Dłuższą chwilę w
milczeniu, mierzyli się wzrokiem. Oboje mieli nieodgadnione wyrazy twarzy.
Żaden nawet nie próbował ścierać łez.
-A to ci
niespodzianka.- Stwierdził nagle Harry, cichym głosem.- Byłem pewien, że już
nic mnie nie zaskoczy, a tu proszę.
-Harry Potter.-
Powiedział Riddle, przyglądając mu się uważnie. Różdżka pojawiła się w ręce
czarnoksiężnika i wycelował nią w chłopaka.- Co ty tu robisz?- Warknął, mrużąc
niebezpiecznie oczy.
-Nie wygłupiaj się.-
Prychnął nastolatek.- Ja po prostu muszę
tutaj być. I z tego co widzę, to dobrze wiesz dlaczego.
-Tak.- Westchnął ze zrezygnowaniem
Tom, chowając różdżkę do rękawa. Bojowy nastrój momentalnie go opuścił.
Nastolatek usiadł obok czarnoksiężnika.
-Wiedziałeś, prawda?-
Zapytał, po chwili dłuższej ciszy.
-Miałem pewnie podejrzenia,
ale nie byłem pewien.
-Yhym…- Zapadło
milczenie, które zaraz przerwał zamyślony Potter.- Może nie jestem odpowiednią
osobą żeby o to pytać, ale jaki jest powód twoich łez?
-Pełnia.
-Nie o to pytałem.-
Zaprzeczył, mrużąc oczy.- Księżyc jedynie wzmaga nasze emocje i zmusza nas do
ich jawnego okazywania, czego na co dzień, jak wiadomo nie robimy. Taka już
nasza wampirza natura. Ale z tego co mi wiadomo, to Czarni Panowie nie mają za
dużo powodów do płaczu, dlatego jestem ciekawy.
-Zazwyczaj reaguje
złością.- Westchnął, przymykając powieki.
-Tak, tak jest
łatwiej.
-Bawisz się w
psychologa, mój drogi Harry?- Riddle popatrzył na niego z rozbawieniem.
-Możliwe.- Zgodził
się Ghost.- Odpowiesz?
-Dlaczego chcesz to
wiedzieć?
-Ciekawość.
-Ach, Gryfońska
cecha.- Zamrugał.
-No i to jedyna
okazja, bym mógł z tobą normalnie porozmawiać, bez wiszącej nade mną groźby
dostania Avadą lub jakąś inną, bolesną lub szkodliwą dla zdrowia klątwą.
-A tego chciałeś?-
Marvolo spojrzał na niego uważnie.- Rozmowy? Czy może, spowodowane jest to
tylko twoim… naszym, obecnym stanem? Że tak się wyrażę… pokojowym. Ale to nie
są twoje prawdziwe uczucia.
-Nie jestem naćpany.-
Zmarszczył brwi.- Zapewniam cię, że zapamiętam wszystko z naszego spotkania,
nawet jeżeli zostało one spowodowane przez księżyc.
-Och…- Voldemort
wziął głębszy oddech.- Cóż, to chyba, tak. Myślę, że mógłbym ci powiedzieć.
-O, dobrze.- Cisza.-
No więc? Powiesz?
-Taak.- Zastanowił
się.- Wydaje mi się, że jestem po prostu zmęczony i sfrustrowany. Prawie
wszyscy moi zwolennicy siedzą w Azkabanie, zostali mi sami idioci, albo
szaleńcy tacy jak Bellatrix. Tak przy okazji, to wcale nie kazałem jej zabijać
twojego ojca chrzestnego. W ogóle nie kazałem im nikogo zabijać. Działała z
własnej inicjatywy i zapewniam cię, że otrzymała za to surową karę.
-Nie musisz się
przejmować Syriuszem.- Zapewnił Potter.- Wiem, że jest sposób żeby ściągnąć go
z powrotem zza zasłony, ale Belli i tak nie lubię więc uważam, że zasłużyła na
to co ją spotkało.
-Tak myślisz? Może,
masz racje.
-Oczywiście, że mam.
-Ogólnie moi
śmierciożercy to skończeni idioci. Kazałem im przynieść jakąś małą kulkę z
ministerstwa, ale nie! Nawet czegoś tak prostego nie mogą zrobić dobrze! Do
tego tracimy poparcie…, przegrywamy tę wojnę.
-I to cię tak
zdołowało, hm.- Mruknął.
-A kogo by nie
zdołowało?- Naburmuszył się.- Merlinie, po co ja ci to mówię?- Jęknął.- Nie
powinienem.
-Tak, racja, nie
powinieneś.- Zgodził się Harry.- Ale powiedziałeś. Zwal winę na księżyc.
-To jest jego wina.-
Marvolo spojrzał na naturalnego satelitę ziemi z wyrzutem.- Głupia kula sera.-
Potter parsknął, słysząc to porównanie. Taak, to, że sobie siedzą tutaj i
rozmawiają a nie rzucają w siebie klątwami to sprawa księżyca. Pełni,
dokładniej. Pełnia dziwnie działa na magiczne stworzenia. Wilkołaki, które
normalnie są przyjazne i spokojne szaleją i mordują ludzi a Wampiry które z
natury są zimne, obojętne oraz nieufne, urodzeni mordercy, stają się miłe,
przyjazne i otwarte na innych, nawet swoich największych wrogów nie mogą
traktować źle. Kiedy jakiś krwiopijca zamorduje podczas pełni innego przedstawiciela
swojego gatunku, również zmieni się w proch. Ale Harry nie miał pojęcia, że
Voldemort ro Wampir. Ta sytuacja była dziwna.
-A ty?- Spytał
Riddle, wyrywając z zamyślenia Ghosta, który spojrzał na niego pytająco.-
Dlaczego płaczesz?
-Przez pełnię.-
Powtórzył jego słowa, ale widząc spojrzenie Toma postanowił rozwinąć swoją
wypowiedź.- Chyba nad przeszłością i samotnością… tak, nad tym, bo ostatnio
wszystko zaczęło się jakoś układać a przynajmniej zacznie, bo już mam plany,
ale nadal…
-Masz żal.- Zgadł
Czarny Pan. Teraz on pobawi się w psychologa.- Nie możesz uwolnić się od
przeszłości.
-Ty też.- Wytknął.
-Mam już
siedemdziesiąt lat.- Marvolo skrzywił się.- To wszystko było tak dawno, że
przestało sprawiać mi ból.
-Aha…
-A jaka była twoja?-
Zainteresował się.- Ja ci powiedziałem, rewanżuj się.
-Chyba nie zapomnę
dopóki się nie zemszczę, a nawet wtedy…- Westchnął.- No niech ci będzie. A pomyślałby
kto, że tylko Gryfoni są tacy ciekawscy.- Prychnął i zaczął opowiadać. A przy
tym cały czas patrzył w niebo. O tym jak był traktowany u Dursleyów, że wiele
razy wylądował w szpitalu, że prawie go zabili, jak w wieku pięciu lat spotkał
Vincenta i wymykał się do niego za pomocą zmieniacza czasu, a trzy lata później
swoich przyjaciół i założyli Spectrum. Kiedy po raz pierwszy kogoś zabił, jak
było zabawnie kiedy zaczynali, później o Hogwarcie, wszystkich jego przygodach
i przekrętach. Wspomniał też krótko o incydencie sprzed pięciu lat, ale nie
opisał go szczegółowo. Na koniec, opowiedział o zdradzie Dumbledora oraz jego
przyjaciół.
-Nie miałeś wesołego
życia.- Stwierdził wolno Tom, kiedy Potter skończył opowiadać.
-Tak, a ty nie
ułatwiałeś mi tego, chcąc mnie zabić.- W oczach czarnoksiężnika błysnęło coś
dziwnego. Złość? Ale nie na rozmówcę. Raczej, na samego siebie.
-Nigdy nie chciałem cię
zabić.- Wyznał, ledwo dosłyszalnym szeptem.
-Ależ oczywiście, że
nie.- Zgodził się ironicznie przywódca Widma.
-Nie, naprawdę.-
Zapewnił Tom, teraz już trochę pewniej.- Ani ciebie, ani twoich rodziców.
Szczerze to zawsze chciałem z tobą o tym porozmawiać, ale nie miałem okazji.
Myślałem, że Dumbledore tak wyprał ci mózg, że nie będziesz słuchał, ale
wygląda na to, że się pomyliłem. Wiem, że to brzmi jak wymówki… nigdy nie
chciałem ciebie zabić, ale zostałem do tego zmuszony.
-Przez przepowiednię,
tak?- Harry zagryzł dolną wargę.
-Nie.- Czarny Pan
pokręcił przecząco głową.- Przez zaklęcie.
-Nie rozumiem.
-Domyślam się.-
Uśmiechnął się lekko.- Widzisz, twoi rodzice stali po mojej stronie. Byli
szpiegami w Zakonie Feniksa. Dumbledore odkrył to bo Peter zdradził. Kiedy
przybyłem do doliny Godryka było za późno. Lily i James leżeli martwi na
podłodze.
-A co ze mną?- Spytał
szeptem Harry.
-Klątwa powolnej śmierci.-
Odparł słabo Tom.- Nie mam pojęcia, jak można rzucić taki przeklęty czar na
dziecko… umierałbyś tydzień, powoli w okropnych męczarniach, twoje organy
niszczyłyby się, wypalane przez magiczny kwas, od tych mniej ważnych aż do
serca, płuc i mózgu. Rzuciłem na ciebie Avade, ale nie przewidziałem, że Lily
ustawi tarczę krwi przeciwko klątwie uśmiercającej. Zniknąłem a dalszą część historii
znasz.
-To znaczy…- Harry
spojrzał na niego, szerzej otwartymi oczyma.- Dlaczego teraz mi o tym mówisz?
-A uwierzyłbyś,
gdybym ci to wykrzyczał na cmentarzu?- Odparował ironicznie.- Do tego nie
wyglądałem za ciekawie, więc gdybym cię zaprosił na herbatę do zamku, też byś
się nie zgodził, ostatecznie grałem swoją rolę.
-Dlaczego uważasz, że
teraz ci uwierzę?- Tom nie odpowiedział, tylko spojrzał na księżyc a Harry podążył
za jego wzrokiem. Zmarszczył brwi w geście irytacji.
-Bardziej ufam
Veritaserum.
-Podaj mi je, jeżeli
masz przypadkiem przy sobie fiolkę.
-Nie jestem
Severusem, nie noszę takich rzeczy w kieszeniach szaty.
-Cóż… co w takim
razie zamierzasz zrobić?
-Nie wiem.- Przyznał
szczerze.- Ale jeśli mówisz prawdę, to moi rodzice żyję. Nikt nie zmienił mnie
w wampira, byłem nim od urodzenia co znaczy, że moi rodzice też.
-Nie wiedziałem o tym
kim są.- Przyznał Tom.- Ale to możliwe. Na wampiry nie działa Avada. Tylko
zapadają w magiczną śpiączkę trwającą 24h, podobną do stanu który wywołuje
wywar żywej śmierci.
-Czyli to Dumbledore
musiał coś z nimi zrobić po tym jak zniknąłeś, bo nie odnaleziono ciał.
-Tak, ten starzec
byłby do tego zdolny.- Mruknął Riddle.- Powiedz mi Harry, jakie jest twoje
stanowisko w tej wojnie?
-Och, na pewno będę
przeciwko Trzmielowi.- Odparł nonszalancko.- Ale uprzedzając kolejne pytanie,
nie podjąłem jeszcze decyzji czy się do ciebie przyłączyć. Cóż, na pewno nie
byłbym wtedy zwykłym śmierciożercą.
-To zrozumiałe… na
twoim miejscu, też nie chciałbym być zwyczajnym sługą, jesteś zbyt potężny.
-Dzięki.- Wyszczerzył
się.- Na razie, mam zamiar siać zamęt w Hogwarcie i dowiedzieć się co stało się
z moimi rodzicami.
-W jaki sposób?-
Zainteresował się Riddle.- Chyba nie zapytasz o to Dropsa wprost.
-Nie jestem idiotą.- Spiorunował
go wzrokiem.- Nadal nie wiem, czy powiedziałeś prawdę.
-Słowo
czarnoksiężnika, że nie kłamię.
-To chyba nie jest
wiele warte.- Burknął.
-Nie mam ci za złe,
ze mi nie ufasz.
-Zdziwiłbym się,
gdybyś miał.- Przyznał Potter.
-Nie odpowiedziałeś
na moje pytanie.- Zauważył Tom.
-Nie mam zamiaru, ale
poinformuję cię o rezultacie. W końcu skoro byli twoimi śmierciożercami to
pewnie chciałbyś wiedzieć co się z nimi stało.
-Tak, dziękuje.-
Skinął głowa.- Zmienię temat. Twoi krewni.
-Coś z nimi nie tak?
-Wiele rzeczy.-
Syknął.- Ale nie o to mi chodziło. Zastanawiałem się tylko czy masz może zamiar
się zemścić na nich, za to co ci zrobili.
-A gdybym miał taki
zamiar, to co?
-Pozwól mi się przyłączyć.
-E?- Spojrzał na
niego zaskoczony, po czym uśmiechnął się przebiegle.- Pewnie, czemu by nie?
-Mówisz serio?
-Tak. Domyślam się,
że Czarny Pan zna naprawdę dużo ciekawych metod tortur a to może okazać się
pomocne.
-Kiedy?
-Prawdopodobnie
niedługo.- Zastanowił się chwilę, bo nie wybrał jeszcze ostatecznej daty
rozpoczęcia operacji: Szaleństwo.- A
tak przy okazji, to skoro moi rodzice byli śmierciożercami to dlaczego ani
Severus ani Remus i Syriusz nic o tym nie wiedzieli?
-Obliviate.
-Cholerny staruch.-
Burknął.- Wyślę ci sowę.
-Dobrze.
-Można powiedzieć, że
teraz zawarliśmy coś w rodzaju porozumienia?
-Chyba tak.
-To chore, moje życie
jest nienormalne.- Stwierdził gorzko Harry a Czarny Pan zaśmiał się. Ghost
rzucił mu urażone spojrzenie.- Nie pomagasz.
-Nie miałem zamiaru.
Lepiej już idź.
-Tak, tak…- Ziewnął.-
Och, a tak przy okazji, byłem u Gringotta i pozwałem Trzmiela za kradzież.
-Że co zrobiłeś?!-
Voldemort popatrzył na niego z niedowierzaniem.
-No, pozwałem go.-
Wzruszył ramionami.- Podkradał pieniądze z mojej skrytki od rzekomej śmierci
moich rodziców.
-A ty go pozwałeś.-
Powtórzył Czarny Pan, po czym wybuchnął śmiechem.- Merlinie, to jest takie
zabawne. Nikt nigdy nie pozwał Albusa Dumbledora.
-Nikt nigdy nie
próbował okradać Ghosta.- Odrzekł Harry, mrużąc oczy.
-Właśnie Ghosta.-
Spoważniał Riddle.- To było zaskoczenie. Nie podejrzewałbym, że Złoty Chłopiec
może być przywódcą tego Spectrum.
-Niespodzianka.-
Prychnął.
-Próbowałem się z
wami skontaktować.
-Tak wiem.-
Westchnął.- Chciałeś przeciągnąć nas na swoją stronę.
-Jeszcze do tego wrócimy.-
Ostrzegł.
-Hm…, mógłbyś
poprosić Lucjusza, żeby znalazł mi jakiegoś dobrego prawnika?
-Skąd wiesz, że nie
siedzi w Azkabanie?
-Mam swoje źródła.-
Mrugnął do niego, wstając. Przeciągnął się.- No nic, znikam. Do zobaczenia.-
Deportował się, zostawiając zamyślonego Voldemorta siedzącego na ławce w Mugolskim parku.
Heheheheheheh, noo, to teraz to już NAPRAWDĘ będzie się działoo..
OdpowiedzUsuńHEHEHEHEHEHEHEHEH!!!
Jej, Tom wkracza do gry! :D Masz talent! Lecę czytac dalej! :D
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńsą wampirami, to zatem gdzie są rodzice Harrego i jak się okazało byli śmierciożercami, pogawędka miła...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie
Ale jaja! Harry i Tom? Spokojna rozmowa? Bez zaklęć? Świat się wali!
OdpowiedzUsuńOMG to jest zarąbistej a z każdym rozdziałami 100 razy lepsze😍😍
OdpowiedzUsuńUroczoo
OdpowiedzUsuń