Spec: Rozdział 3

Następnego dnia Dursleyowie z samego rana wyjechali, w odwiedziny do ciotki Marge. Oczywiście, nie byliby sobą, gdyby nie zostawili Potterowi, długiej listy rzeczy, których nie wolno mu robić ani dotykać (czyli wszystkiego, co znajdowało się w domu) którą chłopak miał głęboko w poważaniu.
Zastanawiał się, czy wystraszyli się tego, co Dudley i Vernon mu zrobili, ale ostatecznie doszedł do wniosku, że po prostu wcześniej zaplanowali ten wyjazd. W końcu to nie był pierwszy raz, kiedy chłopak został skatowany.

*

Tak, jak Harry przypuszczał, było pochmurnie i zimno. Zbierało się na burzę. Dziękował Merlinowi, oraz wszystkim istniejącym bogom za taką pogodę, bo mógł dzięki temu wyjść na dwór w długich spodniach oraz bluzie z kapturem, naciągniętym na twarz, bez wzbudzania podejrzeń, że jest jakimś kryminalistą. Nie, żeby przejmował się zdaniem innych ludzi, ale nie chciał mieć problemów.
Ocknął się około południa, na podłodze w swoim pokoju. Zastanawiał się, dlaczego go tam przenieśli a nie zostawili w piwnicy, ale szczerze miał to gdzieś. Żaden z jego krewnych nie był normalny i próby rozgryzienia ich toku myślenia, mogły doprowadzić do szaleństwa, a Harremu zależało na zdrowiu psychicznym. Na jego szczęście, kiedy się obudził, rany już zaczęły się goić. Miał więc trochę siły, by zawlec się do łazienki. Najpierw wypił eliksir, na porost kości i poczekał godzinę, aż ten skończy go leczyć. Zaklęciami oczyścił rany oraz zamknął je, ale nie mógł wyleczyć wszystkich. Te na plecach były zbyt głębokie, nawet Dyptam nie pomagał. Zostało mu tylko zszycie ich, obwinięcie ciasno bandażem i czekanie aż same się zrosną. Dłonie również obwinął bandażem. Chociaż przestały być napuchnięte to wciąż były czerwone i widać było poparzenia. Wypił jeszcze eliksir, przeciw bólowy, pieprzowy oraz uzupełniający krew i poszedł położyć się do łóżka. Nie miał siły, żeby zrobić coś więcej, niż tylko wziąć szybki, ciepły prysznic, obmywając rany i pozbywając się nieprzyjemnego zapachu spermy oraz potu.
Większą część dnia, spędził leżąc na brzuchu, na swoim niewielkim łóżku, pogrążony w półśnie. Nie miał eliksiru bezsennego snu (skończył się) więc raczej nie było możliwości, by teraz zasnął. Zanotował sobie za to, w pamięci, że powinien skombinować maść na blizny. Miał ich zdecydowanie zbyt wiele…
Szczerze, gdyby nie był tym, kim jest, byłoby z nim naprawdę kiepsko. Pewnie zginąłby dawno temu.

*

Teraz, czyli późnym popołudniem, szedł ulicą, z rękami wbitymi głęboko w kieszenie. Musiał sobie kupić coś do jedzenia i do tego, nie wytrzymałby w tym domu, więcej niż to konieczne.
Po wyjściu ze sklepu, nie wrócił do domu, tylko usiadł na ławce w parku, do którego zawsze przychodził, odkąd był małym dzieckiem. Gdyby tak pomyśleć, to właśnie tutaj ich spotkał…
Zjadł dwie kanapki oraz tabliczkę czekolady (na wzmocnienie ^^), która popił butelką wody. Wyciągnął z kieszeni bluzy, paczkę papierosów i zapalniczkę. Zapalił jednego. Zaciągnął się, po czym odetchnął z wyraźną ulga, wydychając dym i odchylając głowę do tyłu. Przymknął lekko powieki. Oczy piekły go, z braku odpowiedniej ilości godzin snu. Palił odkąd skończył dziesięć lat. Chyba był uzależniony, ale na szczęście nikotyna mu nie szkodziła, więc nie musiał się tym specjalnie przejmować. Zapach dymu, zawsze pomagał mu się uspokoić.
Westchnął głęboko. Ostatnio naprawdę często mu się to zdarzało. Wyczuł magiczną sygnaturę Snapea, ukrywającego się w krzakach. Jak można być aż tak oczywistym? Ale wizja Hogwarckiego Mistrza Eliksirów siedzącego na kucka w zaroślach… parsknął śmiechem, rozbawiony. Tak, to na pewno nie było codzienne widowisko. Po dłuższej chwili, doszło do niego znudzone jęknięcie. Uśmiechnął się wrednie.
-Może pan wyjść, profesorze.- Powiedział, ale nie doczekał się odpowiedzi. No tak, przecież Drops zabronił straży kontaktowania się z nim. Wzruszył obojętnie ramionami, pokazując, że ma to gdzieś (jak wiele innych rzeczy), ponownie umieszczając papierosa pomiędzy rozwartymi wargami. Gdzieś w oddali, usłyszał szczekanie psa, któremu odpowiedziały inne.
Momentalnie przypomniał sobie o Łapie. I o swojej decyzji.
Kiedy Syriusz przeszedł na drugą stronę, Harry postanowił, że nie będzie dłużej ukrywać swojej prawdziwej twarzy.
Tak naprawdę, nigdy nie ufał staremu Trzmielowi. Wiedział, że Dumbledore go okłamuje i ukrywa przed nim ważne informacje, które notabene, nastolatek zdobywał na własną rękę. Od samego początku tylko grał, Złotego Chłopca, Wybrańca, Wybawcę Czarodziejskiego Świata, który tak szczerze, to Pottera nie obchodził ani trochę.
Ale teraz, zamierzał z tym skończyć. Na początku, czerpał dużo korzyści, z bycia Świętym Rycerzykiem, między innymi przywileje oraz specjalne traktowanie (nawet jeśli nauczyciele zaprzeczali, to i tak mieli do niego słabość), ale od czwartej klasy Drops zaczął go coraz bardziej ograniczać i kontrolować. Kazał szpiegować go, jego własnym przyjaciołom! Ba! Robili to, od pierwszej klasy. Donosili Trzmielowi o wszystkim, czego dowiadywali się od Harrego i o nim. Sam zainteresowany, odkrył to w te wakacje, kiedy wracali pociągiem do Londynu. Usiadł sam, w pustym przedziale, schowany pod peleryną niewidką i chciał się przespać, kiedy nagle wpadli do niego Ron oraz Ginny. Rzucili zaklęcia wyciszające.

-I jak?- Zapytała Ruda.
-Dobrze.- Odpowiedział jej brat.- Co noc miał koszmary. Załamał się, po śmierci Syriusza. Nie wie, że to Dumbledore wysyła mu te wszystkie wizje, a nie Sama-Wiesz-Kto.
-Teraz będzie łatwo nim manipulować.- Uśmiechnęła się wrednie.- Zrobi to tylko dyrektor mu każe, by zapobiec dalszym zgonom, z jego powodu.
-Nawet się poświęci.
-Taak.- Zachichotała.- Ale, Merlinie, jak ja go nienawidzę…
-No, mam nadzieje, że już niedługo rozegra się ostateczna bitwa i Sama-Wiesz-Kto w końcu zabije Pottera.- Powiedział z nadzieja Ron.- Gdyby dyrektor nie kazał mi szpiegować go i wmówić na pierwszym roku, że Slytherin jest zły, nigdy bym się nie zaprzyjaźnił z tym idiotą… Przez niego, o mało co nie zginąłem! Kilka razy…
-Ale plusem jest to, że jako jego przyjaciel, też jesteś sławny.
-Noo i dyrektor odda nam całe jego złoto, jak dobrze się spiszemy.- Rozmarzył się.- Ma zapasowy klucz, do jego skrytki. Ten głupek nawet nie wie, że jest okradany… do tego, ma tyle kasy a z tego nie korzysta. Debil. Nienormalny jakiś. Kupiłby sobie porządne ubrania, ale nie, on woli chodzić w szmatach.
-Więcej dla nas.- Ginny machnęła ręką, lekceważąco.- A co z Hermioną? Ona jest w tobie zakochana.
-Tak, dodatkowo, uważa tego żałosnego, Wybrańca za swojego przyjaciela. Wmówimy jej, że to dla jego dobra, bo zagraża mu połączenie z Sama-Wiesz-Kim, to będzie szpiegować Pottera. Myślisz, że uda ci się go uwieść?
-Na pewno.- Pokiwała głowa.- Chociaż jestem o wiele za dobra, dla kogoś takiego jak on… po śmierci Blacka będzie szukał pocieszenia, a ja mu je dam. Trzymaj Hermione z daleka.
-Pewnie, już ja się nią zajmę.- Obiecał.- I jej dupą. A gdyby ci nie wyszło, to dyrektor ma plan zapasowy.
-Taki biedny, mały, samotny chłopczyk… tak łatwo będzie nim manipulować i posłać na śmierć, wprost na dywanik do Voldemorta. Nie mogę się już doczekać pogrzebu, tego zarozumiałego śmiecia.
-Tak, ja również.

Harry był, delikatnie mówiąc, w szoku. Chociaż udawał, to szczerze polubił swoich przyjaciół. Był nawet bliski ujawnienia im się, jako Ghost… Merlinie, ale by się wtedy wkopał. Na początku, wpadł we wściekłość, po usłyszeniu tej rozmowy (bardziej przejął się tym, że jest okradany niż zdradzieckimi przyjaciółmi), ale później uspokoił się i zaczął planować swoją zemstę.
Wcześniej już podejrzewał, że Trzmiel w jakiś sposób go szpieguje, ale nigdy by nie pomyślał o Ronie czy Ginny. To było zaskoczenie. A, no i Hermiona, ale jej nie liczył, bo została okłamana, na dodatek przez chłopaka, w którym się zakochała. Nie miał tego za złe dziewczynie, bynajmniej, był zdeterminowany, by otworzyć Mionie oczy.
Później, dowiedział się również, że nie tylko ta dwójka, ale cała rodzina Weasleyów go oszukuje (z kilkoma wyjątkami). Wmawiali mu, że traktują go jak syna, a tak naprawdę, Harry był przez nich nienawidzony. Chodziło tylko o pieniądze. Taak, biedni zrobią wszystko, by zyskać pieniądze.
Dumblelove zamknął chłopaka w złotej klatce a Dursley stał się dużo gorszy, niż na początku. Może miał paranoje, ale wiązał te zmiany ze sobą i wcale a wcale mu się to nie podobało. No bo, przecież dyrektor Hogwartu doskonale wiedział, jak nastolatek jest traktowany przez swoich, domniemanych krewnych. Nawet, jeśli nie dowiedział się sam, to przecież Potter wysłał mu list, w wakacje, dwa lata temu. Nigdy nie otrzymał odpowiedzi i interwencji, też nie było. Powinien przynajmniej to sprawdzić, a nie z góry zakładać, że Harry skłamał, jakby to powiedział Snape, by zwrócić na siebie uwagę.

*

Tak więc, Harry nie miał wyboru. Zdawał sobie sprawę, że już dłużej tego nie wytrzyma. Ostatniej nocy, osiągnął limit.
Nagle, poczuł coś zimnego na twarzy. Zamrugał, zdezorientowany, przykładając dłoń do policzka. Pierwsza kropla deszczu, spadła mu na twarz. Zauważył, że wypalił już całego papierosa. Rzucił go na ziemię i zdeptał. Zaraz, rozpadało się na dobre. Poprzedzany grzmotem piorun, przeszył stające się coraz ciemniejsze, niebo. Młodzieniec wstał, po czym szybkim krokiem, ruszył z powrotem w kierunku domu wujostwa.
Był obserwowany, więc nie mógł rzucić na siebie zaklęcia odpychającego deszcz, co strasznie go irytowało. Nie, żeby nie lubił takiej pogody, ale nie wszystkie rany, już się zasklepiły i nie chciał zachorować. Z doświadczenia wiedział, że kiedy jest się chorym to rany goją się wolniej…
Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. Wdrapał się na górę, po drodze ściągając przemoczone ubrania. Wyciągnął z kufra czyste rzeczy, nie te po kuzynie, tylko nowe i dopasowane. W przeciwieństwie do tego, co myślał Ron, on nie był idiotą, i oczywiście, że skorzystał ze swoich pieniędzy, by, gdy tylko może, nie chodzić w szmatach. Zamknął się w łazience i wziął długą, gorącą kąpiel z bąbelkami (było i nadal jest, to na liście rzeczy których robić mu nie wolno), po czym ubrał się. Założył zieloną koszulkę z czarnym napisem, czarne dżinsowe rybaczki i wysokie pod kolana czarne trampki. Wokół szyi, przewiązał czarno-czerwoną arafatkę. Gdy wszedł do swojego pokoju, ze zdziwieniem zauważył, siedzące na parapecie dwie, mokre sowy. Uwolnił je od przesyłek, zamykając okno, a te wyraźnie niechętne do wracania w taką pogodę, usadowiły się na żerdzi, obok Hedwigi. Nastolatek usiadł na łóżku i otworzył listy. Pierwszy był od samego Wielkiego Dumbledora a drugi z kolei, miał pieczęć Ministerstwa Magii.

Drogi Harry,
Piszę do ciebie, by przekazać ci, że jutrzejszego ranka o godzinie 6:00 przybędą po ciebie członkowie Zakonu Feniksa, by eskortować się do KG.
Bądź gotowy.
Chcę również, byś wiedział, że bardzo mi przykro, z powodu śmierci Syriusza, ale pamiętaj, to nie twoja wina. Mam nadzieje, że nadal mi ufasz i nie złościsz się za to, że zataiłem przed tobą istnienie przepowiedni. Zrobiłem to, dla twojego dobra. Nie byłeś gotów.
I Harry, nie ważne co się stanie, nie trać wiary w słuszność przekonań, Białej Strony.

Z poważaniem,
Albus Dumbledore

-Płoń, śmieciu.- Syknął Potter, a pergamin zajął się w jego dłoni.- Zaufanie. Nigdy, ci nie ufałem.- Powiedział cichym, niebezpiecznym głosem. Chociaż w jego szmaragdowych oczach, odbijały się płomienie, spojrzenie nastolatka zdolne było zamrozić piekło. Jeżeli Dumbledore myśli, że Harry tak łatwo mu odpuści, Ba!, że w ogóle to zrobi, to grubo się myli. Przepowiednia mówi jasno, żaden nie może żyć, gdy ten drugi przeżyje. (Zakładając oczywiście, że ona naprawdę istnieje a nie jest tylko wymysłem tego szalonego starca).
Było… Okey, kiedy żądali od niego, by pokonał Voldemorta. Nie, żeby naprawdę miał zamiar to zrobić, ale jeżeli będą chcieli, by przy okazji poświęcił własne życie, za cały czarodziejski świat… to sorry, ale on się tak nie bawi.
Sięgnął po drugi list.

Szanowny Panie Potter
W imieniu Ministerstwa Magii, chciałbym przeprosić pana, za przykrości, których doświadczył pan z winy, wyżej wymienionej instytucji. Powinniśmy byli uwierzyć w powrót Tego, którego imienia, nie wolno wymawiać.
Na szczęście, nie jest jeszcze za późno, by zmobilizować nasze siły do ochrony. Zdaje sobie sprawę, iż to niewiele, ale w zadość uczynieniu, oraz ze względu na ciążące na panu niebezpieczeństwo, dostaje pan oficjalne pozwolenie na używanie magii poza szkołą, tworzenie świstoklików, deportacje, zaklęcia niewybaczalne, czarną magię, oraz licencje na zabijanie. Zdejmujemy również namiar. Staje się pan, pełnoprawnym czarodziejem z przywilejami Łowcy, którego tytuł zostaje panu nadany, a tym samym, nie potrzebuje pan już pełnoprawnego opiekuna, gdyż w świetle prawa, jest pan pełnoletni.
Chcę również przekazać panu nieoficjalną informację, że Ministerstwo wysyła do Hogwartu inkwizytora, mającego zadbać o bezpieczeństwo uczniów, w tych mrocznych czasach.
Byłbym wdzięczny, gdyby z własnej inicjatywy, nie wspominał pan o tych zmianach Albusowi Dumbledorowi.
I Harry… jeżeli będziesz potrzebował pomocy, w czymś, w czym ja będę mógł ci pomóc, nie krępuj się, pisz.

Z całym Szacunkiem,
Minister Magii
Korneliusz Knot

Harry nie mógł się powstrzymać. Wybuchnął śmiechem. On, morderca, właśnie otrzymał licencje na zabijanie. Cóż za ironia.
-A więc, pan minister chce się podlizać.- Mruknął do siebie, gdy już udało mu się uspokoić, ale na ustach nadal błąkał mu się lekki uśmiech, a w oczach błyszczało rozbawienie. Wyglądało na to, że Knot zrobi wszystko, by tylko wrócić do łask Złotego Chłopca, a więc dlaczego wyżej wymieniony nie miałby tego wykorzystać? I on już miał plan, jak. To będzie tylko wstęp, do obalenia Albusa Dumbledora. Om mu pokaże, że nikt, zupełnie nikt, nie ma prawa, nawet pomyśleć o tym, że mógłby manipulować Ghostem, przywódcą oraz założycielem Spectrum.
Chwycił kopertę, pergamin oraz pióro i zabrał się za pisanie odpowiedzi, dla pana Ministra.

7 komentarzy:

  1. Snape kucający w krzakach. Fajny widok XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Harry Potter-tajny szpieg z licencją na zabijanie xD Lel i Snape w krzakach. Po prostu nie mogę xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahahahaahhahahaha...!!! Nie no, nie no, nie mogę... hahaha... Uuchh... Pffft... bwahahahahaha!!! Oooojjjj... Ufff... Już mi lepiej.. Wiesz, tymi listami to mnie rozwaliłaś. Hahahaha, zaufanie do Dumba, hahaha.. No i jeszcze ta licencja.. hahahah!! Eechhh... A i Snape czatujący w krzakach to również zdecydowanie zabawny obraz. Hahahahah...
    Serdeczne pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    bosko, Severus kucający w krzakach, co za podli Dursleyowie, więc Harry jest już pełnoprawnym czarodziejem, i może bez obaw czarować, choć ciekawe jakie zdanie ma o nim Severus właśnie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń