrozumieliśmy.
-Ey.-
Wtrąciła Tonks, której włosy teraz były różowe a oczy złote. Wszyscy spojrzeli na
nią, ale dziewczyny to nie speszyło.- A nie zainteresował was powód, ucieczki
Harrego? No wiecie, bo na pewno jakiś był… chłopak miał świadomość tego, że u
wujostwa jest najbezpieczniejszy, tak więc logicznym będzie założyć, że coś się
stało i dlatego uciekł. On może wcale nie chcieć tam wrócić.
-Nie będzie
miał wyboru.- Oświadczył twardo dyrektor.- Tarcze chronią go tylko tam.
*
A tymczasem
Harry, który w nosie miał tarcze, szedł przez pełną kwiatów polankę. Kierował się
w stronę gór, gdzie znajdowały się smocze groty. To właśnie tam pracowali
poskramiacze oraz cel jego wycieczki, będący jednym z nich.
Tyle niedomówień, tyle jeszcze nie wiadomo...
OdpowiedzUsuńNo no, czytam dalej ;)
(tylko jedno było nielogiczne - to, że Ron, Hermiona i reszta znajomych Harrego miała napisać listy by wrócił on do domu wujostwa itp, itd, ale tak naprawdę to gdzie wysłaliby te listy skoro nie wiedzieli gdzie jest Harry? A nawet jesli by odkryli, to prędzej sami by tam poszli przekonać go by wrócił i tak nie uciekał, niż wysyłaliby mu listy! xd)
Myślę, iż sowy są na tyle mądre, by same potrafiły go odnaleźć
Usuń(Albo Harry'ego otaczają tak silne bariery i tarcze, że jest to niemożliwe) ;)
~Cathy
Witam,
OdpowiedzUsuńczyli jednak nikt z zakonu nie wie jak jest traktowany Harry przez Dursleyów, chyba sowy powinny go odnaleźć, ale mam jednak nadzieję, że nie...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie