Trochę zajęło mi
napisanie tego rozdziału a i tak nie mam pewności czy jest wystarczająco dobry.
Nigdy wcześniej nie musiałam opisywać tortur a nawet jeżeli to nigdy trzech
osób na raz… cóż, mam nadzieje tylko, że nie jest tak źle. Co do Toma, można
powiedzieć iż ta miła osobowość to jego prawdziwa twarz albo jej część, jest
miły dla Harrego bo tak naprawdę nigdy nie chciał go zabić, przyjaźnił się z
jego rodzicami (ba! Nawet był przy narodzinach młodego ^^) ale to nadal Czarny
Pan i potrafi być okrutny.
Obudził się ale
minęła chwila nim zdecydował się otworzyć oczy. Czuł chłód. Na pewno nie
znajdował się już w miękkim, ciepłym łóżku. Nagimi plecami dotykał chropowatej
ściany. Czuł, że coś krępuje mu nadgarstki. Z dużym wysiłkiem poruszył rękami.
Zabrzęczało. Łańcuchy. Wydał niemy krzyk, rozglądając się z przerażeniem
dookoła, wytrzeszczonymi oczyma ale nie mógł niczego dostrzec w ciemności. Z
boku słyszał ciche pochlipywanie.
-Dudley…- Szepnął.-
Dudley, to ty?
-T-t-taato!-
Zaszlochał chłopak.- C-co się tu dzieje?
-Nie wiem, synku.-
Szepnął drżącym głosem.- A Petunia?! Gdzie jest Petunia? Jest tutaj?
-Vernon!- Pisnęła
spanikowana kobieta.- Zrób coś! Nie mogę się uwolnić!
-Oczywiście, że nie.
Po to zostałaś przypięta łańcuchami do ściany byś nie mogła się uwolnić,
logiczne, prawda?- Usłyszeli chłodny znajomy głos. Lewitujące w powietrzu
czarne świece zabłysły czerwonym ogniem, ukazując siedzącego na rubinowym
krześle z wysokim oparciem, uśmiechającego się zimno Harrego Pottera. Nogę
zakładał na nogę i leniwie bawił się różdżką a jego maska leżała na oparciu.
Wokół fotela stało pięć postaci w czarnych płaszczach z zasłoniętymi twarzami.
Ciemnozielone oczy błyszczały niebezpiecznie, odbijając szkarłatne płomienie.
-Chłopcze…!-
Wycharczał pan Dursley a w jego spojrzeniu pojawiła się furia.- Co ty sobie
wyobrażasz?! Masz nas natychmiast wypuścić, słyszysz?! JUŻ! Za kogo ty się
uważasz?! Uwolnij nas teraz, to jeszcze zastanowię się nad karą dla ciebie…-
Przerwał mu lodowaty śmiech. Dreszcze przebiegły całej trójce więźniów po
plecach.
-Chyba jeszcze się
nie zorientowałeś w jakiej znajdujesz się sytuacji, żałosny Mugolu.- Rzekł Tom,
podchodząc do niego powoli. Zatrzymał się na odległości kroku.- Pozwól, że cię
oświecę.
-Rób co chcesz.-
Zezwolił Ghost z demonicznym uśmiechem.- Shadow, pomóż mu.
-Mówisz jakby
potrzebował pomocy.- Prychnął ale wyciągnął różdżkę.- To cholerny Czarny Pan,
Harry.
-Gdybyś był
śmierciożercą, oberwałbyś Cruciatusem.- Warknął Riddle niezadowolony z bycia
nazwanym ,,cholernym’’.
-Ale nie jestem.-
Pokazał mu język.
-W takim razie odbije
to sobie na Severusie.- Zadecydował a Quiet zbladł.
-Ey, nie torturuj
mojego ojca chrzestnego.- Zmarszczył brwi Harry.- W zamian za to powierzę
twojej opiece moją ciotkę.
-Wolałbym tego
opasłego walenia.
-Och, tak.- Skrzywił
się.- Jak mogłem zapomnieć, że ty gustujesz w chłopcach porośniętych tłuszczem.
Obrzydliwe.
-Potter!
-No, dobra, już
dobra.- Uniósł ręce w obronnym geście.- Nie krzycz tak na mnie bo brzmisz jak
Snape.- Wstał z krzesła a ono rozpłynęło się w powietrzu.- To co, zaczynamy?
-Crucio.- Szepnął
Shadow w odpowiedzi. Piwnicę przeszył przerażający kobiecy krzyk, przeplatany z
błaganiami jej syna oraz męża, by oprawca przestał sprawiać ból ich matce i
żonie. Prośby na nic się zdały. Quietus patrzył niewzruszenie na zalaną łzami
twarz Petunii, zdzierającej sobie gardło krzykiem.- Enervate.- Szepnął kiedy
straciła przytomność.- Tormenta!
-Przestań! Przestań!-
Warczał Vernon, patrząc z rozpaczą na żonę.- Dlaczego jej to robisz?! Przecież
nic wam nie zrobiła!
-Och, doprawdy?-
Spytał ironicznie Harry.- A to ciekawe… w takim razie sugerujesz, że powinienem
torturować ciebie?
-Co…- pan Dursley
zbladł. Oczywiście nie potrafił odpowiedzieć. Nie chciał by jego żona cierpiała
ale jeszcze bardziej nie chciał samemu odczuwać bólu. Bo niby dlaczego miałby?
Przecież to wszystko to nie jego wina a Petunii! To przez nią musieli zająć się
głupim smarkaczem, dziwolągiem. On nie zrobił nic złego. Tak, każdy by tak
postąpił na jego miejscu. Nie zrobił nic złego, nic, nic…- Nie.
-Więc wolisz by twoja
żona cierpiała?- Chciała wiedzieć Anna.
-Oczywiście.- Zgodził
się.- To jej wina, to ona ściągnęła nam tego dziwoląga na głowy.- Rzekł pewny
słuszności swoich racji.
-Ty…- Syknęła
Phantom, mrużąc niebezpiecznie oczy.- Przebrzydły, tłusty, śmierdzący, obrzydliwy,
zgniły, mugolu…
-Phantom.- Urwał jej
tyradę Ghost, spoglądając na Riddla. Ten od razu zrozumiał i uśmiechnął się
niebezpiecznie pod maską a jego szkarłatne oczy błysnęły żądza mordu.
-Zaczynamy łagodnie.-
Rzekł, posyłając Vernonowi spojrzenie pełne pogardy i obrzydzenia.- Crucio!
W tym czasie Harry
podszedł do Quieta który przerwał zaklęcie. Ciotka Petunia płakała, drżąc na
całym ciele. Z jej ust wydobywały się ciche szlochy. Chłopak spojrzał na nią z
zamyśleniem.
-Nie tak dotkliwa jak
jego ale kara cie nie ominie.- Rzekł, unosząc jej podbródek i patrząc kobiecie
w oczy.- Terminum Subconscious.- Wyszeptał. Przez chwilę nic się nie działo a
zaraz pani Dursley zaczęła krzyczeć.
-Błagam….proszę,
błagam… przestań!- Zawodziła.- Zostaw mnie… nie, nie chcę! Puść… nie! Nie!
Odsuń się… krew… przestań! Nie, nie, nie, nie, nie! Przepraszam… tak,
dobrze?... przepraszam… zostaw mnie! Nie podchodź! Nieeeeeeeeee!
-Co ty jej zrobiłeś?-
Wyksztusił oszołomiony Vernon. Nikt w tym momencie nie dotykał jego żony a ona
brzmiała jakby ją zażynano.
-To nic w porównaniu
z tym co zrobię tobie.- Rzekł mrocznie Potter.- Devil, Phantom, Shadow, Reaper…
zajmijcie się, proszę moim kuzynem, z wujem sam sobie porozmawiam.
-Nie zapomniałeś o
kimś?- Tom uniósł brew.
-Oczywiście, że nie.-
Zapewnił. Pomieszczenie wypełniły krzyki Dudleya który zmedlał już po pierwszym
Cruciatusie i teraz został obudzony.
-Co chcesz mi
zrobić?- Zapytał Vernon, w jego mniemaniu groźnie. Harry zagryzł wargę by
powstrzymać wybuch śmiechu.
-Zaraz się
przekonasz.- Zapewnił.
-Culter.- Powiedział
mściwie Voldemort a Potter spojrzał na niego z urazą. Czarnoksiężnik tylko
wzruszył ramionami, ignorując wrzask Vernona kiedy jego ciało pokryło się
wieloma głębokimi cieciami z których teraz sączyła się krew.- Za dużo gadasz.
Sectumsepmtra. Conteoss.- Rozległ się trzask miażdżonych kości.- Stumpusio*.
Incendio.- Czarny Pan z chorym zadowoleniem obserwował jak mugol trawiony jest
przez ognie piekielne.
-Nie zabij go.-
Ostrzegł Harry, gasząc ogień. Voldemort popatrzył na niego dziwnie.
-Dlaczego?
-To jeszcze nie
koniec.- Oznajmił. Machnął ręką a w powietrzu pojawiła się metalowa piersiówka.
Bez słowa wlał jej zawartość do gardła wuja który zaczął się krztusić,
krzyczeć, dławić wlasną krwią… kiedy wypalało mu przełyk. Prawdopodobnie teraz
pokryty ranami i bąblami od poparzenia nic nie powinien czuć gdyby nie rzucone
na niego zaklęcia. Przywódca widma spojrzał kątem oka na kuzyna, który wyglądał
tylko trochę lepiej niż jego ojciec.
-Noc się niedługo
kończy.- Zauważyła Anna.
-Wiem. Przenieście
ich.- Rozkazał machając leniwie ręką w kierunku kuzyna i ciotki. Reaper,
Phantom i Devil zniknęli razem z dwójką krewnych swojego przywódcy a Shadow
wyszedł z piwnicy pod domem numer 4 na Privet Drive. Potter stanął naprzeciwko
wuja którego Riddle torturował Cruciatusem. Po kilku minutach czarnoksiężnik
przerwał zaklęcie, spoglądając wyczekująco na Ghosta. Mugol zemdlał.
-I?
-Nie obudzę go.- Odezwał się cicho Harry.- Terminum Subconscious: Passus.- Vernon zaczął się trząść. Wisząc na ścianie w
ogóle nie przypominał człowieka tylko zakrwawioną masę pokrytą czarnymi
bąblami. Nagle wrzasnął rozdzierająco. Ciało świni zaczęło pokrywać się
długimi, głębokimi nacięciami w miejscach które zaklęcia nie uszkodziły.
Spodnie w kroczu Mugola przeciągnęły ciemnoczerwoną substancją. Krew ściekała z
jego rąk, nóg, twarzy… wokół unosił się smród palonego mięsa.
-Co to za zaklęcie?-
Zainteresował się Czarny Pan.
-To nie jest klątwa
torturująca.- Wyjaśnił Harry.- Tylko zaklęcie z dziedziny magii umysłu trochę
przeze mnie ulepszone. Podobne rzuciłem na ciotkę Petunię, zamknąłem ją w jej
najgorszym koszmarze a jego w Sali tortur, wszystko co dzieje się w jego umyśle
ma swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Mogę tak nawet zabić, podczas snu,
a ofiara się nie zorientuje, że umarła naprawdę.
-Ale nie masz zamiaru
go zabić.- Zauważył Tom.- Co chcesz zrobić?
-Oczywiście, zemścić
się ale z… finezją.- Uśmiechnął się ironicznie.- Stumpusio multo. Memocrinem*. Curo*. Timotenebris*.
-I coś ode mnie.- Dorzucił Voldemort.- Damnsen
Gust*.
-Dobrze, możemy
znikać.- Zadecydował Harry. Machnął ręką a zaklęty w koszmarze pan Dursley
Zniknął. Dwójka czarnoksiężników opuściła mugolski dom który stanął w
płomieniach za ich plecami. Chmura czarnego dymu uniosła się ku niebu. Wsiedli
do limuzyny a ta natychmiast odjechała, niezauważona. Z oddali usłyszeli tylko
dźwięk syren strażackich. Potter odetchnął, ściągając maskę tak jak pozostali.
-Dlaczego nie chciałeś
go zabić?- Zapytał Tom. Harry nie wyjaśnił mu swoich planów co do Dursleyów,
powiedział tylko, że będą ich torturować a Voldemort nie miał zamiaru
przeszkadzać chłopakowi w zemście. Sam nie chciałby żeby ktoś wtrącał się kiedy
mordował swojego ojca, wiec rozumiał uczucia Ghosta.
-Och, umrą, prędzej
czy później, zabici przez nas albo popełnią samobójstwo.- Zapewnił wesoło
Quiet. Czarny Pan z rozbawieniem zauważył iż wydaje się on być zupełnym
przeciwieństwem mrocznego Severusa.
-Tak?- Uniósł brew.
-Ciotkę i kuzyna
porzuciliśmy na jakimś pustkowiu za Londynem.- Kontynuował wyjaśnienia Shadow.-
A Vernona na śmietniku. Również trochę ich podleczyliśmy, żeby nie było, ale…
usunęliśmy im wspomnienia co to tych tortur, więc nie wiedzą skąd się tam wzięli
ani kto im to zrobił.
-W zamian Harry
potraktował ich ciekawymi zaklęciami.
-Powtórzymy to
jeszcze kilka razy.- Rzekł wyżej wymieniony nastolatek.- Plan jest taki by
zabić ich dopiero kiedy znajda się na granicy wytrzymałości psychicznej i
fizycznej. Ostatecznie wszystko sobie przypomną, ma moment przed śmiercią.
*
Vernon leżał gdzieś,
nie wiedział gdzie, przypięty do jakiegoś kamiennego ołtarza. Otaczał go
nieprzyjemny chłód. Niebo było czerwone a po nim leniwie płynęły czarne chmury
od czasu do czasu zasłaniając białe słońce. Szarpał się ale nie mógł wyrwać
tłustych łap z łańcuchów. Nie mógł się również odezwać. Cały czas czuł jakby
gardło trawiły mu płomienie, chociaż teraz już odczucie to było lżejsze.
-Witam, witam.-
Usłyszał nagle. Z trudem odwrócił głowę i zobaczył jakiegoś faceta, pchającego
przed sobą metalowy wózek na którym leżały różnej długości nożyki oraz
skalpele, wiaderko z żółtą farbą w której zatopiony był do połowy pędzel i dwie
fiolki z eliksirami.- Pewnie nie możesz mówić więc odpowiem na twoje niezadane
pytanie.- Uśmiechnął się przyjaźnie.- Jestem iluzją szalonego naukowca
stworzoną przez Sir. Ghosta a nazywam się Pazzo i teraz to ja się tobą zajmę, Mugolu.-
Oznajmił, chwytając do ręki jeden z większych skalpelów.- Proszę.- Machnął
dłonią a pozostałe nożyki uniosły się w górę. Niebezpiecznie zbliżyły się do
ciała Vernona po czym wbiły się w niego jak igły. Nie mógł nawet krzyknąć a do
oczu napłynęły mu łzy.- To takie przykre.- Stwierdził Pazzo. Kolejne machnięcie
ręki a skalpele rozcięły skórę mężczyzny prawie do samych kości. Tym razem spomiędzy
rozwartych, spękanych ust wydobył się chropowaty dźwięk niewątpliwie mający być
krzykiem. Przyjazny uśmiech nie schodził z twarzy białowłosego gdy chwytał
wiaderko z farbą. Zaczął malować ręce, nogi, brzuch i twarz Mugola, nucąc pod
nosem. Nagle z znikąd zaczęła dudnić metalowa muzyka. ^^
-Pięknie.- Klasnął w
ręce, odsuwając się. Vernon który zachował świadomość tylko dzięki zaklęcia nie
wiedział do czego pomalowanie go miało służyć ale zaraz przekonał się iż to
żółte to nie była farba. Substancja wsiąkała w jego ciało wypalając skórę,
mięśnie oraz zmiażdżone wcześniej kości. Nad nią unosił się szary dymek.- A
teraz czas na gwóźdź programu!- Okrzyknął Pazzo, ściągając dolną część
garderoby Mugola. Gdyby tylko Vernon mógł, patrzyłby z przerażeniem w oczach
jak skalpel trzymany przez białowłosego zbliża się powoli do jego przyrodzenia…
-Najlepszą karą dla
takiej świni jak ty, jest kastracja, czyż nie mam racji, drogi wuju?- Odezwał
się szyderczy głos Harrego Pottera.
*
A oto Limuzyna
należąca do Spectrum (miałam wstawić zdjęcie już wcześniej), pojawiła się
również w pierwszym rozdziale.
Stumpusio- Zaklecie
wywołujące skutki brutalnego gwałtu za pomocą ostrych, metalowych narzędzi.
Stumpusio Multo- To
zwielokrotnienie wyżej opisanego czaru.
Curo- Zaklęcie to
powoduje iż ofiara czuje niepokój, nie może spokojnie spać, ciagle wydaje jej
się, że ktoś ją śledzi, ma koszmary (w przypadku Dursleyów są to sceny tortur)
Danmasen Gust.-
Powoduje zanik zmysłu smaku ale nie węchu (działanie pożyczone z Kamienia
Małrzeństw ^^)
Timotenebris.-
Powoduje klaustrofobie oraz paniczny strach przed ciemnością, podsuwa umysłowi
wizje najgorszych koszmarów czajacych się w mroku.
Memocrinem.- Blokuje
określone wspomnienia (w przypadku Dursleyów są to wspomnienia tortur oraz ich
oprawców).
Terminum
Subconscious- Podobne do Leglimencji, wywodzi się z dziedziny magii umysłu,
której mój bohater tak między nami jest mistrzem. Pozwala na wejście w
podświadomość ofiary. Można uwięzić ją w jej najgorszych koszmarach lub
najszcześliwszych wspomnieniach. Torturować a nawet zabić. Prawdziwe ciało
reaguje na to co dzieje się w umyśle lub śnie. Można powiedzieć, że Harry może
działać podobnie do Freddego Krugera ale on nie musi torturować osobiście,
robią to jego iluzje jak np. Pazzo ^^
Hehehehehehe...
OdpowiedzUsuń^,^
Serio po raz pierwszy opisujesz tortury? Przecież to trzeba znać tyle zaklęć, wszyscy autorzy takich notek są przeze mnie podziwiani, mniej czy bardziej, ale jednak. My respect!
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńtortury piękne, naprawdę bawi się nimi...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie
Bardzo fajnie opisane tortury jak na pierwszy raz. Po latach mam nadzieję, że nadal piszesz i rozwijasz się dalej!
OdpowiedzUsuń