Spec: Rozdział 4

Zastukał trzy razy, różdżką w kamienną ścianę. Przez chwilę, nic się nie działo, ale zaraz cegły zaczęły się odsuwać, ukazując przejście na ciemną, opustoszałą ulicę.
Chłopak, w długim czarnym płaszczu, z kapturem, narzuconym na głowę i białej masce z czarnym liściem, pod lewym okiem zasłaniającej twarz, wkroczył na ulicę śmiertelnego Nokturnu. Porządni czarodzieje, uważający się za dobrych, nie zapuszczali się w tę okolice i dobrze, bo nikt nie pomyślałby, żeby szukać tutaj Złotego Chłopca.
Skierował się do baru, o nazwie ,,Bazyliszek’’.
Gdy stanął w drzwiach lokalu, wszyscy znajdujący się w środku ludzie zamilkli, spoglądając na niego ze strachem oraz podziwem. On, nic sobie z tego nie robiąc, przeszedł na sam tył pomieszczenia i usiadł przy stoliku, w kącie, skrytym w cieniu. Dopiero wtedy gwar rozmów, na nowo wypełnił pomieszczenie.
-Co podać?- Zapytał barman, podchodząc do niego.
-To, co zwykle, dwa razy.- Odparł nastolatek. Mężczyzna skinął głową, by po chwili wrócić ze srebrną tacką, na której stała butelka wina, Chateau Lafite Rothschild oraz dwa kieliszki. Postawił ją przed chłopakiem.
-Ty zawsze zamawiasz te najdroższe, roczniki.- Zaśmiał się barman.
-Czy to problem?
-Ależ skąd.- Machnął lekceważąco ręką.- Ale pomyślałby kto, że ci wszyscy ludzie myślą, iż sprzedajemy tylko Ognistą Whisky.
-To prawdopodobne.- Zgodził się Harry, nalewając sobie do kryształowego kieliszka, rubinowego płynu z fioletowymi refleksami. Uśmiechnął się lekko, ściągając maskę i upijając trochę, jednego ze swoich ulubionych trunków. On po prostu kochał wina.
Nie bał się odsłaniać twarzy w barze. Sławną bliznę, ukrytą miał czarami maskującymi, do tego rzucił na siebie czar, by nikt nie mógł zapamiętać jego twarzy, nawet po wpatrywaniu się w nią godzinami, odwróci się, odejdzie i… zapomni.
-W takim razie mam szczęście, że nadal tutaj przychodzisz.- Stwierdził mężczyzna, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł. Potter, oparł głowę na ręce i leniwie popijając alkohol, obserwował drzwi do baru. Po chwili, do środka wszedł wysoki, przystojny, młody mężczyzna. Miał długie, proste jasne blond włosy z grzywką, perłową cerę oraz fiołkowe oczy o pionowych źrenicach. Nosił fioletową, niedbale zapiętą koszulę z podwiniętymi rękawami, białe dżinsy oraz czarne, eleganckie buty, a na ramiona zarzucony miał czarny płaszcz z kapturem. W ręce trzymał czerwoną maską, odsłaniającą tylko oczy.
-Cześć.- Przywitał się wesoło, siadając naprzeciwko nastolatka.
-Witam cię, Inferno, a może powinienem powiedzieć, Vincencie Robespierre?- Zastanowił się Harry, nalewając znajomemu wina. Podsunął mu kieliszek.- Co u ciebie?
-Nie najgorzej, dziękuje.- Uśmiechnął się ironicznie.- A to, jedno z wielu  imion. Miałeś jakiś konkretny powód, by przychodzić akurat tutaj?
-Taa, o szóstej zabiorą mnie do Kwatery Zakonu.- Powiedział z niechęcią.- Tam nie będę mógł pić.
-Alkoholik.
-I kto to mówi?- Prychnął.- Osoba która nie przeżyje godziny, bez kawałka czekolady.- Jak na potwierdzenie jego słów, Vincent wyciągnął z wewnętrznej kieszeni płaszcza tabliczkę gorzkiej czekolady, odpakował ją i ugryzł kawałek z błogim uśmiechem. Ghost skrzywił się.- Nie wiem, jak ty możesz to jeść.
-Dobre jest.- Wzruszył ramionami, po czym zmienił temat.- Plan?
-Tak. W tym roku, w Hogwarcie, będzie niezłe zamieszanie.- Uśmiechnął się przebiegle Potter.- I to już pierwszego dnia.
-Domyślam się.- Zaśmiał się krótko.- Zgaduje, że nie powiesz mi, co miałeś na myśli, prawda?
-Nie.
-Dobrze…- Westchnął.- Ale jest coś, o czym musisz wiedzieć.
-To ma coś wspólnego z Trzmielem?
-Raczej nie.- Zastanowił się.- Widzisz, w ostatnim miesiącu znaleziono dziesięć ciał. Ludzie należeli do różnych mafii, niczym ze sobą nie powiązanych, chyba, że jakimiś porachunkami w przeszłości. Nic aktualnego.
-To normalne.- Stwierdził Harry.- Coś niezwykłego, stało się z tymi zwłokami?
-Tak.- Przytaknął.- Wszystkie wyglądały, jakby zostały rozszarpane przez jakieś dzikie zwierzę, ale sprawdziliśmy sygnatury. Na pewno zrobił to człowiek, Mugol, tyle, że jego aura, była dziwna…
-Dziwna?- Powtórzył, upijając wina i unosząc brew w pytającym geście.
-Zniekształcona.- Wyjaśnił.- Na pewno, należała do Mugola, ale nie była zwyczajna.
-Charłak, w którym budzą się moce?
-Nie.- Zaprzeczył.- Chodzi o to, że nigdy wcześniej nie spotkaliśmy się z czymś takim. Czymkolwiek jest ten osobnik, to seryjny morderca, jednak nie zabija nikogo oprócz członków mafii. Oficjalnie nieznanych społeczeństwu, członków mafii.
-To rzeczywiście dziwne.- Zgodził się.- Możliwe, że za te zdarzenia odpowiedzialnych jest więcej tych stworzeń?
-Wykryliśmy tylko jeden rodzaj sygnatury.
-Rozumiem.- Namyślił się.- Dlaczego nie poinformowano mnie o tym wcześniej?
-Chrzestni myśleli, że sobie poradzą i sami złapią sprawcę. Zaczął się wyścig, bo każdy chciał pomścić swoich ludzi. Ale dzisiaj zginął zastępca szefa mafii Cranio.
-Te śmieci?
-Taak.- Wywrócił oczami.- I teraz na poważnie chcą złapać sprawcę.
-Rozumiem. A co z Genesis?
-Nie odezwali się, ale uważam, że to tylko kwestia czasu, zanim staruszek zorganizuje zebranie, a my zostaniemy wciągnięci w tą sprawę.
-Ach, tak…- Na chwilę zapadła cisza.- Skoro tak, to uważam, że powinniśmy się bliżej przyjrzeć tej sprawie. Mamy dostęp to tych zwłok?
-Oczywiście.
-Dobrze, w takim razie chodźmy.- Powiedział, wstając. Machnął ręką, a wino zniknęło. Na stoliku zostawił zapłatę dla barmana, oraz napiwek.
-Zaraz, zamierzasz tam iść osobiście? Teraz?
-Tak, a to jakiś problem?
-Nie, ale normalnie, wysłałbyś kogoś w zastępstwie.- Usprawiedliwił się.- Uważasz, że Widmo może być w niebezpieczeństwie?
-Widmo jest nieuchwytne.- Odpowiedział tylko. Zakryli twarze, po czym wyszli z baru. Zaraz na ulicy, deportowali się przed opuszczony budynek szpitala, który został wykupiony od miasta przez mafię Healing.
Weszli do środka, a strażnik skinął im głową z szacunkiem oraz lekkim strachem w oczach.
-Pan Ghost, Pan Inferno… mogę spytać, co panów tutaj sprowadza?
-Chcemy się zobaczyć z Pazzo.- Oznajmił Robespierre.- Zastaliśmy go?
-Owszem, szef przebywa teraz w podziemnym bloku C, ale jest zajęty i zabronił, komukolwiek, przeszkadzania mu w pracy…- Urwał, widząc, że Harry zignorował jego słowa i ruszył w kierunku wyżej wymienionego bloku.- Panie Ghost?
-Spokojnie, na pewno nie będziesz miał problemów, z powodu naszej wizyty.- Zapewnił Vincent.- Zwłaszcza, że przyszliśmy tutaj w sprawie, jego obecnego zajęcia.
-O-och…- Nie zdążył niczego więcej powiedzieć, bo mężczyźni zniknęli w windzie. Zjechali trzy kondygnacje do podziemi, gdzie znajdował się kongres wirusów oraz bakterii, C. Z laboratorium wydobywała się ciężka, metalowa muzyka. Pazzo nucąc pod nosem, krzątał się, przy leżących, na stole operacyjnym, zwłokach, co chwila odkrawając kawałek ciała, lub wstrzykując w nie różnokolorowe substancje.
Był dość młody, nie mógł mieć więcej, niż dwadzieścia trzy lata. Białe włosy zaczesane miał do tyłu, a oczy koloru węgla chowały się za prostokątnymi okularami, w czarnych oprawkach. Nosił czarną koszulkę, takie same spodnie i luźno związane glany oraz biały, rozpięty kitel do kolan, z podwiniętymi rękawami.
-Pazzo.- Przywitał go Harry, podczas gdy Inferno wyłączył muzykę. Zaskoczony szef mafii poderwał na nich wzrok, ale zaraz się uśmiechnął.
-Tak myślałem, że mnie odwiedzisz, Sir.- Powiedział z szacunkiem, odkrywając całkowicie ciało.- Chodź, zobacz.
-Obrzydliwe.- Stwierdził beznamiętnie Potter, patrząc na zmasakrowane zwłoki. Nie dało się określić, gdzie ma rękę a gdzie nogę i czy w ogóle je ma. Wyglądały, jak zakrwawiona kupa mięsa.
-Prawda?- Zachichotał białowłosy.
-Co możesz mi o tym powiedzieć?
-Niewiele.- Przyznał.- Musimy poczekać na wyniki analizy DNA, ale na ten moment… to nie była robota człowieka, chociaż odkryliśmy przypominającą ludzką sygnaturę… podejrzewam raczej jakiś rodzaj, mutacji genetycznej.
-Naturalna, czy stworzona przez człowieka?
-Nie dowiemy się tego, dopóki nie otrzymamy wyników analizy.
-Podejrzewasz…?
-Taak, to bardzo ciekawe.- Zadumał się.- Owszem, druga opcja jest bardziej prawdopodobna, Sir.
-Rozumiem.
-Mógłbyś się ze mną skontaktować, kiedy otrzymasz wyniki?- Zapytał Vincent a Pazzo zmierzył go uważnym spojrzeniem.
-Ktoś, powstanie z powstanie z popiołów, Sir.- Zwrócił się do Ghosta, a oczy chłopaka rozszerzyły się nieznacznie za maską.- By wypalić widmo… Taak, skontaktuje się z tobą, Inferno.
-Dobrze.
-Idziemy, do widzenia, Pazzo.- Rzucił Harry, odwracając się na pięcie i ruszył do wyjścia. Robespierre podążył za nim. Kiedy znaleźli się z powrotem na Nokturnie, Potter zapalił papierosa, marszcząc brwi. Opadł się plecami o ścianę, zdejmując maskę. Deszcz padał, omijając ich, dzięki zaklęciom. Powoli wstawał świt. Promienie słońca usiłowały przebić się, przez ciemne chmury.
-Coś się stało?- Chciał wiedzieć Vincent.
-Nie.- Zaprzeczył z westchnięciem.- Albo tak. Albo, najlepiej, żebym się mylił. Żeby on się mylił.
-Harry…
-Pójdę już.- Powiedział, wrzucając niedopałek do kałuży. Włożył z powrotem maskę.
-Gdyby coś się działo, proszę, skontaktuj się ze mną.
-Tak.- Nie brzmiało to przekonująco. Deportował się, zostawiając zmartwionego Vincenta, na środku ulicy, Śmiertelnego Nokturnu.

3 komentarze:

  1. SUUUUUPEEEEEEEER!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja się ZGAAAAAAAAAAAAAAAADZAAAAAAAAAAAAAAAAMM z powyższym!!!!! To opo jest ekstra!!!
    Serdecznie pozdrawiam i lecę czytać dalej!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    ach Harry zostanie przeniesiony, ale ciekawe co by się stało, jak by zniknął... i ciekawe co dokładnie planuje...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń