Spec: Rozdział 21

Wszyscy członkowie Spectrum oraz dezerterzy z Zakonu Feniksa, siedzieli przy stole w jadalni. U jego szczytu stał Harry a po jego prawej siedział Quietus.
-Wiecie, że spotkałem się wczoraj z Voldemortem.- Rzekł.- Podczas naszych… negocjacji, postanowiłem, że Spectrum stanie się, na razie, nieoficjalnym sprzymierzeńcem Czarnego Pana. Nie ustaliliśmy jeszcze w jaki sposób będzie wyglądała nasza współpraca oraz wasz udział, ale wszystko okaże się z czasem. Na razie to tyle.- Na dłuższą chwilę zapadła cisza.
-Jesteś pewien, że możemy mu zaufać?- Chciała wiedzieć Anna.
-Nikomu nie możesz ufać.- Odparł.- Przynajmniej nie do końca… ale na ten moment? Tak, nie uważam by mnie oszukał.
-Nawet jeśli chodzi o twoich rodziców?- Mruknął zamyślony Alex.
-Ta sprawa w dalszym ciągu wymaga sprawdzenia.- Powiedział tylko Ghost.- Śmierciożercy nie poznają ani mojej ani waszej tożsamości, tak więc nie spodziewajcie się, że przestaną nas atakować gdy spotkamy się na ulicy.
-A co z nami?- Zapytała Hermiona.
-To znaczy?- Uniósł brew.
-No…
-Chyba chodzi jej o to.- Wtrącił Remus.- Że nie jesteśmy członkami twojej organizacji a pomimo tego tak bardzo wprowadziłeś nas w wasze…- urwał, jakby szukał odpowiedniego słowa.- Wewnętrzne sprawy.
-Zrobicie co będziecie chcieli.- Stwierdził lekko, wzruszając ramionami.
-Proponujesz nam członkostwo?- Upewniła się Tonks.
-Tylko jeśli jesteście zdolni zabić człowieka.- Ostrzegł, patrząc na nich niezwykle poważnie.- My nie jesteśmy ci dobrzy, nie zabijamy tylko złych ludzi. Robimy to dla pieniędzy, zabijemy tego, kogo wskaże nam klient.
-Nawet kobiety i dzieci?- Pisnęła Greanger.
-To nie ma znaczenia.- Odparł chłodno.- Jesteśmy mordercami, Hermiono. Różnimy się od śmierciożerców tylko tym, że nie służymy żadnemu panu i nam płacą za nasze usługi.
-No i o nas nie piszą w gazetach.- Dodał z lekkim uśmieszkiem Quiet.- Nie zapominajcie o tym, kim jest nasza organizacja, Remusie.
-To duży błąd z waszej strony.- Wtrąciła swoje trzy grosze Victorique.

*

Harry postanowił zabrać ze sobą do sądu tylko Remusa, Tonks oraz Hermione. Cała trójka była milcząca od ich porannej rozmowy, ale nie dziwił im się. Musieli sobie uświadomić, że on tak naprawdę nie był i nigdy nie będzie bohaterem, Złotym Chłopcem. Wiedział, że może to być dla nich trudne. Trudno się wyzbyć przyzwyczajeń. Np. on raz próbował rzucić palenie. Więcej tego nie powtórzył.
Szczerze, to chciałby jeszcze zabrać ze sobą Severusa lub Quieta by utrzeć nosa starcowi, ale wtedy ten dowiedziałby się, kim tak naprawdę jest Potter. Chociaż, Ghost nie uważał by trzymanie tego w tajemnicy przed Trzmielem miało jeszcze jakiekolwiek znaczenie. A mógłby go nieźle wystraszyć.
Na samą myśl, jego usta rozciągnęły się w wrednym uśmieszku.
Do ministerstwa przenieśli się za pomocą kominka. Plotka o rzekomym pozwie Dumbledora przez Harrego rozniosła się po czarodziejskim świecie lotem błyskawicy. Gazety pełne były domysłów oraz propozycji co mogło sprowokować Złotego Chłopca do takiego działania. Gdy tylko znaleźli się w głównym holu, uderzył w nich blask fleszy. Hermiona zasłoniła twarz ręką a Tonks zmrużyła oczy. Remus spuścił głowę, chcąc nie narażać swojego wrażliwego wzroku na tą nawałnice jasnego światła. Tylko Harry patrzył cały czas przed siebie z obojętnością traktując, zadających mu pytania dziennikarzy. Odczekał, aż dwóch Aurorów zrobi mu przejście, odsuwając ludzi na boki, po czym ruszył przed siebie. Kierował się do dobrze już sobie znanej Sali sądowej którą odwiedził jako oskarżony zeszłego roku.
Szczerze, to nie spodziewał się, że Tom naprawdę poprosi Lucjusza by ten załatwił mu dobrego prawnika na rozprawę. Potter zastanawiał się, jak czarnoksiężnik to wytłumaczył. Miał nadzieje, że w ogóle to zrobił, ponieważ w innym wypadku śmierciożercy mogliby dojść do wniosku, że ich pan teraz już ostatecznie oszalał.
Śmiać mu się zachciało na tę myśl i wyobrażenie Riddla w pokoju bez klamek.
-Panie Potter.- Nieznajomy głos wyrwał go z zamyślenia. Zamrugał i spojrzał na stojącego przed nim Aurora.- Russel Fox.- Przedstawił się.- Zaprowadzę pana do poczekalni, dobrze?
-Tak.- Skinął krótko głową i razem z przyjaciółmi, podążył za przedstawicielem ministerstwa.- Czy mogę być obecny na rozprawie od początku?
-Oczywiście, takie było żądanie pańskiego pełnomocnika.- Zgodził się natychmiast, prowadząc ich ciemnym korytarzem do niewielkiego pomieszczenia. Tam przy stole siedział wysoki mężczyzna po trzydziestce. Ubrany w mugolski garnitur, o nogę krzesła stała oparta skórzana teczka. Na nosie miał zsuwające się co chwila, prostokątne okulary w czerwonych oprawkach. Czarne włosy, schludnie ulizane do tyłu. Wyglądał jak typowy mugolski prawnik. Aż do bólu przypominający tych w filmach.
-Witam.- Wstał, gdy tylko ujrzał swojego klienta.- Alan Johnson.
-Harry Potter.- Ghost uścisnął wyciągniętą dłoń mężczyzny.
-Zaskoczeniem było dla mnie, panie Potter gdy mój dobry przyjaciel poprosił mnie o pełnomocnictwo w tej sprawie.- Przyznał.
-Och, wydaje mi się, że Lucjusz nadzwyczaj często miał przyjemność korzystania z pańskich usług, tak więc podejrzewałem iż nie mogło być to aż tak wielkim zaskoczeniem.
-Chodziło mi raczej o to, że to właśnie pan ma być moim klientem.- Poprawił się.- Również charakter sprawy…
-Powinna być raczej łatwa do wygrania.
-Owszem, to będzie dziecinnie proste.- Uśmiechnął się z wyższością.
-Liczę na pana.
-Spokojnie, za to mi płacą.
-Na pewno nie mało.- Spojrzał na niego znacząco a prawnik od razu załapał aluzję.
-Zobaczę, co się da zrobić.- Obiecał.- A teraz wybaczcie.- Rzekł i opuścił pomieszczenie, zostawiając czwórkę czarodziei samą w towarzystwie Aurora.
-Zostanie pan, panie Potter wezwany gdy zacznie się rozprawa.- Oznajmił, po czym wyszedł.
-Harry, twoja rozmowa z tym adwokatem była dziwna.- Zauważyła Tonks.
-Co ci obiecał?- Zainteresowała się Hermiona.
-Że postara się jak najbardziej oskubać Dropsa z pieniędzy.- Mrugnął do nich. Dziewczyny zaśmiały się a Lunatyk tylko popatrzył na niego z rozbawieniem.
-Zupełnie jak Lily.- Zauważył.- Chociaż zawsze miała pieniądze, nienawidziła być okradana, ale to nie tak, że była skąpa.
-Ja też nie jestem jakimś skąpcem.- Burknął z żalem.- Po prostu, długo byłem biedny…- Zaszlochał.
-Tak, do dnia swoich jedenastych urodzin.
-Jedenaście lat to kupa czasu.- Zauważył poważnie.
-Zwłaszcza dla ciebie.- Zachichotała Greanger.
-O nie.- Zaprzeczył.- Mi zawsze czas tak szybko leci…- Urwał, dostrzegając jakiś cień na korytarzu za niedomkniętymi drzwiami.- Przejdę się.
-Harry?
-Coś się stało?
-To nic takiego.- Zapewnił, otwierając drzwi.-Idę do toalety. Zaraz wrócę.- Rzucił i wyszedł z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Momentalnie przeszedł na drugą stronę korytarza i zlał się z panującym wokół mrokiem a szmaragdowe oczy zabłysły czerwienią w ciemnościach. Dostrzegł sylwetkę mężczyzny, znikającą za rogiem i podążającego za nim człowieka w granatowym płaszczu ze złotym feniksem na plecach, którego kroki nie wydawały z siebie dźwięku. Skradał się. Ghost bez chwili wahania podążył za nim, wkładając swoją maskę. Płaszcz magicznie pojawił się za nim, powiewając groźnie. Był cichy i szybki jak drapieżnik, polujący na swoją ofiarę. Niebezpieczny.
-Proszę to przyjąć.- Usłyszał cichy, szepczący i lekko drżący głos. Nieznajomy nie był w stanie ukryć zdenerwowania.- Szybko! Zanim ktoś tutaj przyjdzie…
-Powiedziałem już, że nie mam zamiaru dać się przekupić.- Rzekł mocny baryton. Należał on do sędzi na dzisiejszej rozprawie, Carlosa Hohenzollerna. Mężczyzny w podeszłym wieku o czarnych, siwiejących włosach i paciorkowych, podkrążonych oczach ubranego w szarą szatę. Minę miał zaciętą a spojrzenie stanowcze.
-Ależ proszę sędzi!- Panikował człowiek w płaszczu.- Proszę to wziąć! Na pewno nikt się nie dowie! A to całe 500’000 galeonów! Drugie tyle, prześlemy panu po wygranej rozprawie…
-Nie ma mowy!
-A więc to tak.- Mruknął do siebie Harry. Złowrogie rozbawienie tańczyło w jego oczach. W dłoni pojawił się sztylet.
-No, proszę to jeszcze przemyśleć…!- Błagał. Ghost szybkim, bezszelestnym krokiem podszedł od tyłu do nadal próbującego przekonać sędzię mężczyzny, mimo stanowczej odmowy.
-Giń.- Szepnął mu do ucha nastolatek, zmysłowym szeptem i płynnym ruchem poderżnął gardło nieznajomemu. Oczy czarodzieja zastygły w wyrazie zaskoczenia, przechodzącego w strach, gdy w ostatniej chwili uświadomił sobie co się dzieje. Carlos patrzył na to wszystko, blednąc z przerażeniem na twarzy.
-Ty…ty…ty…
-Wadę wymowy się leczy.- Oznajmił Potter, ściągając jednym szarpnięciem płaszcz ze swojej ofiary. Ciało z głuchym łoskotem opadło na posadzkę.- Żegnam.- Rzucił przez ramię do sędzi, który osunął się przerażony na podłogę, odwrócił się na pięcie i odszedł.

*

Przemierzał korytarz, kierując się z powrotem do poczekalni, gdy zza rogu nagle wyszedł Dumbledore, z tym swoim spokojnym i dobrodusznym wyrazem twarzy oraz irytującymi iskierkami w bladoniebieskich oczach. Ręce splecione miał za plecami. Gdy minął Harrego, ten zatrzymał się. Starzec szedł dalej, póki nie usłyszał słów zamaskowanego chłopaka.
-La corruption? Très, très bien.- Przemówił po francusku z akcentem oraz doskonale słyszalną w głosie ironią. Odwrócił się powoli, stając przodem do Dropsa. Ten patrzył na niego z pozoru przyjaźnie i ciepło a tak naprawdę uważnie.
-Nie wiem o czym mówisz, mój drogi.- Uśmiechnął się miło.
-Trickster.- Szepnął a jego oczy zabłysły złowróżbnie, gdy wyrzucał w powietrze granatowy płaszcz ze złotym feniksem na plecach. Płaszcz, będący symbolem przynależności do Zakonu Feniksa. Oczy Dumbledora rozszerzyły się za okularami połówkami a on sam niezauważalnie pobladł. Jedwabny materiał powoli, opadł na kamienną posadzkę. Splamiony był krwią, jego byłego właściciela.- Au revoir, tricheur.- Ghost odwrócił się na pięcie i odszedł. Albus zacisnął ręce w pięści, patrząc wściekle na plecy nieznajomego, znikającego w ciemności.
Kim on do diabła był?
I jak śmiał pokrzyżować jego plany?!
Teraz na pewno przegra rozprawę…

*

-Cisza.- Carlos uderzył młoteczkiem w drewniany podstawek. Obecni na Sali czarodzieje posłusznie zamilkli.- Oświadczam, iż pozew o kradzież uznaję za otwarty.- Znów uderzył młoteczkiem.- Panie prokuratorze.- Zwrócił się do Alana. Ten skinął krótko głową, wstając ze swojego miejsca.
-Mój klient, pan Harry Potter pragnie oskarżyć obecnego tutaj pana Albusa Dumbledora o kradzież, oszustwo, próbę podrobienia testamentu zmarłego ojca chrzestnego pana Pottera oraz usiłowanie nielegalnego przejęcia prawnej opieki nad moim klientem oraz prawa do jego majątku. Mój klient żąda zwrócenia mu ukradzionej kwoty oraz odszkodowania w wysokości, co najmniej 5 milionów galeonów.
-Czy chcę się pan jakoś do tego odnieść, panie Dumbledore?
-Mój klient.- Zaczął sucho obrońca Trzmiela.- Jest niewinny popełnienia zarzucanych mu czynów. Działał mając na myśli jedynie dobro obecnego tutaj pana Pottera.- Wypluł jego nazwisko jakby było czymś obrzydliwym, tak jak kiedyś Snape.- Toteż żąda oddalenia pozwu złożonego przez klienta pana prokuratora.
-Wysoki sądzie.- Johnson uśmiechnął się ironicznie.- Pragnę przedstawić teraz dowody mające poświadczyć o niewątpliwej winie pana Albusa Dumbledora oraz udowodnić, że żądana przeze mnie oraz mojego klienta rekompensata jest odpowiednio wysoką… ceną.
-Proszę.
-Wzywam na świadka Goblina…

*

Rozprawa przebiegła niezwykle gładko. Alan najpierw przesłuchał swoich świadków, tj. Gobliny z banku Gringotta które potwierdziły iż miało miejsce przestępstwo kradzieży. Obrońca Dropsa wezwał panią Weasley, pana Weasley oraz kilku innych członków zakonu, szlochających iż ich kochany dyrektor wszystko co robił, robił dla dobra tego niewdzięcznego bachora…, który ze łzami w oczach oświadczył iż Dumbledore próbował sfałszować ostatnią wolę jego ukochanego ojca chrzestnego.
Później pytania zostały zadane i oskarżonemu i oskarżycielowi. Wyszło na Harrego, który wyznał kilka mniej drastycznych historii tego jak traktowało go wujostwo. Nie omieszkał wspomnieć iż to Albus kazał go tam umieścić.
Sędzia wzruszył się przejściami oraz odwagą ,,tego młodego człowieka’’ jak to sam określił i w ostatecznym wyroku nakazał Dumbledorowi wypłacenie odszkodowania dwa razy większego niż na początku zażądał Potter i jego adwokat.
Trzmiel wyszedł wściekły z Sali rozpraw, jednak tego po sobie nie pokazał. Tak naprawdę miał ochotę rzucać Cruciatusy na prawo i lewo.

*

-Gratulacje, Harry!- Hermiona uściskała go ze śmiechem. Odwzajemnił gest.
-Tak, brawo.- Remus poklepał chłopaka po plecach.
-To nie było aż takie trudne.- Odparł.- W sumie większą część wykonał Johnson. Naprawdę dotrzymałeś obietnicy.
-Głównie przez miękkie serce sędziego.- Rzekł prawnik.- Ale przyjmuję komplement, panie Potter.
-Będę musiał podziękować Lucjuszowi.
-A widzieliście minę Dropsa?- Szepnęła konspiracyjnie Tonks. Wszyscy pokiwali głowami i przytaknęli.
-No, ja już muszę się zbierać.- Oznajmił Johnson, patrząc na zegarek.- Następna sprawa, tym razem w mugolskim sądzie. Rachunek wyśle sową. Do widzenia.- Skłonił się i odszedł.
-Panie Potter.
-Harry!- Usłyszeli. Cała czwórka obejrzała się na zmierzających w ich kierunku Lucjusza oraz Draco. Ten drugi uśmiechał się do Pottera co lekko zaskoczyło jego towarzyszy.
-Cześć wam.- Przywitał ich Harry.- Przyszedłeś sprawdzić swojego człowieka, panie Malfoy?
-Może być Lucjusz.- Mruknął.- Właściwie to mam coś dla ciebie.- Oznajmił, wyciągając z wewnętrznej kieszeni płaszcza list i podał go chłopakowi. Ten gdy tylko ujrzał zieloną kopertę z czarną pieczęcią, domyślił się od kogo jest wiadomość. Skinął głową i schował kopertę do kieszeni.- Nie bardzo to rozumiem…, ale zależało mu na poznaniu wyniku rozprawy.
-Wygrałeś?- Zaciekawił się Draco.
-Tak.
-Oczywiście, Johnson nigdy nie zawodzi.- Rzekł wyniosłym tonem pan Malfoy.
-Tym razem spisał się świetnie.- Przyznał rację arystokracie Remus.
-Teraz to serio jestem najbogatszą osobą na świecie.- Zachichotał cicho Harry.
-Ile ci zapłaci?- Zapytał Draco.
-10mln galeonów.
-Wow!
-Chciałbyś coś wiedzieć, Lucjuszu?- Uważne, szmaragdowe spojrzenie napotkało stalowo niebieskie. Ghost nie był pewien, jak bardzo Malfoy był wtajemniczony.
-Właściwie, to… tak.- Westchnął.- Czy wiesz coś może na temat Severusa? Jego posiadłość spłonęła, ale jego nie odnaleziono.
-Nic nie wiem.- Skłamał, wzruszając ramionami.- Ale jestem pewien, że nic mu nie jest. To nie ten typ osoby co ginie w pożarze.
-Racja.- Zgodził się, ale na pewno nie uwierzył w kłamstwo.- Draco, idziemy, mamy coś jeszcze do załatwienia na Nokturnie.
-Pewnie tato. Cześć, Harry.- Spojrzał niepewnie na towarzyszy Ghosta, skinął im głową, po czym odszedł.
-Co to było?- Wykrztusiła Hermiona.
-Zakopaliśmy topór wojenny.- Wyjaśnił.- Chcemy spróbować być przyjaciółmi.

*

-I widzi pan, profesorze, do czego doprowadziło pana pańskie chciwstwo?- Zapytał ironicznie Harry, podchodząc do samotnie stojącego Dumbledora. Jego przyjaciele poszli przodem do kominka.
-Harry…- Dyrektor spojrzał na niego smutno.- To co mówiłeś o Dursleyach, to prawda?
-To, że się nade mną znęcali?- Uniósł brew.
-Tak.- Szepnął cicho.
-To prawda.
-Och, Merlinie.- Wyszeptał. Teraz Dumbledore wyglądał, jak na jego wiek przystało. Jakby postarzał się o kilka lat. Zmartwienie i żal zagościły w jego oczach.- Tak mi przykro Harry, tak bardzo mi przykro. Przepraszam cię drogi chłopcze, czy wybaczysz mi kiedykolwiek?- Potter przypatrywał mu się przez dłuższą chwilę. Wiedział, że dyrektor nie mówi szczerze. Nie był głupi i nie urodził się wczoraj.
Teraz tylko wystarczyło…
W duchu uśmiechnął się demonicznie a na zewnątrz drwiąco.
-Au revoir, tricheur.- Powiedział. Odwrócił się na pięcie i odszedł, zostawiając za sobą zamarłego w szoku dyrektora. Trzmiel patrzył za oddalającym się nastolatkiem.
To on. To był Harry. Tym człowiekiem w masce, tym zamaskowanym.
Tym, który zabił…

8 komentarzy:

  1. Po prostu jestem pod wrażeniem. Ten rozdział był świetny. Nie... nie. Świetny to duże niedopowiedzenie. Był wprost genialny.
    Bardzo dobrze, że odszkodowanie wynosi dwa razy więcej niż żądał Harry. Niech Drops sobie zapamięta, że z Potter'em się nie zaczyna wojny, bo nie ma się szansy na jakąkolwiek wygraną.
    Ten list... jestem ogromnie ciekawa, co w nim jest. No i kiedy kolejne spotkanie Harry-Tom?
    Proszę, dodaj kolejny rozdział szybko. Umieram z ciekawości.
    Pozdrawiam,
    Seya.;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha. Na to czekałam! A masz przebrzydły Trzmielu. Harry jest bardzo złośliwy i podstępny i to w nim lubię, ale nie mogę się doczekać momentu w którym wrócą do Hogwartu ( bo wrócą, prawda?) wtedy dopiero bedzie rozruba! Życzę dużo weny!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Już od jakiegoś czasu śledzę Twojego bloga. Wiem nie powinnam komentować hurtowo (to nie ładnie z mojej strony), ale dziś znalazlam trochę więcej czasu a rozdział mnie zaczarował.
    Lubię Twój styl, sprawia że z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Nie trać weny i pisz tak dalej.
    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze, to było świetne. Zastanawiam się co zrobi Dumbledor teraz, jak wie że Harry zabił jego człowieka. Nie mogę się doczekać aż dowie się kim jest Ghost. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Dużo weny,pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. HAHAHAHA boskie normalnie nie mogę to jak Harry załatwił Dropsa i ta końcówka HAHAHAHA nie no czekam z niecierpliwością na następny rozdział

    pozdrawiam i życzę dużo weny dla spec

    BAY BAY

    OdpowiedzUsuń
  6. Znalazłam twojego bloga dzisiaj i odrazu przypadł mi do gustu :D Kocham zachowanie Harry'ego♥ Oczekuję iż następny rozdział pojawi się niedługo. Czekam na next i duuuuuużo weny życzę :P

    OdpowiedzUsuń
  7. HAHAHAHAHAHA, TA KOŃCÓWKA BYŁA WPROST GENIALNA, HAHAHAHAHAHA...!!!!!!!!! Uwielbiam to opowiadanie, wprost nie potrafię się od niego oderwać!! A jutro znowu szkoła..
    Pozdrawiam i weny mnóstwa życzę!!!
    Lecę czytać dalej. ; ) ;P

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    Harry wygrał, drops chciał przekupić sędziego, ale Ghost go zabił, i ta końcówka, teraz to Albus wie kto zabił...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń