Spec: Rozdział 10


Na Grimmuald Place wrócili wieczorem, kiedy mieli kupione już wszystkie rzeczy, potrzebne do szkoły na nowy rok, oraz kilka nadprogramowych. Harry, mruknął coś o tym, że przejadł się lodami i boli go brzuch, po czym zamknął się w pokoju. Umył się, przebrał w pidżamę i poszedł spać…
Niee! A przynajmniej tak, myśleli inni. Potter, zarzucił na ramiona swój czarny płaszcz z kapturem a do wewnętrznej kieszeni schował maskę dowódcy Spectrum. Wymknął się na miotle przez okno, ukryty pod peleryną niewidką i gdy tylko stanął na chodniku, deportował się z powrotem na ulicę Pokątną. Skierował się do Gringotta. Miał tam coś do załatwienia, a nie mógł tego zrobić z Moodym dyszącym mu w kark, zupełnie jak Snape na lekcji eliksirów. Na szczęście Gobliny to bardzo sumienni oraz odpowiedzialni pracownicy i bank jest otwarty przez 24h na dobę, co bardzo ułatwia niektórym życie. Zwłaszcza ludziom, którzy woleliby nie pokazywać się za dnia na Pokątnej.
Zignorował zdziwione spojrzenie Goblina, jeżeli dobrze zapamiętał jego imię, to nazywał się on Griphok, czy jakoś tak, spoglądającego na niego znad jakiś papierów i podszedł do lady.
-Dobry wieczór.- Przywitał się.
-Witam, panie Potter.- Odrzekł goblin.- Cóż sprowadza pana tutaj, o tak późnej godzinie?
-Chciałbym omówić sprawy moich kont. Ważne jest, by nikt nie dowiedział się o mojej wizycie.
-Naturalnie.- Skinął Griphok, wskazując klientowi czarny skórzany fotel. Harry zajął miejsce.- Więc, w czym mogę panu pomóc?
-Na początek, chciałbym dostać listę wszystkich moich dóbr, łącznie z posiadłościami.- Poprosił. Goblin przytaknął i zaczął szperać w biurku. Po chwili, podał Ghostowi pergamin. Chłopak przyjrzał mu się w zamyśleniu.- Skąd wzięły się te kwoty?- Zapytał, wskazując trzy linijki.
-To odszkodowania, można powiedzieć.- Wyjaśnił.- Pan, otrzymał od ministerstwa zadośćuczynienie, za zeszłoroczne zamieszanie w wysokości pięćdziesięciu milionów galeonów. Taką samą kwotę rozkazem ministra, przekazał na pańskie konto prorok codzienny, za zniesławienie oraz pisanie o nieletnim bez zgody jego opiekuna, tudzież samego nieletniego.
-Rozumiem, a trzecia?
-To kwota, wypłacona panu Blackowi, osiemdziesiąt milionów galeonów, za to iż został nielegalnie zamknięty w Azkabanie.
-Mała cena, jak na dwanaście straconych lat życia.- Stwierdził chłodno Potter.- Ale czego spodziewać się po ministerstwie… Chciałbym zapytać, czy od śmierci moich rodziców miał ktoś dostęp do mojej skrytki i czy były wypłacane z niej pieniądze, nie licząc moich osobistych poborów?
-Nie wie pan?- Griphok, przyjrzał mu się uważnie.- Od roku 1981 pan Albus Dumbledore wypłaca rożnej wielkości sumy z tego konta oraz regularnie przelewa funty na konto w mugolskim banku.
-Mógł to robić, ponieważ posiadał klucz?
-Owszem.
-A wiadomo, skąd go dostał?
-Niestety, nie.- Uśmiechnął się przepraszająco.
-W takim razie, istnieje możliwość, że mnie okradał.
-Tak, jednak musiałoby to zostać potwierdzone przez testament pańskich rodziców. Gdyby okazało się iż zapisali cały swój dobytek panu i nie upoważnili do niego nikogo innego, to nawet pański prawny opiekun nie mógłby go ruszyć. Takie jest prawo naszego banku.
-Dumbledore nie jest moim opiekunem.
-Więc w momencie w którym udowodni pan, że dyrektor Hogwartu nie miał prawa wypłacić tych pieniędzy, zostanie uznane to jako przestępstwo kradzieży i będzie mógł pan go pozwać.
-Dobrze.- Przytaknął Ghost.- A tymczasem, chciałbym utworzyć dwie nowe skrytki. Pierwsza na nazwisko Black, proszę przenieść tam wszystkie dobra, które odziedziczyłem po ojcu chrzestnym, mam przy sobie testament, proszę bardzo.- Podał pergamin goblinowi a ten sprawdził jego autentyczność.- Oraz odszkodowanie, które otrzymał Syriusz. A drugą skrytkę, na moje nazwisko, gdzie proszę przenieść pozostałe należące do mnie dobra. Z moimi obecnymi skrytkami możecie zrobić co chcecie, nie potrzebuje ich, ale chciałbym do nich zajrzeć kiedy będą puste.
-Oczywiście, ale utworzenie nowych skrytek kosztuje.
-W takim razie, proszę pobrać opłatę z mojego konta.- Zezwolił.- Spieszy mi się, kiedy wszystko będzie gotowe?
-Najpóźniej, za godzinę.
-Poczekam.- Skinął głową.- Ostatnia kwestia… tylko ja mam mieć dostęp do tego skarbca. Ewentualnie osoba, której udzielę pozwolenia na piśmie. W pergamin wplotę moją magiczną sygnaturę oraz sygnaturę osoby, która może pobrać pieniądze.
-To silne zabezpieczenia.- Zauważył.
-Och tak, mam podejrzenia, że pewien stary grzyb okradał mnie od śmierci moich rodziców, a ja nienawidzę być okradany.
-To zrozumiałe.- Zgodził się Griphok.- W takim razie, zaraz zajmiemy się wszystkim.
-Dziękuje.- Goblin odszedł, a Harry wygrzebał z kieszeni spodni swoją komórkę. Chwilę myślał, do kogo by tu zadzwonić, po czym wykręcił numer.- Shadow?
-Cześć szefie.- Odpowiedział mu, wesoły głos.- Co u ciebie?
-Nie mów tak do mnie.- Zmarszczył brwi Ghost.- Gdzie teraz jesteś?
-Hm, ja?- Zdziwił się.- W domu.
-A twój ojciec?
-W kwaterze Zakonu.- Odpowiedział.- Powinieneś wiedzieć, przecież ty też tam jesteś.
-Nie wiedziałem, czy nie wyszedł by się z tobą potajemnie zobaczyć.
-Raczej nie wróci, ani dzisiaj ani jutro…
-To dobrze, bo mam do ciebie prośbę.- Oznajmił Harry.- Mógłbyś przejść się do Doliny Godryka i odszukać testament moich rodziców? Szukaj skrytek w podłodze, ewentualnie sprawdź studnie.
-Nie ma sprawy.- Zgodził się.- Ale po co ci testament? Przecież to oczywiste, że wszystko jest twoje.
-Kiedy udowodnię, że stary Trzmiel mnie okradał, będę mógł go pozwać.- Uśmiechnął się demonicznie.- Wszystko mu odbiorę, równowartość kwoty którą mi ukradł oraz odszkodowanie.
-Przerażasz, kiedy chodzi o pieniądze.- Zachichotał.
-Nie marudź.
-Pewnie, pewnie.- Mruknął.- Zaraz się za to zabiorę. Coś jeszcze?
-Och, tak.- Namyślił się.- Przekaż reszcie, że rozpoczynamy operacje: Szaleństwo.
-Genialnie!- Ucieszył się.- Nie mogłem się już doczekać! Nareszcie, te żałosne świnie dostaną to na co zasłużyły, a nawet więcej!
-Liczę na was.
-Pewnie, nie zawiedziemy cię.- I rozłączył się, a Potter uśmiechnął się lekko. Podzielał entuzjazm swojego przyjaciela. Zemsta będzie słodka. Po godzinie podczas której, Harry słuchał muzyki w swoich żółtych słuchawkach, wrócił Goblin. Podał mu dwa nowe klucze do skrytek, po czym poprowadził chłopaka do dwóch poprzednich. Najpierw skarbiec Blacków. Nastolatek wszedł sam do pomieszczenia. Wyciągnął różdżkę i z zamyślonym wyrazem twarzy, zaczął go skanować. Nagle, podłoga zalśniła. Chłopak uśmiechnął się, do siebie z satysfakcją. Wiedział, że to tutaj jest. Ukucnął i dotknął ręką kamiennych płytek. Te zniknęły, ukazując skrytkę.
-Nice.- Szepnął, wyciągając z niej dużą, niebieską księgę. Taką samą tyle, że zieloną znalazł w skarbcu Potterów. Skrytka znajdowała się w ścianie. Gdy wrócili, w holu już czekał na nich Shadow. Był to wysoki chłopak o dłuższych, czarnych włosach opadających na tego samego koloru oczy i bladej cerze.
-Harry.- Powiedział, pochodząc do chłopaka.
-Masz go?
-Oczywiście.- Podał mu zrolowany pergamin. Ghost rozwinął go i przejrzał szybko, po czym podał Goblinowi. Shadow przyglądał mu się uważnie i przez chwilę, udało mu się dostrzec przebłysk jakiegoś uczucia w tych ciemnozielonych oczach.
-To chyba załatwia sprawę, prawda?
-Owszem.- Potwierdził, pracownik banku.- Zajmiemy się pozwem, jeżeli nie ma pan nic przeciwko.
-Nie, ale prawnika sam sobie znajdę.
-Tak jest.
-Idziemy?- Zapytał nowoprzybyły. Potter skinął głową i opuścili Gringotta.
-Co cię tak śmieszy, Quietus?- Zapytał Harry, przyglądając się rozbawionemu przyjacielowi, gdy szli Pokątną.
-Wyobrażam sobie, minę Dropsa gdy dowie się, że pozwałeś go do sądu.- Zaśmiał się, a Ghost mu zawtórował.
-Tak, ja też.- Odetchnął.- Nie zatrzymuje cię dłużej. Twój ojciec, pewnie wróci do domu przed końcem tygodnia.
-Trzmiel kazał im się wynosić, prawda?- Zmarszczył brwi.
-Yhym.- Przytaknął.- Ale to ja go wywalę.
-A jakże by inaczej.- Powiedział poważnie, Quiet.- Nawet, gdyby był to sam minister magii czy Voldemort, każdy musi zapłacić za okradanie Harrego Pottera.
-Tym razem, mi zapłaci i to dosłownie.
-Nie możesz mu nic zrobić, na razie, a więc oskubiesz go z pieniędzy.
-Tak.
-Wiesz, jaką dzisiaj mamy noc.- Uświadomił go Shadow.- Będę się zbierał, nie mogę przegapić takiej uczty. Do zobaczenia.- Nie czekając na odpowiedź, zniknął. Lekko zaskoczony Harry, spojrzał w niebo. Zupełnie zapomniał. Dzisiaj była pełnia. A powinien był się zorientować, po zachowaniu Lupina.
Nagle, poczuł jak łzy napływają mu do oczu i spływają po policzkach.
-Cholera.- Westchnął. Nie powstrzymywał ich. Zalała go fala przyjemnego ciepła. Niewiele myśląc, aportował się z miejsca, tam gdzie kazało mu przeczucie. Nie znał tego miejsca, ale to nie było ważne. Coś go do siebie przyciągało i musiał tam iść. Szedł z nieobecnym wyrazem twarzy, lekko rozwartymi zwilżonymi ustami.
Przyszło mu do głowy, że musi wyglądać strasznie, jak jakiś zombie zwłaszcza, że jego oczy błyszczały teraz czerwienią.
Znalazł się w mugolskim parku. Był opustoszały, jak to w nocy, ale na ławce siedziała jedna osoba. Mężczyzna, odchylający głowę do tyłu płakał. Miał dłuższe, smoliście czarne loki, śnieżnobiałą cerę i szkarłatne oczy o pionowych źrenicach. Był niezwykle przystojny i bardzo podobny do Ghosta. A Harry od razu rozpoznał tę osobę, osobę która przyciągała go do siebie. Był to Tom Marvolo Riddle.

3 komentarze:

  1. Noo, nieźle...
    Nie wiem, co napisać. :/ Dużo tu jest do komentowania.. Ale powiem... znaczy, napiszę, ci jedno:
    WSZYSTKO, WSZYSTKO JEST PO PROSTU EKSTRA!!!
    Pozdrawiam serdecznie.
    I lecem dalej. ;D
    ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    no i nasz dyrektor się doigrał, dostanie pozew, spotkał Riddla...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń