Spec: Rozdział 9


-Czego?- Burknął Harry sennym głosem, odbierając telefon.
-Śpisz jeszcze?- Zapytał wesoło, Vincent.
-Nie, już nie.- Odpowiedział z wyrzutem, przecierając zaspane oczy.
-Mam dla ciebie wieści.- Oznajmił Inferno, zupełnie ignorując oczywiste niezadowolenie, rozmówcy.- Genesis zwołało radę.
-Tak?- Potter, od razu się rozbudził. Usiadł na łóżku.- Ustalili już datę?
-20 Września.
-To trochę późno.- Zauważył, marszcząc brwi.- Kto będzie?
-Wszyscy ważniejsi, przywódcy mafii.- Powiedział.- Wygląda na to, że sprawa jest poważniejsza niż wszyscy myśleli. Ludzie nadal giną, a ktokolwiek ich zabija, stał się pewniejszy siebie. Coraz więcej osób znika. Chrzestni są zaniepokojeni, tak samo jak ich ludzie. Widzą, w tych incydentach, podobieństwo do wydarzeń sprzed pięciu lat. Ty też, pewnie to zauważyłeś i o tym mówił Pazzo.
-On nie żyje.
-Zdaje sobie z tego sprawę, zginął na moich oczach.
-Zginął z mojej ręki.- Syknął, po czym westchnął.- To musi być, tylko jakiś naśladowca.- Zaproponował, chociaż niepokój w sercu pozostał. Spotęgowany tylko słowami Pazzo.
-Nawet jeżeli, to naprawdę utalentowany.
-Ale, on działał otwarcie.
-I to go zgubiło.- Zauważył Vincent.- Gdyby wrócił, na pewno byłby ostrożniejszy. Nie możemy niczego wykluczyć.
-Wiem, wiem…- Jęknął, przeczesując ręką włosy.- Przekaż starszemu, że się zjawię. Miałeś jakieś wiadomości od Pazzo?
-Żadnych.
-Ten idiota, pewnie się obija.- Zagryzł wargę.- Kończę.- Rzucił, po czym rozłączył się nie czekając na odpowiedź. Wygrzebał z kufra paczkę papierosów, zapalił jednego i wyjrzał przez okno. Odetchnął, wydychając dym. Będą mieli problemy i to spore…

*

Po obiedzie, odwiedziła ich profesor McGonnagal. Była świadoma istnienia Zakonu, oraz wiedziała gdzie znajduje się kwatera główna, chociaż do niego nie należała.
Przyszła z dość ciekawą, informacją.
-Panie Weasley.- Zwróciła się poważnym, profesorskim tonem do siedzącego na krześle, bladego rudzielca.- Z przykrością, muszę pana uświadomić, iż zdał pan pozytywnie tylko jednego SUMa. Z tego też powodu, zmuszona jestem, pozostawić pana w klasie piątej.
-Ale… ale…- Jąkał się, nerwowo zerkając, na swoją matkę która wyglądała, jakby miała wybuchnąć.
-Przykro mi, panie Weasley.
-Nie da się czegoś zrobić, pani profesor?
-Niestety, nie. To niemożliwe.- Urwała.- Mam jeszcze dużo pracy. Do zobaczenia. Ach, panno Greanger. Gratuluje pani, jednego z najwyższych wyników w całej szkole, na równi z panem Malfoyem. A pan, panie Potter… takich wybitnych SUMów, nie było w Hogwarcie od stuleci. Jestem z was dumna.- Oznajmiła, z delikatnym uśmiechem. Gryfoni odwzajemnili gest. Nauczycielka Transmutacji podeszła do kominka i po chwili, zniknęła w szmaragdowych płomieniach. Przez chwilę, w kuchni panowała cisza. Ale, była to tylko cisza, przed burzą…
-RONALDZIE BILIUSIE WEASLEY!!- Po całym domu, echem rozniósł się krzyk Molly. Ron, wzdrygnął się, podrywając się z krzesła. Był blady jak śmierć. Przełknął głośno ślinę, gdy kobieta ruszyła w jego kierunku.- CO MASZ NA SWOJE USPRAWIEDLIWIENIE? JAK MOGŁEŚ ZDAĆ TYLKO JEDNEGO SUMa?! TO OJCIEC CIĘŻKO CHARUJE NA TWOJE UTRZYMANIE, A TY ODPŁACASZ MU SIĘ W TAKI SPOSÓB?!
-M-mamo, ja…- Wykrztusił.
-NIE MAMUJ MI TUTAJ!- Wykrzyknęła, łapiąc go za ucho.- Idziesz ze mną!- Oznajmiła, wyciągając syna z kuchni.
-Au, au, au, au…- Piszczał. Spojrzał błagalnie na Harrego oraz Hermione.- Pomocy.- Szepnął bezgłośnie. Oni tylko wzruszyli bezradnie ramionami, pokazując, że nic nie mogą zrobić w starciu ze wściekłą panią Weasley. Gdy tylko czarne drzwi kuchni, zatrzasnęły się za matką i jej synem, rozległy się krzyki bólu, Wiewióra. Przyjaciele popatrzeli po sobie, rozbawieni.

*

-Lizus.- Syknął Ronald, patrząc krzywo na Harrego. Chociaż, mógł się również krzywić, z bólu. Cały czas masował, swoje mocno obite pośladki. Molly, właśnie podziwiała wyniki egzaminów Ghosta oraz Hermiony. Chwilę wcześniej, mocno sprała swojego najmłodszego syna, co niezbyt mu się uśmiechało. Postanowił więc wyżyć swoją frustracje na, tak zwanym, najlepszym przyjacielu.
-Och to niesamowite! Niezwykłe! Jesteście genialni, gratulacje Harry! Hermiono! Będziemy musieli to jakoś uczcić!
-Hm?- Potter spojrzał na Rona, przestając udawać, że słucha monologu kobiety.
-Uważasz się za lepszego?- Warknął Weasley.- Pewnie przekupiłeś komisje egzaminacyjną! Wszyscy wiedzą, że idiota z ciebie. To niemożliwe, żebyś sam osiągnął takie wyniki.
-Po prostu się uczyłem.- Wzruszył obojętnie ramionami, na te oskarżenia.
-Tak?- Zapytał ironicznie Ron.- Niby kiedy?
-Przez wszystkie ostatnie lata szkoły oraz w wakacje.- Prychnął.- Naprawdę Ronald, jesteś aż takim idiotą?
-Nieprawda!- Zaprzeczył, a jego policzki pokrył rumieniec złości.- To przez ciebie, nie miałem czasu na naukę!
-Tak?
-Tak!- Krzyknął.- Ciągle, zmuszałeś mnie, żebym wymykał się z tobą w nocy, później na zajęciach byłem niewyspany, dostawaliśmy przez ciebie szlabany, ujemne punkty i ciągle pakowałeś nas w jakieś kłopoty! Pomyśl, jak tu się uczyć, w takich warunkach?! Nawet kiedy nie chciałem, to ty ciągnąłeś mnie ze sobą, na przykład do Zakazanego Lasu!
-Och, moje kondolencje.- Skłonił się, z udawanym żalem.- Ale skoro tak, to teraz gdy będziesz sam się uczył, w niższej klasie i nikt nie będzie ci przeszkadzał, na pewno zdobędziesz bardzo dobre oceny.
-Oczywiście.- Wypiął dumnie pierś.- C… czekaj, to nie o to chodzi!
-Dorośnij, Ronald.- Wtrąciła się Hermiona.- To tylko i wyłącznie twoja wina, że wolałeś grać w Eksplodującego Durnia albo w Quidditcha, zamiast siedzieć nad książkami.
-Nikt cię nie pytał o zdanie, szlamo!
-Przesadziłeś.- Syknął Ghost, mrużąc niebezpiecznie oczy. W jego ręce błysnął nóż, który przyłożył do gardła wiewióra nim ten zdążył zareagować. Po ostrzu spłynęła kropelka krwi. Katherin krzyknęła. A Ronald wpatrywał się z przerażeniem w czerwone oczy Harrego.- Spróbuj powiedzieć tak na nią, jeszcze raz, to cię zabije. Zrozumiano?
-T-tak…- Szepnął drżącym głosem i pokiwał głową. Potter, przyjrzał mu się uważnie, po czym odsunął się. Nie zauważył pełnego furii spojrzenia, które posłał mu Weasley.
-Nie powinieneś grozić innym bronią, kochanie!- Zapiszczała Richards. Ghost tylko skrzywił się wewnętrznie i nic nie odpowiedział.
-Spieprzaj.- Rzuciła Hermiona w stronę Landryny, która zrobiła oburzoną minę.
-Dobrze, dzieciaczki.- Wykrzyknęła Molly, która zdawała się nie zauważyć tego całego zamieszania.- Wybierzemy się teraz na ulicę Pokątną!
-Tak.- Odpowiedział chórek.

*

Tak jak zwykle, podzielili się na grupy a każdej towarzyszył jeden członek Zakonu. Harry był z Hermioną oraz, ku swojemu ubolewaniu z Katherin. Pilnował ich Moody. Chociaż Greanger została przez Dumbledora usunięta z zakonu, starzec nadal nie wymyślił żadnego wiarygodnego kłamstwa dla swojego rycerzyka, więc utrzymywali pozory, jakoby nic się nie zmieniło.
-Tak jakbyśmy potrzebowali niańki.- Burknęła Greanger. Potter przez cały dzień starał się unikać irytująco nachalnej narzeczonej, która wdzięczyła się do niego piszcząc tym swoim słodkim głosikiem. Przyprawiała chłopaka o mdłości. Teraz byłby wdzięczny za gorzką czekoladę Vincenta.
Zwiał do księgarni, a ona za nim. Obejrzał się, widząc, że dziewczyna staje na palcach i wygląda go w tłumie. Kiedy go zauważyła, poczuł czyjąś rękę oplatającą go w pasie a dłoń zatkała mu usta by nie krzyknął. Nie, żeby miał taki zamiar. Ktoś przyciągnął go do siebie i trzymał tak, dopóki Landryna ich nie minęła. Dopiero wtedy Ghost został puszczony.
-No proszę, proszę, Potter.- Odezwała się osoba, przeciągająca głoski.- Dlaczego uciekasz przed tą dziewczyną? Czyżbyś był gejem?
-Malfoy.- Chłopak, obejrzał się na swojego domniemanego szkolnego wroga numer jeden i uśmiechnął się.- To moja narzeczona.
-Co?- Ślizgon popatrzył na niego w szoku, ale zaraz się opanował.- To nie wyjaśnia, dlaczego chcesz przed nią zwiać.
-Pytałeś, czy jestem gejem…- Udał, że się namyśla, po czym schylił się lekko zatrzymując usta tuż przy uchu Draco. Powiedział cichym, zmysłowym szeptem.- Czyżbyś sam wolał chłopców i próbujesz mnie poderwać?- Blondyn zadrżał. Położył ręce na ramionach Ghosta i odsunął go od siebie.
-C-chyba śnisz.- Wyjąkał arystokrata a jego twarz pokryta była rumieńcem.- Wolę dziewczyny!
-Szkoda.- Oblizał usta-. Ale i tak nie jesteś w moim typie, więc niewielka stara. Zdecydowanie wolę brunetów.
-Tak, jakbym kiedykolwiek mógł z tobą chodzić.- Prychnął Malfoy.- To o co z nią chodziło?
-Dlaczego miałbym ci powiedzieć?
-Pomogłem ci.- Zauważył.- Spłacaj dług.
-Myślałem, że wystarczy na nią spojrzeć i od razu wiadomo, dlaczego uciekam.- Mruknął.- To irytujące, brzydkie, wkurzające, denerwujące, babsko na którego widok robi mi się niedobrze… no i jestem gejem.
-W takim razie, dlaczego się zaręczyłeś?
-To nie ja.- Odparł.- Zaaranżowano mi to małżeństwo. Ale spokojnie.- Uśmiechnął się przebiegle.- Mam już plan, jak się jej pozbyć i niedługo wcielę go w życie.
-Ty naprawdę jesteś Potterem?- Zdziwił się Draco, przyglądając się chłopakowi podejrzliwie.- Mówisz jak Ślizgon.
-Yhym.- Ghost uśmiechnął się tajemniczo, w odpowiedzi.- Co powiesz na lody? Stawiam.
-Chcesz coś ze mną zjeść?- Oczy młodego arystokraty, rozszerzyły się.- Ty na pewno dobrze się czujesz?
-Nawet bardzo. To, co ty na to?
-Nie próbujesz mnie poderwać, prawda?- Upewnił się, a Harry zaśmiał się krótko i pokręcił przecząco głową.- W takim razie, zgoda.
Wymknęli się, uważając by ani Katherin ani Moody ich nie zauważyli i udali się do lodziarni Floriana Fortescuea.

*

-Więc, chcesz mi powiedzieć…- Zaczął wolno Draco, gdy siedzieli przy stoliku, zajadając lody.- Że tak naprawdę miałeś być w Slytherinie, ale wykłóciłeś się o to z Tiarą?
-Niom.
-I to przeze mnie?- Spytał cicho.
-Musisz przyznać, że nie byłeś najmilszą osobą jako dziecko.
-Cóż…
-Nie zaprzeczysz.- Uśmiechnął się z satysfakcją.
-No nie.- Westchnął.- Ale na poważnie, Złoty Chłopiec Gryfindoru, tak naprawdę powinien być Srebrnym Chłopcem Slytherinu. Wiesz, ile bym zarobił gdybym sprzedał tę informację do proroka?
-Na pewno nie więcej, niż jest w mojej skrytce.- Wzruszył ramionami.
-Cholera, gdybyś trafił do domu węża, wszystko mogłoby wyglądać inaczej. Moglibyśmy być przyjaciółmi…
-Racja.
-Ale to nie tylko moja wina.- Stwierdził.- Gdybyś nie odrzucił mojej przyjaźni w pociągu…
-Byłeś wredny.- Stwierdził Harry.
-Tylko dla Weasleya. To dupek.
-Masz racje.
-No właśnie… zaraz, co?- Spojrzał na niego zaskoczony.
-Tak, Ronald to skończony dupek, głupi wiewiór i idiota.- Zgodził się z nim Potter.
-Łał, przejrzałeś na oczy.
-Najwyraźniej ty też.
-Można tak powiedzieć.- Wpakował sobie łyżkę lodów do ust.- Będąc szczerym, zawsze chciałem się z tobą zaprzyjaźnić, ale kiedy olałeś mnie dla rudego, wkurzyłem się. Ojciec kazał mi wtedy zaprzestać prób zbliżenia się do ciebie… również był zły, ponieważ Greanger miała lepsze oceny ode mnie.
-To dlatego ją atakowałeś.
-No tak.
-Wiesz, jeszcze będziesz miał szansę, żeby się ze mną zaprzyjaźnić.
-Ty mówisz poważnie?- Spojrzał na niego z niedowierzaniem.- Gdybyś nie zauważył to stoimy po przeciwnej stronie barykady. Do tego, ty jesteś lewem a ja wężem…
-Dowiesz się w dniu rozpoczęcia roku.- Przerwał mu Potter.- O, tylko pod jednym warunkiem. Nie nazywaj więcej Hermiony szlamą. Weasleya możesz nawet zabić, ale Mione zostaw w spokoju.
-Pewnie.- Wzruszył ramionami.- Nigdy nic do niej nie miałem, przynajmniej, nic osobistego. Niechętnie to przyznaję, ale szczerze to nawet podziwiam jej wyniki w nauce.
-Dobrze.- Uśmiechnął się, wyciągając rękę ponad stołem.- Harry. Harry Potter.
-Draco. Draco Malfoy.- Uścisnął dłoń Ghosta.

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. AAahhaaaaaaaaa...
      A co do rozdziału... Cudne!!! to jest po prostu CUUUUDNEEEE!!! I... Nie mogę się doczekać ich roku szkolnego.. MHehehehehehehehe... *mroczny śmiech* ...hehehehehehehehe..!!
      Pozdrawiam.
      I lecem dalej. ; ) ^.^

      Usuń
  2. Witam,
    niech pozbędzie się tej landryny, rozmowa z Malfloyem boska, co wymyślili, no i wyniki sumów, Ron w niższej klasie bosko ;]
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Cały czas zaciesz na mordce, nieźle

    OdpowiedzUsuń