Spec: Rozdział 5

Siedział na schodkach, przed domem z książka na kolanach, czekając na członków Zakonu, mających być jego eskortą. W uszach miał żółte słuchawki, podłączone do dotykowego telefonu, schowanego w kieszeni zielonej bluzy z kapturem, którą miał na sobie.
Obok stał jego kufer, a na nim pusta klatka Hedwigi, która wybrała się na polowanie. Oficjalnie nadal nie mógł używać czarów, a o magii bezróżdżkowej nie było nawet mowy, więc chcąc uniknąć niewygodnych pytań, nie zmniejszał go.
Ziewnął.
Cały czas miał w pamięci słowa Pazzo. Powstanie z popiołów. Naprawdę go to zaniepokoiło.
-Lepiej, dla nas wszystkich, żebyś się mylił…- Powiedział cicho, do siebie. Nagle usłyszał charakterystyczny trzask, towarzyszący aportacji. Podniósł wzrok. Na ulicy stali Tonks, Lupin oraz Snape.
Podniósł się i podszedł do nich.
-Cześć, Harry!- Krzyknęła dziewczyna, rzucając mu się na szyję z uśmiechem. Lekko uściskał koleżankę, po czym odsunął ją od siebie.
-Miło was widzieć.- Uśmiechnął się blado.
-Ciebie też.- Odpowiedział Lunatyk.- Wszystkiego najlepszego.
-Co…?- Spojrzał na nich, zdezorientowany.
-Zawsze wiedziałem, że jesteś idiotą, ale nigdy nie spodziewałbym się, że zapomnisz o własnych urodzinach.- Odezwał się zgryźliwie Severus. Potter zignorował ten komentarz. Ostatnio, miał za dużo rzeczy na głowie i zupełnie przestał orientować się w kalendarzu.
-Nie mam specjalne nastroju, do świętowania czegokolwiek.- Odparł chłopak, starając się wyglądać, na przygnębionego.
-Oczywiście.- Snape, uśmiechnął się ironicznie.- Przecież nadal opłakujesz tego kundla, Blacka.- Harry nic nie powiedział, tylko posłał mu mordercze spojrzenie a Mistrz Eliksirów, gdyby nie jego wieloletnia praktyka w ukrywaniu własnych emocji, pewnie wzdrygnąłby się, wciągając głośno powietrze. Zamrugał, a twarz nastolatka znów była, tylko przygnębiona. Spojrzał na Lupina i Tonks. Oni zdawali się tego nie zauważać, ale Severus był pewien, że mu się nie przewidziało.
W przeciągu tej chwili, poczuł strach. Całym jego ciałem zawładnęło przerażenie, większe niż, gdy stoi przed Czarnym Panem, jako szpieg, modląc się, by go nie zdemaskował i to tylko z powodu, jednego spojrzenia.
-Ee…- Zaczęła inteligentnie, Nimfadora.- Myślę, że powinniśmy już iść. Reszta będzie się martwić, że zaatakowali nas śmierciożercy.
-Tak.- Zgodził się Remus, podając rękę Harremu. Deportowali się. Pojawili się na Placu Zabaw na Grimmuald Place, gdzie już czekał na nich Moody.
-No, nareszcie jesteście.- Powiedział Auror.- Myślałem już, że ktoś was zaatakował.
-Odeskortowaliśmy pana Pottera w jednym kawałku, jak widać.- Odpowiedział Snape. Alastor zignorował go, uderzając laską w ziemię, cholera wie po co, a pomiędzy dwoma innymi budynkami, zaczął pojawiać się dom z numerem 12. Potter pobladł, patrząc na niego. Zaszkliły mu się oczy.
-Wszystko w porządku?- Zapytał troskliwie Lunatyk, głaszcząc go po plecach, dla uspokojenia. Nastolatek skiną głową, przełykając głośno ślinę.
-Okey.- Szepnął, drżącym głosem.
Gdy tylko weszli do środka, ktoś rzucił mu się na szyję.
-Harry!- Krzyknęła, rozradowana Hermiona.- Miło cię widzieć.- Powiedziała, odsuwając się, z delikatnym uśmiechem na ustach.
-Mi również.- Odwzajemnił słabo gest.
-Wszystko gra?- Zaniepokoiła się.
-Tak.
-Na pewno?
-Tak, naprawdę, Hermiono, wszystko w porządku.
-Cześć, stary!- Ronald klepnął go w plecy. Ghost tylko skrzywił się, patrząc na niego dziwnie. Weasley z porządku zdziwił się, ale tylko wzruszył ramionami i zniknął gdzieś w tłumie. Harry poczuł, oplatające go w pasie ramiona, oraz jak ktoś wtula się w jego plecy. Przeniósł wzrok, na stojącą za nim Ginny, która tylko uśmiechnęła się słodko. Prawie zwymiotował. Posłał jej arktyczne spojrzenie, a dziwka zbladła i uciekła.
Chciał iść dalej, kiedy znowu, ktoś go przytulił, z dwóch stron, tym razem. Wiedział, że to nie ruda, więc tylko westchnął ze zrezygnowaniem.
-Cześć, co u was?
-Świetnie!- Odpowiedzieli chórem, Fred i George. Pocałowali go, jednocześnie w oba policzki, na przywitanie, zaśmiali się, po czym zniknęli.
-Harry, kochaneczku!- Czas na panią Weasley. Molly przytuliła chłopaka, po czym jak zwykle zaczęła oceniać stan jego używalności.- Merlinie, jaki ty jesteś chudy! Czy ty, w ogóle coś jadłeś, u tych mugoli?- Nie.- Chodź, już zaraz ja cię utuczę!- Bosz, co za głośna kobieta.- Właśnie miałam podawać śniadanie. Trochę wcześniej niż normalnie, no ale!- I pociągnęła Pottera, za sobą, do kuchni, co chłopak mimo wszystko, przyjął z wdzięcznością, bo nie będzie musiał dłużej znosić powitań, a nie wiedział ilu jeszcze ludzi, miało zamiar przygnieść go swoim ciężarem.
Po śniadaniu, większość Zakonników zniknęła, młodzież została oddelegowana do sprzątania, a Harremu kazano iść się rozpakować. Wbrew oczekiwaniom wszystkich, nie skierował się do pokoju, który zwykle dzielił się z Ronem, tylko do sypialni na najwyższym piętrze. Należała ona kiedyś, do Oriona Blacka i nikt nie mógł jej otworzyć, a co dopiero wejść do środka, oczywiście z wyjątkiem Harrego Pottera. ^^
Położył tylko kufer przy łóżku, nie wyjmując z niego niczego, na wypadek gdyby musiał nagle opuścić Grimmuald Place, z jakiegoś powodu, po czym zszedł na dół, by pomóc przy sprzątaniu.
Pani Weasley, każdemu przydzieliła jakiś obowiązek. Potterowi sprzątanie strychu ( co bardzo mu odpowiadało, ponieważ było tam wiele ciekawych artefaktów, oraz tajemnicza skrzynia, zabezpieczona zaklęciami, której nie mógł, na miejscu, otworzyć, ale miał zamiar zająć się tym później, więc ukradkiem przeniósł ją, do swojego pokoju) przez co, nie spotkał żadnego ze swoich przyjaciół, aż do obiadu.
Molly podała kurczaka w sosie, z ryżem.

*

-I jak tam wakacje, Harry?- Zagadnął Ronald, wpychając sobie do ust, kolejną porcję mięsa, chociaż wyglądało na to, że więcej mu się już nie zmieści. Zapytany skrzywił się, wewnętrznie, ale odparł z uśmiechem.
-Wspaniale.- Zapewnił, ale zaraz posmutniał.- No, prawie.- Spuścił głowę.
-Coś się stało?- Chciała wiedzieć Hermiona.
-Ten dom…- Objął się ramionami, jakby było mu zimno i zadrżał. Teraz wyglądał jak smutny, samotny, bezbronny chłopiec.- Na każdym kroku, widzę Syriusza…
-Och, Harry!- Gniewra objęła go ramionami. Chłopak zmusił się, do siedzenia w miejscu i nie przeklęcia jej, jakimś wyjątkowo paskudnym zaklęciem torturującym. Zapadła dłuższa cisza, którą przerwała pani Weasley.
-Dobrze, dzieci.- Klasnęła w ręce.- Możecie już iść na górę.
Taak.- Odpowiedzieli chórem i skierowali się do pokoju Rona. Harry, ku swojemu nieszczęściu, nadal obejmowany przez wiewiórę. Rozsiedli się wygodnie, co chłopak wykorzystał, by uciec od wyżej wymienionej, czyli zajął miejsce pomiędzy Gredem a Forgem. Nikt nie wiedział, jak zacząć rozmowę.
-Em…- Zaczął, niezwykle inteligentnie, błyskotliwie oraz elokwentnie, jak na swoje standardy umysłowe, pan Ronald Weasley, no ale czegóż to, się spodziewać, po takim ograniczonym idiocie, jakim on jest?- Może zagramy w szachy?- Zaproponował.
-Musimy porozmawiać.- Oznajmiła Greanger, zupełnie ignorując rudzielca, który spojrzał na nią wilkiem.
-Tak.- Zgodziła się z nią Ginny, choć zupełnie z innych powodów, niż te, które kierowały starszą Gryfonką.- Harry…- Zwróciła się, do swojego domniemanego, chłopaka.- To nie twoja wina, że Syriusz zginał, wiec proszę, nie zadręczaj się tak.
-Taa…
-To naprawdę nie twoja wina!- Wykrzyknęła.- Nie powinieneś się obwiniać, to niezdrowe!
-To jest moja wina, do cholery!- Warknął, wstając.- I nie wmawiajcie mi, że jest inaczej, bo i tak wam nie uwierzę! Gdybym nauczył się tej cholernej Oklumencji, nie poszedłbym do tego cholernego Ministerstwa Magii, by powstrzymać, cholernego Voldemorta, przed zabiciem mojego ojca Chrzestnego, to Syriusz nadal by żył! I wy, dobrze o tym wiecie! Kłamcy!
-To nie tak…- Zaczęła Hermiona, ale przerwał jej.
-Nie tak? Nie tak?! Nie tak!- Zaśmiał się cynicznie.- A jak? No, proszę, powiedz mi. Kto inny, jest odpowiedzialny za to, że Łapa wącha kwiatki od spodu, jeżeli nie ja? No, kto?! Ależ oczywiście, że Harry Potter!- Wszyscy spuścili głowy. Podszedł do drzwi, z zamiarem wyjścia, ale spojrzał na nich jeszcze, przez ramię.- Szczerze, jedyne o czym teraz marzę, to by Voldemort mnie zabił, żebym mógł dołączyć do Syriusza.- Opuścił pomieszczenie, trzaskając drzwiami. Na korytarzu, natknął się na Snapea.
-No, proszę, proszę.- Zaczął ten, ironicznie.- Piękna przemowa, panie Potter.
-Morda, Nietoperzu!- Warknął, wprawiając nauczyciela w osłupienie. Zamknął się w swoim pokoju, wyciszył pomieszczenie, po czym opadł na łóżko, wybuchając śmiechem. Aż do wieczora siedział i próbował otworzyć tajemniczą skrzynię, ze strychu, ale bezskutecznie. Kilka razy, ktoś dobijał się do drzwi pokoju, ale zignorował to, udając, że ma depresje. Zlitował się dopiero, około dwudziestej, gdy przyszedł po niego Remus.
-Mógłbyś zejść do kuchni?- Zapytał niepewnie Lunatyk.- Wiem, że nie masz ochoty na zabawę, ale oni naprawdę się o ciebie martwią i chcieliby poprawić ci humor.- Namawiał go.
-Dobrze.- Zgodził się chłopak, cicho. Kiedy tylko stanął w drzwiach kuchni, błysnęło światło i ludzie powyskakiwali z kryjówek, wrzeszcząc:
-NIESPODZIANKA!!
I zaczęła się impreza, muzyka, alkohol, tańce… a, przynajmniej, tak powinno być normalnie, ale nie w siedzibie Zakonu Feniksa. Tutaj, można liczyć jedynie na… ciszę, ewentualnie radio lub telewizor, soczek pomarańczowy oraz Torcik. Harry naprawdę nie wierzył, w głupotę tych czarodziejów. Bo niby, kto normalny, urządza Brithday Party, dla pogrążonego w żałobie, po ostatnim członku rodziny, nastolatka?
Mimo to, chłopak usiadł do stołu. Postanowił to wykorzystać, do realizacji swoich planów.
Przyjaciele zaśpiewali mu ,,Sto lat’’ i zdmuchnął świeczki, tak jak co roku, myśląc życzenie. Tym razem, poprosił, by Pazzo się pomylił.

*

-Słuchajcie, ja…- Zaczął niepewnie, stojąc przed Ronem i Hermioną.- Przepraszam was, za ten wybuch, nie powinienem był, ale wiecie…
-Nie ma problemu, stary.- Zapewnił rudzielec.
-Byłeś zdenerwowany, to normalne.- Zgodziła się z nim Hermiona, podając mu paczkę.- Wszystkiego najlepszego.- Uśmiechnęła się.
-Dziękuje, nie wiem co bym bez was zrobił, pewnie, zabiłbym się.- Zażartował.
-Nawet nie waż się tak myśleć!- Skarciła go Greanger.
-Przepraszam, przepraszam.- Zaśmiał się, otwierając prezenty. Od przyjaciółki dostał, zgadniecie, co? Książkę. Samoaktualizującą się, historię magicznego świata. Ron, również dał mu kartki w okładce, tyle, że zapisana na nich treść, dotyczyła Quidditcha.
-Harry!- Ginny rzuciła mu się na szyję i pocałowała w policzek.
-Słuchaj, ja…
-Nie szkodzi.- Zapewniła.- Wiem, że nie chciałeś tego powiedzieć.- Pocieszyła go, podając przyjacielowi, swój prezent. Był to szklany naszyjnik, w kształcie serca, wypełniony jakimś płynem, różowy, pewnie eliksirem miłosnym.
-Ee… dzięki, Gin, to jest świetne.- Pochwalił.- I wiesz, nie wiem, co bym bez ciebie zrobił. Naprawdę, bardzo cię cenie i jestem wdzięczny za twoje wsparcie.
-Nie ma za co.- Wyszczerzyła się.- Przecież, jesteśmy przyjaciółmi.
-Jasne.- Nagle, poczuł jak ktoś, na niego wpada. Oblał się sokiem, który akurat trzymał w ręce.
-Sorry, stary.- Ron rzucił mu przepraszające spojrzenie. Potter uśmiechnął się wrednie, w duchu.
-Sorry? Sorry?!- Wrzasnął.- Za kogo ty się uważasz? I co ja teraz zrobię z tymi rzeczami?! Całe się lepią! Argh!
-No, przecież przeprosiłem…
-Gdyby przepraszam wystarczyło, nie byłoby wojen!- Warczał.- Uważasz, że gdyby mugole przeprosili Voldemorta, to by dał im spokój?!
-A-ale…
-Nie ma żadnego ale!
-Harry!- Wtrąciła się Hermiona. Spiorunował ją wzrokiem, ale dziewczyna nie przejęła się tym.- Patrz, już jest dobrze.- Machnęła różdżką, a plama zniknęła.
-Och…- Mruknął, naciągając koszulkę.
-Harry.- Zaczął cicho Weasley.- Wszystko gra?
-Co? Och, tak, oczywiście, jasne, pewnie, czemu nie?- Wydukał.- Przepraszam cię, Ron ja… chyba po prostu jestem zmęczony, tak, to na pewno to, wiesz, przepraszam, że tak na ciebie nawrzeszczałem, to jest, wiesz, wybacz, mi, okey? Tak naprawdę, to wiele dla mnie znaczysz, nie wybaczyłbym sobie, gdybyś odszedł, chyba popełniłbym samobójstwo, tak, zabiłbym się… albo, albo… lub, chyba, no, poszedłbym do Voldiego, by mnie zabił, Yhym, tak, więc, wybacz mi.
-Ee…- Ron stał zdumiony, patrząc na zrozpaczonego przyjaciela.- Zgoda.
-Hura!-Twarz Ghosta rozjaśnił szeroki, wesoły uśmiech.- Zakochałbym się w tobie, gdybyś nie był moim najlepszym przyjacielem!- Rzucił mu się na szyję i uściskał, po czym wrócił do pozostałych gości. Zauważył, że Remus przygląda mu się z zamyśleniem, ale zignorował to. I tak miał zamiar, prędzej czy później powiedzieć o wszystkim Luniowi. Do końca wieczoru, jeszcze kilka razy nawrzeszczał na Weasleya, za byle co, a później go przepraszał.
-Zachowujesz się gorzej, niż kobieta w ciąży.- Wytknął mu złośliwie Severus, który został zmuszony przez dyrektora do obecności na tym przyjęciu. Samego Dumbledora, nie było.
-Och, doprawdy?- Harry uśmiechnął się przerażająco a Mistrz Eliksirów zadrżał. Znów to uczucie… zamrugał i zauważył, że Potter zniknął gdzieś w tłumie. Zmarszczył brwi, w geście irytacji. Coś na pewno, było nie w porządku.
-Nie wydaje ci się, że Harry jest jakiś inny?- Spytał go szeptem Lupin. Snape spojrzał na niego z wyższością.
-Taki sam idiota, jak zwykle.- Odparł, chociaż w duchu zgodził się z byłym nauczycielem OPCMU. Potter albo się zmienił, albo przestał udawać… chociaż, nie. On nadal udawał, na przykład, te kłótnie z Weasleyem. Tylko dlaczego Potter to robił? Zgrywał idiotę i tylko skończeni głupcy, nie zdaliby sobie sprawy z tego, że on gra… Wychodzi na to, że Zakon Feniksa, pełen jest samych głupców.
A słowa chłopaka… widać, próbował podać pod wątpliwość swoje zdrowie psychiczne i wmówić przyjaciołom, że kiedy go opuszczą to się zabije.
Dlaczego?
Nie potrafił znaleźć odpowiedzi, a po trzech godzinach ,,zabawy’’ pani Weasley wysłała ,,dzieciaczki’’, do łóżek.

3 komentarze:

  1. Hahahahah, Harry, świetnym jesteś aktorem, wiesz?! I te wrzaski na Rudzielca... Hahahahahahahahaha!!! Nie no, ekstra!!! Jest tego więcej, ale ja teraz nie umiem sobie tego wszystkiego przypomnieć niestety.. Hahahah, nie, jednak sobie coś przypomniałam przed chwilą..:
    Te wzdrygi Snape'a są, no, po prostu WIELKIE!!! Żeby tak go załatwić... no, nie powiem, ale bardzo chciałabym zobaczyć Harry'ego w tym stanie.. znaczy, takiego Harry'ego. Który u wszystkich potrafi wywołać skrajne przerażenie, heheheheh... (wiem, ze jestem psychopatką, tak) i niepokój..
    Chociaż nie wiem, czy potrafi to u wszystkich, no ale... (No bo np. Miona się nie zlękła na jego spojrzenie... a przynajmniej nie zwróciła na nie uwagi, nom..)
    Pozdrawiam serdecznie i lecę czytać dalej!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    Snape zaczyna powoli coś podejrzewać, to było boskie, mam nadzieję, że Fred i George są po stronie Harrego...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Już cię lubię, ciśniesz Rudzielców 😀😂 Harry jest super i w ogóle 😀😍

    OdpowiedzUsuń