Na Grimmuald Place
wrócili wieczorem, kiedy mieli kupione już wszystkie rzeczy, potrzebne do
szkoły na nowy rok, oraz kilka nadprogramowych. Harry, mruknął coś o tym, że
przejadł się lodami i boli go brzuch, po czym zamknął się w pokoju. Umył się, przebrał
w pidżamę i poszedł spać…
Niee! A przynajmniej
tak, myśleli inni. Potter, zarzucił na ramiona swój czarny płaszcz z kapturem a
do wewnętrznej kieszeni schował maskę dowódcy Spectrum. Wymknął się na miotle
przez okno, ukryty pod peleryną niewidką i gdy tylko stanął na chodniku,
deportował się z powrotem na ulicę Pokątną. Skierował się do Gringotta. Miał
tam coś do załatwienia, a nie mógł tego zrobić z Moodym dyszącym mu w kark,
zupełnie jak Snape na lekcji eliksirów. Na szczęście Gobliny to bardzo sumienni
oraz odpowiedzialni pracownicy i bank jest otwarty przez 24h na dobę, co bardzo
ułatwia niektórym życie. Zwłaszcza ludziom, którzy woleliby nie pokazywać się
za dnia na Pokątnej.
Zignorował zdziwione
spojrzenie Goblina, jeżeli dobrze zapamiętał jego imię, to nazywał się on
Griphok, czy jakoś tak, spoglądającego na niego znad jakiś papierów i podszedł
do lady.
-Dobry wieczór.-
Przywitał się.
-Witam, panie
Potter.- Odrzekł goblin.- Cóż sprowadza pana tutaj, o tak późnej godzinie?
-Chciałbym omówić sprawy
moich kont. Ważne jest, by nikt nie dowiedział się o mojej wizycie.
-Naturalnie.- Skinął
Griphok, wskazując klientowi czarny skórzany fotel. Harry zajął miejsce.- Więc,
w czym mogę panu pomóc?
-Na początek,
chciałbym dostać listę wszystkich moich dóbr, łącznie z posiadłościami.-
Poprosił. Goblin przytaknął i zaczął szperać w biurku. Po chwili, podał
Ghostowi pergamin. Chłopak przyjrzał mu się w zamyśleniu.- Skąd wzięły się te
kwoty?- Zapytał, wskazując trzy linijki.
-To odszkodowania,
można powiedzieć.- Wyjaśnił.- Pan, otrzymał od ministerstwa zadośćuczynienie,
za zeszłoroczne zamieszanie w wysokości pięćdziesięciu milionów galeonów. Taką
samą kwotę rozkazem ministra, przekazał na pańskie konto prorok codzienny, za
zniesławienie oraz pisanie o nieletnim bez zgody jego opiekuna, tudzież samego
nieletniego.
-Rozumiem, a trzecia?
-To kwota, wypłacona
panu Blackowi, osiemdziesiąt milionów galeonów, za to iż został nielegalnie
zamknięty w Azkabanie.
-Mała cena, jak na
dwanaście straconych lat życia.- Stwierdził chłodno Potter.- Ale czego
spodziewać się po ministerstwie… Chciałbym zapytać, czy od śmierci moich
rodziców miał ktoś dostęp do mojej skrytki i czy były wypłacane z niej
pieniądze, nie licząc moich osobistych poborów?
-Nie wie pan?-
Griphok, przyjrzał mu się uważnie.- Od roku 1981 pan Albus Dumbledore wypłaca
rożnej wielkości sumy z tego konta oraz regularnie przelewa funty na konto w
mugolskim banku.
-Mógł to robić,
ponieważ posiadał klucz?
-Owszem.
-A wiadomo, skąd go
dostał?
-Niestety, nie.-
Uśmiechnął się przepraszająco.
-W takim razie,
istnieje możliwość, że mnie okradał.
-Tak, jednak
musiałoby to zostać potwierdzone przez testament pańskich rodziców. Gdyby
okazało się iż zapisali cały swój dobytek panu i nie upoważnili do niego nikogo
innego, to nawet pański prawny opiekun nie mógłby go ruszyć. Takie jest prawo
naszego banku.
-Dumbledore nie jest
moim opiekunem.
-Więc w momencie w
którym udowodni pan, że dyrektor Hogwartu nie miał prawa wypłacić tych
pieniędzy, zostanie uznane to jako przestępstwo kradzieży i będzie mógł pan go
pozwać.
-Dobrze.- Przytaknął
Ghost.- A tymczasem, chciałbym utworzyć dwie nowe skrytki. Pierwsza na nazwisko
Black, proszę przenieść tam wszystkie dobra, które odziedziczyłem po ojcu
chrzestnym, mam przy sobie testament, proszę bardzo.- Podał pergamin goblinowi
a ten sprawdził jego autentyczność.- Oraz odszkodowanie, które otrzymał
Syriusz. A drugą skrytkę, na moje nazwisko, gdzie proszę przenieść pozostałe
należące do mnie dobra. Z moimi obecnymi skrytkami możecie zrobić co chcecie,
nie potrzebuje ich, ale chciałbym do nich zajrzeć kiedy będą puste.
-Oczywiście, ale
utworzenie nowych skrytek kosztuje.
-W takim razie,
proszę pobrać opłatę z mojego konta.- Zezwolił.- Spieszy mi się, kiedy wszystko
będzie gotowe?
-Najpóźniej, za godzinę.
-Poczekam.- Skinął
głową.- Ostatnia kwestia… tylko ja mam mieć dostęp do tego skarbca. Ewentualnie
osoba, której udzielę pozwolenia na piśmie. W pergamin wplotę moją magiczną
sygnaturę oraz sygnaturę osoby, która może pobrać pieniądze.
-To silne zabezpieczenia.-
Zauważył.
-Och tak, mam
podejrzenia, że pewien stary grzyb okradał mnie od śmierci moich rodziców, a ja
nienawidzę być okradany.
-To zrozumiałe.-
Zgodził się Griphok.- W takim razie, zaraz zajmiemy się wszystkim.
-Dziękuje.- Goblin
odszedł, a Harry wygrzebał z kieszeni spodni swoją komórkę. Chwilę myślał, do
kogo by tu zadzwonić, po czym wykręcił numer.- Shadow?
-Cześć szefie.-
Odpowiedział mu, wesoły głos.- Co u ciebie?
-Nie mów tak do
mnie.- Zmarszczył brwi Ghost.- Gdzie teraz jesteś?
-Hm, ja?- Zdziwił
się.- W domu.
-A twój ojciec?
-W kwaterze Zakonu.-
Odpowiedział.- Powinieneś wiedzieć, przecież ty też tam jesteś.
-Nie wiedziałem, czy
nie wyszedł by się z tobą potajemnie zobaczyć.
-Raczej nie wróci,
ani dzisiaj ani jutro…
-To dobrze, bo mam do
ciebie prośbę.- Oznajmił Harry.- Mógłbyś przejść się do Doliny Godryka i
odszukać testament moich rodziców? Szukaj skrytek w podłodze, ewentualnie
sprawdź studnie.
-Nie ma sprawy.-
Zgodził się.- Ale po co ci testament? Przecież to oczywiste, że wszystko jest
twoje.
-Kiedy udowodnię, że
stary Trzmiel mnie okradał, będę mógł go pozwać.- Uśmiechnął się demonicznie.-
Wszystko mu odbiorę, równowartość kwoty którą mi ukradł oraz odszkodowanie.
-Przerażasz, kiedy
chodzi o pieniądze.- Zachichotał.
-Nie marudź.
-Pewnie, pewnie.-
Mruknął.- Zaraz się za to zabiorę. Coś jeszcze?
-Och, tak.- Namyślił
się.- Przekaż reszcie, że rozpoczynamy operacje: Szaleństwo.
-Genialnie!- Ucieszył
się.- Nie mogłem się już doczekać! Nareszcie, te żałosne świnie dostaną to na
co zasłużyły, a nawet więcej!
-Liczę na was.
-Pewnie, nie
zawiedziemy cię.- I rozłączył się, a Potter uśmiechnął się lekko. Podzielał
entuzjazm swojego przyjaciela. Zemsta będzie słodka. Po godzinie podczas
której, Harry słuchał muzyki w swoich żółtych słuchawkach, wrócił Goblin. Podał
mu dwa nowe klucze do skrytek, po czym poprowadził chłopaka do dwóch
poprzednich. Najpierw skarbiec Blacków. Nastolatek wszedł sam do pomieszczenia.
Wyciągnął różdżkę i z zamyślonym wyrazem twarzy, zaczął go skanować. Nagle,
podłoga zalśniła. Chłopak uśmiechnął się, do siebie z satysfakcją. Wiedział, że
to tutaj jest. Ukucnął i dotknął ręką kamiennych płytek. Te zniknęły, ukazując
skrytkę.
-Nice.- Szepnął,
wyciągając z niej dużą, niebieską księgę. Taką samą tyle, że zieloną znalazł w
skarbcu Potterów. Skrytka znajdowała się w ścianie. Gdy wrócili, w holu już
czekał na nich Shadow. Był to wysoki chłopak o dłuższych, czarnych włosach
opadających na tego samego koloru oczy i bladej cerze.
-Harry.- Powiedział,
pochodząc do chłopaka.
-Masz go?
-Oczywiście.- Podał
mu zrolowany pergamin. Ghost rozwinął go i przejrzał szybko, po czym podał
Goblinowi. Shadow przyglądał mu się uważnie i przez chwilę, udało mu się
dostrzec przebłysk jakiegoś uczucia w tych ciemnozielonych oczach.
-To chyba załatwia sprawę,
prawda?
-Owszem.-
Potwierdził, pracownik banku.- Zajmiemy się pozwem, jeżeli nie ma pan nic
przeciwko.
-Nie, ale prawnika
sam sobie znajdę.
-Tak jest.
-Idziemy?- Zapytał nowoprzybyły.
Potter skinął głową i opuścili Gringotta.
-Co cię tak śmieszy,
Quietus?- Zapytał Harry, przyglądając się rozbawionemu przyjacielowi, gdy szli
Pokątną.
-Wyobrażam sobie,
minę Dropsa gdy dowie się, że pozwałeś go do sądu.- Zaśmiał się, a Ghost mu
zawtórował.
-Tak, ja też.-
Odetchnął.- Nie zatrzymuje cię dłużej. Twój ojciec, pewnie wróci do domu przed
końcem tygodnia.
-Trzmiel kazał im się
wynosić, prawda?- Zmarszczył brwi.
-Yhym.- Przytaknął.-
Ale to ja go wywalę.
-A jakże by inaczej.-
Powiedział poważnie, Quiet.- Nawet, gdyby był to sam minister magii czy
Voldemort, każdy musi zapłacić za okradanie Harrego Pottera.
-Tym razem, mi
zapłaci i to dosłownie.
-Nie możesz mu nic
zrobić, na razie, a więc oskubiesz go z pieniędzy.
-Tak.
-Wiesz, jaką dzisiaj
mamy noc.- Uświadomił go Shadow.- Będę się zbierał, nie mogę przegapić takiej
uczty. Do zobaczenia.- Nie czekając na odpowiedź, zniknął. Lekko zaskoczony
Harry, spojrzał w niebo. Zupełnie zapomniał. Dzisiaj była pełnia. A powinien
był się zorientować, po zachowaniu Lupina.
Nagle, poczuł jak łzy
napływają mu do oczu i spływają po policzkach.
-Cholera.- Westchnął.
Nie powstrzymywał ich. Zalała go fala przyjemnego ciepła. Niewiele myśląc,
aportował się z miejsca, tam gdzie kazało mu przeczucie. Nie znał tego miejsca,
ale to nie było ważne. Coś go do siebie przyciągało i musiał tam iść. Szedł z
nieobecnym wyrazem twarzy, lekko rozwartymi zwilżonymi ustami.
Przyszło mu do głowy,
że musi wyglądać strasznie, jak jakiś zombie zwłaszcza, że jego oczy błyszczały
teraz czerwienią.
Znalazł się w
mugolskim parku. Był opustoszały, jak to w nocy, ale na ławce siedziała jedna
osoba. Mężczyzna, odchylający głowę do tyłu płakał. Miał dłuższe, smoliście
czarne loki, śnieżnobiałą cerę i szkarłatne oczy o pionowych źrenicach. Był
niezwykle przystojny i bardzo podobny do Ghosta. A Harry od razu rozpoznał tę
osobę, osobę która przyciągała go do siebie. Był to Tom Marvolo Riddle.
Noo, nieźle...
OdpowiedzUsuńNie wiem, co napisać. :/ Dużo tu jest do komentowania.. Ale powiem... znaczy, napiszę, ci jedno:
WSZYSTKO, WSZYSTKO JEST PO PROSTU EKSTRA!!!
Pozdrawiam serdecznie.
I lecem dalej. ;D
^.^
O cholera, Tom :o <3
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńno i nasz dyrektor się doigrał, dostanie pozew, spotkał Riddla...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie