Zastanawiał się, czy
wystraszyli się tego, co Dudley i Vernon mu zrobili, ale ostatecznie doszedł do
wniosku, że po prostu wcześniej zaplanowali ten wyjazd. W końcu to nie był
pierwszy raz, kiedy chłopak został skatowany.
*
Tak, jak Harry
przypuszczał, było pochmurnie i zimno. Zbierało się na burzę. Dziękował
Merlinowi, oraz wszystkim istniejącym bogom za taką pogodę, bo mógł dzięki temu
wyjść na dwór w długich spodniach oraz bluzie z kapturem, naciągniętym na
twarz, bez wzbudzania podejrzeń, że jest jakimś kryminalistą. Nie, żeby
przejmował się zdaniem innych ludzi, ale nie chciał mieć problemów.
Ocknął się około
południa, na podłodze w swoim pokoju. Zastanawiał się, dlaczego go tam przenieśli
a nie zostawili w piwnicy, ale szczerze miał to gdzieś. Żaden z jego krewnych
nie był normalny i próby rozgryzienia ich toku myślenia, mogły doprowadzić do
szaleństwa, a Harremu zależało na zdrowiu psychicznym. Na jego szczęście, kiedy
się obudził, rany już zaczęły się goić. Miał więc trochę siły, by zawlec się do
łazienki. Najpierw wypił eliksir, na porost kości i poczekał godzinę, aż ten
skończy go leczyć. Zaklęciami oczyścił rany oraz zamknął je, ale nie mógł
wyleczyć wszystkich. Te na plecach były zbyt głębokie, nawet Dyptam nie
pomagał. Zostało mu tylko zszycie ich, obwinięcie ciasno bandażem i czekanie aż
same się zrosną. Dłonie również obwinął bandażem. Chociaż przestały być
napuchnięte to wciąż były czerwone i widać było poparzenia. Wypił jeszcze
eliksir, przeciw bólowy, pieprzowy oraz uzupełniający krew i poszedł położyć
się do łóżka. Nie miał siły, żeby zrobić coś więcej, niż tylko wziąć szybki,
ciepły prysznic, obmywając rany i pozbywając się nieprzyjemnego zapachu spermy
oraz potu.
Większą część dnia,
spędził leżąc na brzuchu, na swoim niewielkim łóżku, pogrążony w półśnie. Nie
miał eliksiru bezsennego snu (skończył się) więc raczej nie było możliwości, by
teraz zasnął. Zanotował sobie za to, w pamięci, że powinien skombinować maść na
blizny. Miał ich zdecydowanie zbyt wiele…
Szczerze, gdyby nie
był tym, kim jest, byłoby z nim naprawdę kiepsko. Pewnie zginąłby dawno temu.
*
Teraz, czyli późnym
popołudniem, szedł ulicą, z rękami wbitymi głęboko w kieszenie. Musiał sobie
kupić coś do jedzenia i do tego, nie wytrzymałby w tym domu, więcej niż to
konieczne.
Po wyjściu ze sklepu,
nie wrócił do domu, tylko usiadł na ławce w parku, do którego zawsze
przychodził, odkąd był małym dzieckiem. Gdyby tak pomyśleć, to właśnie tutaj
ich spotkał…
Zjadł dwie kanapki
oraz tabliczkę czekolady (na wzmocnienie ^^), która popił butelką wody.
Wyciągnął z kieszeni bluzy, paczkę papierosów i zapalniczkę. Zapalił jednego.
Zaciągnął się, po czym odetchnął z wyraźną ulga, wydychając dym i odchylając
głowę do tyłu. Przymknął lekko powieki. Oczy piekły go, z braku odpowiedniej
ilości godzin snu. Palił odkąd skończył dziesięć lat. Chyba był uzależniony,
ale na szczęście nikotyna mu nie szkodziła, więc nie musiał się tym specjalnie
przejmować. Zapach dymu, zawsze pomagał mu się uspokoić.
Westchnął głęboko.
Ostatnio naprawdę często mu się to zdarzało. Wyczuł magiczną sygnaturę Snapea,
ukrywającego się w krzakach. Jak można być aż tak oczywistym? Ale wizja
Hogwarckiego Mistrza Eliksirów siedzącego na kucka w zaroślach… parsknął
śmiechem, rozbawiony. Tak, to na pewno nie było codzienne widowisko. Po
dłuższej chwili, doszło do niego znudzone jęknięcie. Uśmiechnął się wrednie.
-Może pan wyjść,
profesorze.- Powiedział, ale nie doczekał się odpowiedzi. No tak, przecież
Drops zabronił straży kontaktowania się z nim. Wzruszył obojętnie ramionami,
pokazując, że ma to gdzieś (jak wiele innych rzeczy), ponownie umieszczając
papierosa pomiędzy rozwartymi wargami. Gdzieś w oddali, usłyszał szczekanie
psa, któremu odpowiedziały inne.
Momentalnie
przypomniał sobie o Łapie. I o swojej decyzji.
Kiedy Syriusz
przeszedł na drugą stronę, Harry postanowił, że nie będzie dłużej ukrywać
swojej prawdziwej twarzy.
Tak naprawdę, nigdy
nie ufał staremu Trzmielowi. Wiedział, że Dumbledore go okłamuje i ukrywa przed
nim ważne informacje, które notabene, nastolatek zdobywał na własną rękę. Od
samego początku tylko grał, Złotego Chłopca, Wybrańca, Wybawcę Czarodziejskiego
Świata, który tak szczerze, to Pottera nie obchodził ani trochę.
Ale teraz, zamierzał
z tym skończyć. Na początku, czerpał dużo korzyści, z bycia Świętym
Rycerzykiem, między innymi przywileje oraz specjalne traktowanie (nawet jeśli
nauczyciele zaprzeczali, to i tak mieli do niego słabość), ale od czwartej
klasy Drops zaczął go coraz bardziej ograniczać i kontrolować. Kazał szpiegować
go, jego własnym przyjaciołom! Ba! Robili to, od pierwszej klasy. Donosili
Trzmielowi o wszystkim, czego dowiadywali się od Harrego i o nim. Sam
zainteresowany, odkrył to w te wakacje, kiedy wracali pociągiem do Londynu.
Usiadł sam, w pustym przedziale, schowany pod peleryną niewidką i chciał się
przespać, kiedy nagle wpadli do niego Ron oraz Ginny. Rzucili zaklęcia
wyciszające.
-I jak?- Zapytała Ruda.
-Dobrze.- Odpowiedział jej brat.- Co noc miał koszmary. Załamał
się, po śmierci Syriusza. Nie wie, że to Dumbledore wysyła mu te wszystkie
wizje, a nie Sama-Wiesz-Kto.
-Teraz będzie łatwo nim manipulować.- Uśmiechnęła się
wrednie.- Zrobi to tylko dyrektor mu każe, by zapobiec dalszym zgonom, z jego
powodu.
-Nawet się poświęci.
-Taak.- Zachichotała.- Ale, Merlinie, jak ja go
nienawidzę…
-No, mam nadzieje, że już niedługo rozegra się ostateczna
bitwa i Sama-Wiesz-Kto w końcu zabije Pottera.- Powiedział z nadzieja Ron.-
Gdyby dyrektor nie kazał mi szpiegować go i wmówić na pierwszym roku, że
Slytherin jest zły, nigdy bym się nie zaprzyjaźnił z tym idiotą… Przez niego, o
mało co nie zginąłem! Kilka razy…
-Ale plusem jest to, że jako jego przyjaciel, też jesteś
sławny.
-Noo i dyrektor odda nam całe jego złoto, jak dobrze się
spiszemy.- Rozmarzył się.- Ma zapasowy klucz, do jego skrytki. Ten głupek nawet
nie wie, że jest okradany… do tego, ma tyle kasy a z tego nie korzysta. Debil.
Nienormalny jakiś. Kupiłby sobie porządne ubrania, ale nie, on woli chodzić w
szmatach.
-Więcej dla nas.- Ginny machnęła ręką, lekceważąco.- A co
z Hermioną? Ona jest w tobie zakochana.
-Tak, dodatkowo, uważa tego żałosnego, Wybrańca za
swojego przyjaciela. Wmówimy jej, że to dla jego dobra, bo zagraża mu
połączenie z Sama-Wiesz-Kim, to będzie szpiegować Pottera. Myślisz, że uda ci
się go uwieść?
-Na pewno.- Pokiwała głowa.- Chociaż jestem o wiele za
dobra, dla kogoś takiego jak on… po śmierci Blacka będzie szukał pocieszenia, a
ja mu je dam. Trzymaj Hermione z daleka.
-Pewnie, już ja się nią zajmę.- Obiecał.- I jej dupą. A
gdyby ci nie wyszło, to dyrektor ma plan zapasowy.
-Taki biedny, mały, samotny chłopczyk… tak łatwo będzie
nim manipulować i posłać na śmierć, wprost na dywanik do Voldemorta. Nie mogę
się już doczekać pogrzebu, tego zarozumiałego śmiecia.
-Tak, ja również.
Harry był, delikatnie
mówiąc, w szoku. Chociaż udawał, to szczerze polubił swoich przyjaciół. Był
nawet bliski ujawnienia im się, jako Ghost… Merlinie, ale by się wtedy wkopał.
Na początku, wpadł we wściekłość, po usłyszeniu tej rozmowy (bardziej przejął
się tym, że jest okradany niż zdradzieckimi przyjaciółmi), ale później uspokoił
się i zaczął planować swoją zemstę.
Wcześniej już
podejrzewał, że Trzmiel w jakiś sposób go szpieguje, ale nigdy by nie pomyślał
o Ronie czy Ginny. To było zaskoczenie. A, no i Hermiona, ale jej nie liczył,
bo została okłamana, na dodatek przez chłopaka, w którym się zakochała. Nie
miał tego za złe dziewczynie, bynajmniej, był zdeterminowany, by otworzyć
Mionie oczy.
Później, dowiedział
się również, że nie tylko ta dwójka, ale cała rodzina Weasleyów go oszukuje (z
kilkoma wyjątkami). Wmawiali mu, że traktują go jak syna, a tak naprawdę, Harry
był przez nich nienawidzony. Chodziło tylko o pieniądze. Taak, biedni zrobią
wszystko, by zyskać pieniądze.
Dumblelove zamknął
chłopaka w złotej klatce a Dursley stał się dużo gorszy, niż na początku. Może
miał paranoje, ale wiązał te zmiany ze sobą i wcale a wcale mu się to nie
podobało. No bo, przecież dyrektor Hogwartu doskonale wiedział, jak nastolatek
jest traktowany przez swoich, domniemanych krewnych. Nawet, jeśli nie
dowiedział się sam, to przecież Potter wysłał mu list, w wakacje, dwa lata
temu. Nigdy nie otrzymał odpowiedzi i interwencji, też nie było. Powinien
przynajmniej to sprawdzić, a nie z góry zakładać, że Harry skłamał, jakby to
powiedział Snape, by zwrócić na siebie uwagę.
*
Tak więc, Harry nie
miał wyboru. Zdawał sobie sprawę, że już dłużej tego nie wytrzyma. Ostatniej
nocy, osiągnął limit.
Nagle, poczuł coś
zimnego na twarzy. Zamrugał, zdezorientowany, przykładając dłoń do policzka.
Pierwsza kropla deszczu, spadła mu na twarz. Zauważył, że wypalił już całego
papierosa. Rzucił go na ziemię i zdeptał. Zaraz, rozpadało się na dobre.
Poprzedzany grzmotem piorun, przeszył stające się coraz ciemniejsze, niebo.
Młodzieniec wstał, po czym szybkim krokiem, ruszył z powrotem w kierunku domu
wujostwa.
Był obserwowany, więc
nie mógł rzucić na siebie zaklęcia odpychającego deszcz, co strasznie go
irytowało. Nie, żeby nie lubił takiej pogody, ale nie wszystkie rany, już się
zasklepiły i nie chciał zachorować. Z doświadczenia wiedział, że kiedy jest się
chorym to rany goją się wolniej…
Wszedł do środka i
zamknął za sobą drzwi. Wdrapał się na górę, po drodze ściągając przemoczone
ubrania. Wyciągnął z kufra czyste rzeczy, nie te po kuzynie, tylko nowe i
dopasowane. W przeciwieństwie do tego, co myślał Ron, on nie był idiotą, i
oczywiście, że skorzystał ze swoich pieniędzy, by, gdy tylko może, nie chodzić
w szmatach. Zamknął się w łazience i wziął długą, gorącą kąpiel z bąbelkami
(było i nadal jest, to na liście rzeczy których robić mu nie wolno), po czym
ubrał się. Założył zieloną koszulkę z czarnym napisem, czarne dżinsowe rybaczki
i wysokie pod kolana czarne trampki. Wokół szyi, przewiązał czarno-czerwoną
arafatkę. Gdy wszedł do swojego pokoju, ze zdziwieniem zauważył, siedzące na
parapecie dwie, mokre sowy. Uwolnił je od przesyłek, zamykając okno, a te
wyraźnie niechętne do wracania w taką pogodę, usadowiły się na żerdzi, obok
Hedwigi. Nastolatek usiadł na łóżku i otworzył listy. Pierwszy był od samego
Wielkiego Dumbledora a drugi z kolei, miał pieczęć Ministerstwa Magii.
Drogi Harry,
Piszę do ciebie, by
przekazać ci, że jutrzejszego ranka o godzinie 6:00 przybędą po ciebie
członkowie Zakonu Feniksa, by eskortować się do KG.
Bądź gotowy.
Chcę również, byś
wiedział, że bardzo mi przykro, z powodu śmierci Syriusza, ale pamiętaj, to nie
twoja wina. Mam nadzieje, że nadal mi ufasz i nie złościsz się za to, że
zataiłem przed tobą istnienie przepowiedni. Zrobiłem to, dla twojego dobra. Nie
byłeś gotów.
I Harry, nie ważne co
się stanie, nie trać wiary w słuszność przekonań, Białej Strony.
Z poważaniem,
Albus Dumbledore
-Płoń, śmieciu.- Syknął
Potter, a pergamin zajął się w jego dłoni.- Zaufanie. Nigdy, ci nie ufałem.-
Powiedział cichym, niebezpiecznym głosem. Chociaż w jego szmaragdowych oczach,
odbijały się płomienie, spojrzenie nastolatka zdolne było zamrozić piekło.
Jeżeli Dumbledore myśli, że Harry tak łatwo mu odpuści, Ba!, że w ogóle to
zrobi, to grubo się myli. Przepowiednia mówi jasno, żaden nie może żyć, gdy ten
drugi przeżyje. (Zakładając oczywiście, że ona naprawdę istnieje a nie jest
tylko wymysłem tego szalonego starca).
Było… Okey, kiedy
żądali od niego, by pokonał Voldemorta. Nie, żeby naprawdę miał zamiar to
zrobić, ale jeżeli będą chcieli, by przy okazji poświęcił własne życie, za cały
czarodziejski świat… to sorry, ale on się tak nie bawi.
Sięgnął po drugi
list.
Szanowny Panie Potter
W imieniu
Ministerstwa Magii, chciałbym przeprosić pana, za przykrości, których
doświadczył pan z winy, wyżej wymienionej instytucji. Powinniśmy byli uwierzyć
w powrót Tego, którego imienia, nie wolno wymawiać.
Na szczęście, nie
jest jeszcze za późno, by zmobilizować nasze siły do ochrony. Zdaje sobie
sprawę, iż to niewiele, ale w zadość uczynieniu, oraz ze względu na ciążące na
panu niebezpieczeństwo, dostaje pan oficjalne pozwolenie na używanie magii poza
szkołą, tworzenie świstoklików, deportacje, zaklęcia niewybaczalne, czarną
magię, oraz licencje na zabijanie. Zdejmujemy również namiar. Staje się pan,
pełnoprawnym czarodziejem z przywilejami Łowcy, którego tytuł zostaje panu
nadany, a tym samym, nie potrzebuje pan już pełnoprawnego opiekuna, gdyż w
świetle prawa, jest pan pełnoletni.
Chcę również
przekazać panu nieoficjalną informację, że Ministerstwo wysyła do Hogwartu
inkwizytora, mającego zadbać o bezpieczeństwo uczniów, w tych mrocznych
czasach.
Byłbym wdzięczny,
gdyby z własnej inicjatywy, nie wspominał pan o tych zmianach Albusowi
Dumbledorowi.
I Harry… jeżeli
będziesz potrzebował pomocy, w czymś, w czym ja będę mógł ci pomóc, nie krępuj
się, pisz.
Z całym Szacunkiem,
Minister Magii
Korneliusz Knot
Harry nie mógł się
powstrzymać. Wybuchnął śmiechem. On, morderca, właśnie otrzymał licencje na
zabijanie. Cóż za ironia.
-A więc, pan minister
chce się podlizać.- Mruknął do siebie, gdy już udało mu się uspokoić, ale na
ustach nadal błąkał mu się lekki uśmiech, a w oczach błyszczało rozbawienie.
Wyglądało na to, że Knot zrobi wszystko, by tylko wrócić do łask Złotego
Chłopca, a więc dlaczego wyżej wymieniony nie miałby tego wykorzystać? I on już
miał plan, jak. To będzie tylko wstęp, do obalenia Albusa Dumbledora. Om mu
pokaże, że nikt, zupełnie nikt, nie ma prawa, nawet pomyśleć o tym, że mógłby
manipulować Ghostem, przywódcą oraz założycielem Spectrum.
Chwycił kopertę,
pergamin oraz pióro i zabrał się za pisanie odpowiedzi, dla pana Ministra.
Snape kucający w krzakach. Fajny widok XD
OdpowiedzUsuńTjaaa... SKOJARZENIA...
OdpowiedzUsuńHarry Potter-tajny szpieg z licencją na zabijanie xD Lel i Snape w krzakach. Po prostu nie mogę xd
OdpowiedzUsuńJAKI SLICZNY MOONBIN NA PROFILOWYM
UsuńHahahahahaahhahahaha...!!! Nie no, nie no, nie mogę... hahaha... Uuchh... Pffft... bwahahahahaha!!! Oooojjjj... Ufff... Już mi lepiej.. Wiesz, tymi listami to mnie rozwaliłaś. Hahahaha, zaufanie do Dumba, hahaha.. No i jeszcze ta licencja.. hahahah!! Eechhh... A i Snape czatujący w krzakach to również zdecydowanie zabawny obraz. Hahahahah...
OdpowiedzUsuńSerdeczne pozdrowienia.
Witam,
OdpowiedzUsuńbosko, Severus kucający w krzakach, co za podli Dursleyowie, więc Harry jest już pełnoprawnym czarodziejem, i może bez obaw czarować, choć ciekawe jakie zdanie ma o nim Severus właśnie...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń