Library: Rozdział 2


Następnego ranka Huey spóźnił się na śniadanie i niewiele zjadł. Dzisiaj zaraz po posiłku miał pierwszą lekcje z drugim rokiem Slytherinu i Gryfindoru i bardzo się denerwował. Słyszał, że te dwa domy niespecjalnie się lubią. Bał się, że nie będzie w stanie nad nimi zapanować. Myślał o tym przez większą część nocy, nie mogąc zasnąć. Pozostały czas poświęcił na rozmyślanie o Harrym Potterze. Zainteresował go ten chłopiec, ale…
To raczej nie zdrowe, prawda? Nauczyciel prawie obsesyjnie myślący o uczniu którego spotkał tylko raz i to pierwszy raz.
Nawet nie wiedział w którym chłopak jest domu a jakoś nie chciał o to pytać Minerwy. Wydawała się nie lubić bruneta albo chociaż za nim nie przepadać. Disward zastanawiał się dlaczego, ale była to kolejna rzecz o którą nie zamierzał pytać. Przecież spędzi tutaj cały ten a może i następny rok. Prędzej czy później wszystkiego się dowie.

*

Siedział zamyślony w klasie i podskoczył zaskoczony gdy rozbrzmiał dzwonek. Machnięciem różdżki otworzył drzwi, wstając a uczniowie powoli, niepewnie weszli do środka, rozglądając się dookoła.
-Proszę, zajmijcie miejsca.- Polecił. Zieloni zajęli miejsca po lewej a czerwoni po prawej. Na samym końcu do klasy wszedł nie kto inny jak Harry. W rękach trzymał czarną książkę i wyglądał na zamyślonego. Nie podnosząc wzroku zajął miejsce po stronie Slytherinu. Dopiero teraz Huey zauważył, że ten oprócz stroju identycznego który nosił wczoraj miał na sobie szaty w kolorach domu węża.- Nazywam się Hugh Anthony Disward i będę waszym nauczycielem obrony przed ciemnymi mocami w tym a może i w przyszłym roku. Przejrzałem wasz program nauczania z zeszłego roku i zauważyłem, że zajmowaliście się jedynie teorią. Dlatego, przynajmniej w pierwszym semestrze na moich zajęciach nie będą wam potrzebne książki chyba, że do wykonania zadania domowego.- Oznajmił.- Na początek, zajmiemy się nauką prostego zaklęcia rozbrajającego. Powtórzcie: Rictusempra.
-Rictusempra.- Powiedziała chórem klasa.
-Dobrze, ale spróbujcie jeszcze raz, akcentując ,,s’’. Rictusempra.
-Rictusempra!
-No, tym razem o wiele lepiej.- Uśmiechnął się.- Wstańcie i dobierzcie się w pary. Wyjmijcie różdżki. Spróbujemy przećwiczyć to zaklęcie na sobie. Nie jest ono szkodliwe dla zdrowia, czy ktoś może wie jak działa?- Ręka jednej dziewczyny z Gryfindoru wystrzeliła w górę.- Tak, panno…?
-Greanger, sir.- Podała swoje nazwisko.- Zaklęcie rozbrajające Rictusempra powoduje łaskotki co uniemożliwia skupienie się…, może zostać zniwelowane przez…
-Dobrze.- Przerwał jej.- Zniwelowane może zostać przez czar Finite. Silniejsza jego wersja to Finite Incanteatem. Wam nie będzie ona na razie potrzebna. Dobrze, zaczynamy.- Powiedział, klaszcząc w ręce. Uczniowie wstali, dobierając się w pary a on za pomocą różdżki odsunął na bok ławki.- Wiecie jak się pojedynkować?- Kilka osób pokiwało głowami, ale większa osób nie miała pojęcia o co chodzi.- Tak wiec, stajecie naprzeciwko siebie. Kłaniacie się i rzucacie czar. Jak na razie możecie odpuścić sobie grzecznościowe formułki, ponieważ są to tylko ćwiczenia i macie pozwolić trafić się przeciwnikowi. Nie próbujcie używać innych zaklęć.- Ostrzegł.- Zmieńcie się albo po dziesięciu próbach albo po udanym zaklęciu. Zaczynamy!- Powiedział i wszyscy bezskutecznie, zaczęli rzucać zaklęcie. Hugh chodził po klasie i dawał rady swoim podopiecznym, kiedy jego wzrok padł na nadal siedzącego w ławce Harrego. Rozejrzał się dookoła. Wszyscy mieli pary czyli dla niego zabrakło. Podszedł do chłopca, który zaczytany nie zwrócił na niego uwagi.
-Harry.- Brunet powoli uniósł wzrok.- Będę twoim partnerem, chodź poćwiczymy zaklęcie. Pamiętasz wymowę?- Odpowiedziała mu cisza, ale Potter podniósł się ze swojego miejsca i stanął naprzeciwko nauczyciela z wyciągniętą różdżką. Hugh nie wiedział dlaczego, ale poczuł nostalgię, której towarzyszyło wiele innych uczuć. Ponad je wszystkie wybijał się podziw. Czuł podziw do tego chłopca i szacunek. Uważał go, za kogoś niewiarygodnie potężnego… sam nie wiedział dlaczego, ale skłonił się a Harry również to zrobił w tym samym momencie.

*

-Nie tak, Huey.- Zaśmiał się brunet.
-Więc… jak?
-Patrz, stań prosto.- Sam zrobił to co powiedział a jego przyjazna twarz w jednym momencie stała się niezwykle poważna. Nieprzenikniona, pozbawiona wyrazu a oczy puste, kryło się jednak w nich coś niebezpiecznego. Uniósł wyżej różdżkę. Jego dłoń nie drżała, trwała w idealnym bezruchu.- Uspokój oddech.- Polecił cichym, głębokim głosem.- Skup się, poczuj jak wiruje w tobie magia, jak przepływa przez twoje ciało… i rzuć zaklęcie.- W momencie gdy przestąpił krok do przodu, czerwona błyskawica opuściła koniec jego różdżki i przeleciała tuż obok głowy blondwłosego chłopaka.
-Łał…- Wyszeptał ten oszołomiony z szerzej otwartymi oczyma.- Ale, dlaczego mam się aż tak bardzo skupiać by rzucić jedno zaklęcie? Co się stanie jeśli nie trafię?
-Musisz trafić.- Rzekł stanowczo, ale i łagodnie.- Tutaj liczy się szybkość, spryt, ale i siła zaklęcia… wygrywa ten który pierwszy trafi przeciwnika, to podstawowa zasada. Huey w każdy czar musisz włożyć cząstkę siebie inaczej nie można będzie nazwać tego magią.
-A… jak nie trafię? Albo jak zostanę trafiony?
-Wtedy…- Uśmiechnął się a uśmiech ten pełen był pewności siebie i pewnego rodzaju przebiegłości.- Kontratakuj.

*

-Rictusempra.- Rozbrzmiał głos, wyrywając Hueygo z otępienia. Ten zamrugał, otrząsają się z resztek… wspomnienia? Tak, chyba tak. Nie pamiętał twarzy tamtego chłopca, ale przez chwilę, nim uderzyła w niego czerwona błyskawica, ujrzał ten sam błysk w oczach Harrego, ta niezachwiana pewność siebie, wiedza, potęga… ale to wszystko zniknęło gdy wylądował na deskach. Gdy się podniósł Potter znów siedział na swoim miejscu z książką. Spodziewał się szoku uczniów, ponieważ ich koledze udało się znokautować nauczyciela, ale nic takiego nie nastąpiło. Jedni nadal ćwiczyli a inni tylko obserwowali go obojętnie.
-Proszę się tym nie przejmować.- Powiedziała uczennica która przedstawiła się jako Hermiona Greanger.- On jest… Harry jest… dziwnym przypadkiem. W szkole nie ma żadnego nauczyciela może oprócz profesora Dumbledora, który przewyższałby go wiedzą. Zna odpowiedź na każde pytanie nawet te z wyższych klas oraz jest geniuszem jeśli chodzi o czary w praktyce. W sumie to zagadka.
-R-rozumiem…- Tak naprawdę nie bardzo rozumiał. Wrócił do prowadzenia lekcji, nie pytając już więcej Harrego.

*

Było już grubo po ciszy nocnej. Hogwart spał, skąpany w mroku. Osoby na obrazach, chrapały podparte o ramy swoich portretów. Woźny Argus Filch patrolował korytarze razem ze swoją kotką panią Norris, burcząc pod nosem groźby kierowane do uczniów którzy ośmielili się opuścić swoje dormitorium, chociaż nikogo takiego nie było.
Prawie nikogo.
Tylko w bibliotece w dziale ksiąg zakazanych dało się dostrzec nikłe światło latarni. Pod jednym z regałów po turecku siedział dwunastoletni chłopiec, otoczony stosami starych ksiąg. Na kolanach trzymał jedną z nich a obok niego leżał błyszczący materiał.
Szmaragdowe oczy w skupieniu śledziły tekst.

*

Następne tygodnie minęły spokojnie. Huey przyzwyczaił się do nauczania, ale nadal czuł się trochę nieswojo gdy miał lekcje z Harrym. Prawie w ogóle nie pytał chłopaka i nie zmuszał go do ćwiczeń. Później dowiedział się, że pozostali nauczyciele robią tak samo, oprócz Snapea. Na jego zajęciach chłopak ważył eliksiry z własnej inicjatywy a Severus nie miał mu nic do zarzucenia. Potter wydawał się po prostu lubić te lekcje, do tego był wychowaniem domu węża którego opiekunem był Snape.
Za to Mistrz Eliksirów przestał piorunować Hueygo wzrokiem. Ciekawe, dlaczego? Blondyn sam nie wiedział dlaczego, ale miał podejrzenia, że to dzięki Harremu. Głupie, prawda? Nie wiedział, że ma racje dopóki przypadkowo nie podsłuchał pewnej rozmowy.

*

-Dlaczego tak bardzo zależy ci na tym blondasie?- Zapytał Severus, nie kryjąc swojej irytacji gdy razem z Harrym stali na schodach wyjściowych. Wyblakłe niebo pokrywały ciemnoszare chmury i wiał silny wiatr. Zbierało się na deszcz.
-To Huey.
-Tak, tak wiem.- Prychnął.- Ale nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
-I nie zamierzam.
-Ty…
-Przykro mi, ale to nie twoja sprawa Severusie.- Spojrzał na niego przenikliwie.- Jeszcze nie. Prędzej czy później poznasz prawdę, ale na pewno nie przed nim.
-Czy to ma coś wspólnego z…
-Severusie.- Przerwał mu tym razem chłodno.- Wiem, że jako szpieg nauczyłeś się, że informacje grają kluczową rolę w życiu i im więcej wiesz tym lepiej, ale tym razem… będzie dla ciebie lepiej jeśli nie będziesz wtrącał się w nie swoje sprawy.
-Niech ci będzie.- Westchnął ze zrezygnowaniem.- Ale mam nadzieje, że wiesz co robisz.- Odwrócił się na pięcie i odszedł powiewając groźnie szatami. Wyminął zamarłego w szoku blondyna, stojącego w cieniu. Obdarzył Diswarda przelotnym, pogardliwym spojrzeniem, po czym oddalił się do swoich lochów.
-Huey.- Powiedział Harry, stając przed nim. Po raz pierwszy zwrócił się w tej sposób do blondyna a ten poczuł ciepło rozlewające się po całym jego ciele. Pamiętał to, ale jednocześnie nie pamiętał.- Czytałeś gazetę?
-Co?
-Prorok Codzienny.- Sprecyzował.
-N-nie…- Pokręcił głową.
-Acha.- Chwila milczenia. Potter wyciągnął z wewnętrznej kieszeni płaszcza zmieloną gazetę, albo raczej brukowiec i podał go nauczycielowi.- Przeczytaj. Księżyc w pełni najlepiej widać o północy ze szczytu wieży astronomicznej.
-C-czekaj…!- Zawołał, odwracając się ponieważ chłopak go minął, ale ten zdawał rozpłynąć się w ciemnościach. Hugh westchnął i otworzył gazetę.

WŁAMANIE DO ANGIELSKIEJ MAGICZNEJ BIBLIOTEKI NARODOWEJ!!
Wczoraj, dnia 10. Października miejsce miało włamanie do angielskiej magicznej biblioteki narodowej mieszczącej się w Londynie. Celem był zamknięty dział ksiąg czarnomagicznych które zostały uznane przez Ministerstwo za niebezpiecznie i ich użycia zakazano. Za posiadanie któregokolwiek z tych woluminów można było zostać ukaranym przez dożywocie w Azkabanie lub pocałunek Dementora.
Jeszcze nie ustalono co było dokładnym celem włamywaczy oraz ilu ich było. Dostali się na pierwszy poziom zakazanej części biblioteki lecz kierowali się dalej. Minister podejrzewa iż chcieli ukraść księgę zamkniętą na ostatnim poziomie, tak zwaną przeklętą księgę. Została tam zamknięta przez założycieli Hogwartu i nikt nie wie czy istnieje ona naprawdę. Ponoć zsyła śmierć na każdego czarodzieja z którym ma kontakt, więc każdy boi się otworzyć kryptę w której jest zapieczętowana.
Jej istnienie nie jest potwierdzone, bynajmniej, jest wątpliwe, ale bardzo prawdopodobne, że to właśnie ona była celem włamywaczy.
Aurorzy dalej badają sprawę, a pan Minister…

Tutaj skończył czytanie. Czy Harry chciał by przeczytał właśnie ten artykuł? Bardzo możliwe. Przez ostatnie tygodnie zauważył, że za każdym razem gdy widzi Pottera ten albo czyta jakąś książkę albo przynajmniej ma ją przy sobie. Wiadomość o kradzieży mogłaby go zainteresować, ale dlaczego chciał by Huey ją przeczytał…?
Księżyc w pełni najlepiej widać o północy ze szczytu wieży astronomicznej.

4 komentarze:

  1. Powiem tak,. Na poczatku zwatpiłam w to opowiadanie. Myślalam, że będzie nie wypałem a tu taka niespodzianaka. Z przykrością :) muszę stwierdzić, że przeczytałam ten tekst z prętkością światła i mi się spodobał. Muszę też powiedzieć, że taki Harry jest niesmaowicie wciągający. To była dla tej Jego tajemnicy czytam to opowiadanie.
    Heh.. I oto w ten sposób stałam się fanką Twoich dwóch ff. Trzymam kciuki za Twoją nadzwyczajną wenę. Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  2. DLACZEGO. NIE. MA. CIĄGU. DALSZEGO?!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    w poprzednim to Harry nauczał, och jest w Slytherinie nie ma pary, czy nikt nie chce z nim być nawet z Slytherinu? Ale będzie w parze z Hugh, no i Snape czemu piorunował go wzrokiem, nikt go nie pyta, jedynie na eliksirach pracuje, och ma dobre stosunki z Severusem i ten artykuł i o co chodzi z tym „księżyc w pełni najlepiej widać o północy ze szczytu wieży astronomicznej...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń